90 GUSTAW U KSIĘDZA W ZADUSZKI
swemi dziećmi, chcąc im odczytać z książki stosowną naukę na dzień taki. Przed obrazem Matki Boskiej płonie lampa. Zapalił na stole dwie świece. Nie zwrócił uwagi, że w ten sposób płonąć będą trzy światła, które wedle panującego przesądu sprowadzają nieszczęście. Ze słów jego miarkujemy jednak, że wyzbył się wszelkich przesądów, będąc umysłem światłym i kierownikiem kształcącej się młodzieży. Ale wierzchnia warstwa krytycznego intelektu pokrywa tylko warstwę oddolną podświadomości, w której kryją się dawne wiary i z nich płynące nastroje. Musiała mu też mącić nieco spokojność ducha myśl, że w tej chwili pospólstwo jest względem niego usposobione nieżyczliwie z powodu zniesienia Dziadów. Więc niewiadomo, czy tam za tajemniczym progiem świadomości myśl o trzech światłach płonących i to w wieczór Zaduszek nie nurtowała. Zbliżała się godzina dziewiąta.
W tej właśnie chwili ktoś do drzwi zastukał. Na progu zjawił się jakiś dziwny człowiek, ubrany cudacznie. Ksiądz się zmięszał. Dzieci się wystraszyły, biorąc przybysza za trupa lub upiora. Wreszcie ów człowiek przemówił. Tak, jest umarłym, ale tylko dla świata. Podaje się za pustelnika. Nie chce wyjawić swego nazwiska. Powiada, że jest znajomym. Bywał tu. Przed śmiercią. Będzie ze trzy lata. Idzie zdaleka. Szuka drogi, prowadzącej do takiego kraju, której mu ksiądz jako kapłan ukazać nie może. Jest to kraj śmierci wieczystej. Zresztą później powie, kim jest. A tymczasem udzielić ma księdzu przestrogi. Zaczyna zachowywać się niespokojnie, nuci smutne piosenki, wspomina swoją miłość nieszczęśliwą i dobywa sztyletu. Gdy ksiądz przerażony chce go powstrzymać, chowa sztylet. Jeszcze nie póra. Skazówka na dziewiątej i płoną jeszcze trzy światła. Wyznaje, iż niegdyś popełnił ciężką zbrodnię. Tedy pragnie śmierci, ale jakiejś innej, śmierci wiecznej. Śmierć jest rozmaita. Wszak i dziewczyna umiera dla świata, gdy zostanie żoną. Opowiada dzieje swej miłości, swego entuzjazmu. Mówi o zjawiskach dziwnych. Nagle podchodzi do kantorka, w którym jest robak-kołatek, powiada, że jest to dusza, która czegoś żąda, zapytuje: „Czego żądasz, duszyczko?" Udając głos, pochodzący z kantorka, mówir „Proszęo troje paciorek". Dzieci mniemają, że rzeczywiście usłyszały jakiś głos. Ksiądz przeczy, każe im iść spać. Wtedy pustelnik mówi: „Nie dziw, głosu natury nie dosłyszą starzy".. Wtem bije godzina dziesiąta, kur pieje, jedna świeca gaśnie. Pustelnik zaczyna drżeć. Ksiądz nie może zrozumieć, jakim sposobem świeca zgasła. Pustelnik z nagłym zapałem powiada, że natura ma także swe tajemnice, których nie odsłoni takim, jak on. Ksiądz na to odzywa się nieco czulej. Pustelnik także staje się względem Księdza czulszym. Ksiądz rozpoznaje w nim dawnego swego ucznia Gustawa, który przepadł bez wieści. Teraz Gustaw zaczyna opowiadać Księdzu dzieje swego tragicznego' życia. Gdy doszedł do momentu, kiedy wskutek nieszczęśliwej miłości zgasło dla niego wszystko, nagle chwyta sztylet, przebija się. A właśnie bije godzina jedenasta, kur pieje drugi raz i gaśnie druga świeca. Ale Gustaw nie upadł, choć wbił sobie sztylet aż do rękojeści. Nawet krew nie płynie. Ksiądz nie może się w tern wszystkiem połapać. Gustaw mówi, że „tylko dla nauki scenę boleści powtórzył zbrodzień". Już wybiły dwie godziny, jedna godzina miłości, druga rozpaczy. Teraz idzie godzina trzecia, godzina przestrogi. Gdy Ksiądz postrzega, że oczy Gustawa jak gdyby zaszły bielmem, gdy stwierdza, że puls mu bić przestał, a ręce ma zimne, jak żelazo, Gustaw nagle powiada, jakie zamiary przywiodły go „na świat". Ksiądz odprawiał z dziećmi modły za dusze umarłych. Przychodzi więc i pyta go, dlaczego zniósł obrządek Dziadów. Niech usłucha rady i niech Dziady przywróci. Bo są duchy, które potrzebują pomocy. Zaraz też prowadzi dzieci pod kantorek, pyta kołatka: „Czego potrzebujesz, duchu?" Teraz istotnie z kantorka głos się odzywa: „Proszę o troje paciorek". Ksiądz jest tak przerażony, że chce wezwać ludzi. Gustaw go zawstydza. Gdzie rozum? Gdzie wiara? Niczego nie trzeba się bać. Ale ksiądz patrzy na Gustawa już, jak. na marę: „Mów, czego potrzebujesz?" Lecz Gustaw-zjawa nie