342
jakkolwiek poznać możemy dokładnie czasami właściwą przyczyną choroby, mimo to jednakowoż nie możemy jeszcze odgadnąć w jaki sposób działają one na ludzki ustrój, na ducha i na ciało. Natomiast to jestpe-wnem, że przy leczeniu tej choroby trzeba postępować z wielką ostrożnością. Jak choroba rozwinęła się z małych początków, podobnie trzeba rozpocząć kurację zabiegami bardzo łagodnymi i prostymi, chcąc przywrócić harmonję między ciałem i duchem. "Wszelka surowość i twardość nie jest tu wcale na miejcu, gdyż pogarsza tylko chorobę.
A teraz nasuwa się pytanie: Czy należy umysłowo chorych oddać do zakładu, czy też leczyć ich prywatnie w domu? Jeżeli choroba umysłowa znaczne już zrobiła postępy, tak, że pacjent niebezpieczny jest dla siebie i dla drugich, wówczas bezwątpienia wybrać należy przed innemi leczenie w zakładzie. Jeżeli zaś choroba nie rozwinęła się jeszcze zupełnie, wtedy można pacjenta leczyć w domu, przypuściwszy, że w gronie rodziny dobre panują stosunki, i że korzystny jej wpływ na chorego niczem zaburzony nie będzie. Niestety jednakże spokój, zgoda, ufność wzajemna bywają bardzo często przez to zakłócone, że gdy pacjent zawsze a zawsze prawić poczyna o swych chorobliwych ideach, otoczenie jego wiedzieć o nich nie chce, szydzi, lub stara się przez ciągłe sprzeciwianie naprowadzić go na innę drogę. W tym względzie tak rodzice jak i krewni błądzą często, i chcąc dobrze uczynić, robią źle. Im więcej bowiem sjjrzeeiwiamy się choremu umysłowo, i potępiamy jego poglądy, tern silniej i uparciej obstaje on przy nich. Ztąd to też pochodzi, że w ten sposób tracimy wpływ nad nim, i pobudzamy go do złośliwości i nienawiści.
Pewien człowiek przyprowadził mi swą siostrę z takim objaśnieniem: „Moja siostra jest umysłowo chorą i warjatką. Nam zupełnie nic nie wierzy, także doktorowi, nawet naszemu księdzu proboszczowi wierzyć nie chce, choć jej mówił najrozmaitsze rzeczy*4. Chora usprawiedliwiała się znów tak: „Mój brat jest skończonym głupcem, nic nie rozumie, a chce być mądrzejszym odemnie, a przecież ja muszę te rzeczy ro--, zumieć od niego lepiej. Jeszcze głupszym od brata jest nasz proboszcz, który mi powiedział, abym porzuciła swoje poglądy i sprawiła sobie lepszą głowę aniżeli ta, którą mam. Najgłupszym jednak ze wszystkich ludzi jest lekarz, który jedno powtarza w kółko: „Ona jest warjatkau. Wszystko to powiedziała chora w obecności swego brata, poczem z gwałtownością poczęła prawić dalej, wskazując na swoją pierś: „Tutaj w środku siedzi mi djabeł już oddawna. On zna wszystkie moje czyny i myśli, ale i ja dowiedziałam się dużo od dja-bła. A ponieważ ja dużo rzeczy jasno widzę, znam i rozumiem, więc dlatego sprzeciwiają mi sięu. Podczas gdy dziewczyna rozprawiała nieznużenie, pomyślałem sobie: gdy sprzeciwię się jej, jak to czynią jej opiekunowie, wówczas zrobi mi ona tak, jak im zrobiła. Popatrzyłem więc na nią spokojnie i rzekłem poważnie: „Widzę ja dobrze, że z ciebie sprytny filut, i że w twych piersiach jest coś nieczystegou. Ucieszona taką odpowiedzią zaczęła znowu opowiadać o nierozumie swego brata, proboszcza i doktora, oddając mi szacunek, że ją zrozumiałem. „Teraz nareszcie znalazłam takiego człowieka, który mię zrozumiał i pozwoli mi wygadać sięu. Aby z nią skończyć, rzekłem: „Skoro rzeczywiście stan twój rozpoznałem, jak to sama uznajesz, musisz o tern wiedzieć także, że mam środki takie, które go poprawią14. Na to odpowiedziała: „Wierzę w to, bo wiem o tem, że Jegomość więcej wie i może, aniżeli mój djabełu. — „Do-brze — odpowiedziałem — więc ja ci coś przepiszę, od czego będzie ci zaraz lepieju. „Zgoda — rzekła — od Dobrodzieja przyjmę wszystko, tylko nic od naszego proboszcza i doktora, bo te półgłówki niczego nie ro-zumiejąu. Dałem chorej rozmaite przepisy i rady. Przyjęła je i wypełniała bardzo skrupulatnie i chętnie. Po ośmiu tygodniach była zupełnie wyleczoną. Wtedy dałem jej bratu radę aby nie sprzeciwiał się siostrze, i nigdy nie wspominał przy niej o przebytej chorobie; gdyby zaś sama o tem rozpoczęła mowę, niechaj skieruje ją na inny przedmiot, szczególniej na coś wesołego. Następnie poleciłem, aby chorą zatrudniał robotami na świeżem powietrzu, byle nie były zbyt ciężkie, i które dawniej chętnie spełniać lubiła; w szczególno-