42
nie wiele się zmniejsza przy przejściu drugiej, która dla przepływającego powietrza jest jakby tylko przedłużeniem jednego i tego samego kanału o tej samej średnicy. Tylko współczynnik tarcia może w tym razie odgrywać pewną rolę w zwolnieniu prądu.
Przez odzież więc naszą przepływa stale strumień powietrza, którego ilość, jak przy każdej wen-tylacyi, zależy od wielkości otworów, różnicy pomiędzy wewnętrzną a zewnętrzą ciepłotą, wreszcie od szybkości, z jaką powietrze dokoła nas krąży. Otóż ubranie nasze niema bynajmniej na celu powstrzymywania dostępu powietrza, lecz miarkowanie i łagodzenie prądu o tyle, aby nerwy nasze nie odczuwały jego falowania. Ubranie daje nam wrażenie pewnej ciszy, która jednak nie świadczy wcale o tern, żeby powietrze w niem zawarte miało być w stanie zupełnego spokoju. Wspominaliśmy już o tern wyżej, że w czasie najzupełniejszej ciszy powietrza szybkość ruchu jego równa się co najmniej połowie metra na sekundę lub 2 kilometrom na godzinę.
Odzież nietylko ucisza prąd powietrza, lecz zarazem i miarkuje ciepłotę. Promieniującem z naszego ciała ciepłem ogrzewamy materyał, z którego zrobione jest ubranie, to ostatnie zaś ogrzewa powietrze, przenikające przez oczka i pory materyalu do naszego ciała. Odzież zatem porównać możemy niejako do pieca, który ogrzany zostaje po to, aby z kolei on ogrzewał powietrze, krążące dokoła naszej osoby.
Nie odczuwamy zupełnie utraty tego ciepła, które ubranie oddaje na rzecz przepływającego powietrza, ponieważ nerwy nasze nie dosięgają tych warstw, w których się odbywa wyrównywanie ciepłoty i zewnętrze powietrze dostaje się do powierzchni ciała już w stanie przerobionym. Choćbyśmy się znaleźli w najwyższych strefach północy, w ubraniu naszem nosić będziemy zawsze powietrze południa. Gdy bowiem zmierzymy ciepłotę, panującą pomiędzy ubraniem a powierzchnią naszego ciała, to przekonamy się, że wynosi ona przeciętnie 24—30° C. Jest nam więc tak, jak gdybyśmy się w adamowym stroju znajdowali w bezwzględnej ciszy przy 24—30° C.
Teraz już łatwo mi wytłómaczyć, dlaczego włochate miękkie materyały tak wybornie grzeją, jak np. świeża, puszysta wata, dlaczego na ubiory nasze używamy przeważnie tkanin z cienkiego przędziwa. Każdemu dobrze wiadomo, jak doskonale grzeje futro, które składa się ze skóry i włosa. Skóra i włos rozpatrywane z chemicznego punktu widzenia, składają się z jednej i tej samej substancyi rogowej. W ogólnej masie futra skóra waży znacznie więcej, niż włos, mimo to futro zawdzięcza swoje zalety tylko cienkiemu zazwyczaj włosowi.
Bardzo ciekawe doświadczenia dają się wykonać odnośnie do tego przedmiotu. K r i e g e r owijał swój cylinder z gorącą wodą najpierw futrem, a następnie ze-strzygiwał z niego włos i okręcał samą skórą. Notując w obydwóch razach ciepłotę, znalazł, że jeżeli ilość ciepła, odpływającego przez futro, przyjąć za 100, to po zestrzyżeniu włosa przez nagą skórę odpływa 190. Skóra w stanie suchym jest zawsze jeszcze nieco porowata, jeżeli ją zatem pociągniemy lnianym pokostem, to oznaczona cyfra wzrośnie ze 100 do 258, a jeżeli roztworem gumy arabskiej, to nawet do 296.
Otóż organizm żyjący, w oddawaniu przez siebie ciepła drogą promieniowania i przewodnictwa, zachowuje się zupełnie tak samo, jak cylinder z ciepłą wodą. Wiadomem jest oddawna, że zwierzęta, pokryte włosem, np. psy, króliki i t. p., zdychają, jeżeli je ostrzydz do naga i skórę ich pociągnąć warstwą pokostu. Śmierć w tym wypadku przypisywano powstrzymanemu parowaniu skóry, można jednak przekonać się o tern doświadczalnie że zwierzęta te padają wprost ze zmarznięcia, jakkolwiek poddane są doświadczeniu w pokoju stosunkowo dość ciepłym.
Krieger, biorąc do próby królika, mierzył naj-