114
próbę sanek, przeznaczonych do zabrania W balonie i zaprzągłszy się do nich, wiozę moją pułapkę na górę o pół mili odległą, gdzie ją ustawiam w ten sposób, by była widoczna ze Svensksunda i by można. dojrzeć przez lunetę, czy drzwiczki w niej są zamknięte. Zaraz nazajutrz doczekałem się upragnionego rezultatu. Wdrapuję się na górę i już zdaleka spostrzegam przez kratę, małą, chytrą głowę i dwoje błyszczących oczu, które z uwagą śledzą moje najlżejsze poruszenia.
Mój więzień jest młodym lisem; jest ich kilka gatunków na Szpicbergu; już widzieliśmy trzy rodzaje: jeden z pięknym czarnym połyskiem, drugi srebrno-biały, a trzeci o sierści żółtej lub brązowej; moja zdobycz należy do tego ostatniego gatunku. Czując się odkrytym, mój lis rzuca się ku kracie i za zbliżeniem warczy i pokazuje małe spiczaste ząbki. Zaledwie przy wielkiej ostrożności udało mi się założyć mu kaganiec i związać sznurkiem łapy poprzez małe otwory, zostawione przy spojeniu desek. Obezwładniwszy go w ten sposób, przyciągam go do domu Pike’a, gdzie mój powrót ze zwierzyną, uwiązaną na długim powrozie, wzbudza ciekawość i ogólną wesołość.
Miałem nadzieję przywieźć mego liska do Frań-cyi; zamknięto go w klatce, gdzie odbierał nazbyt częste wizyty ciekawych; ktoś z tych ostatnich nie zamknął dość starannie drzwi od klatki i lis szpicber-ski, który w swej chytrości nie ustępuje w ni-czem lisom naszym, otworzył sobie klatkę i czmychnął; widziano go nawet, jak się zatrzymywał ironicznie przez chwilę przed Ballong-husem, gdzie go zapewne żaięły zrr.iarty, jakie tam w ostatnich czasach wprowadzono.
IV.
Wypakowanie i przygotowywanie balonu.— Napełnianie gazem.
12 czerwca. Dwa tygodnie upłynęły od chwili naszego przybycia na wyspę Duńczyków; roboty około szopy były prowadzone nadzwyczaj szybko i, jak to Andree przewidział, można już dziś umieścić balon w Ballong-husie. Ogromne płótno namiotowe, składające się z 8 równych części, przymocowano na całym obwodzie szopy, od połowy jej większości; płótno to podnosi się w górę za pomocą lin, złączonych u szczytu budowli.
Tym sposobem otrzymuje się wygodne schronienie przed śniegiem i deszczem do przygotowania balonu.
Wyładowanie Virgo już ukończone; statek ten oczekuje tylko rozstąpienia się lodów, by ruszyć w drogę. Idziemy na pokład wypić poncz pożegnalny.
13 czerwca. Dzisiaj przy niedzieli chcieliśmy wybrać się na wycieczkę szalupą parową, jest jednak niepodobieństwem ruszyć się z naszego więzienia; wiatr północny, panujący wszechwładnie w ostatnich dniach, nagonił ogromne kry lodowe, oderwane od lodników. Razem ze Strindbergiem przez cały dzień fotografujemy te fantastyczne masy pływające.
Virgo pozostał w niewoli.