138
nie się strumienia gazu w atmosferze. Czynnik ten zazwyczaj uchyla się z pod naszej uwagi i powietrze wyobrażamy sobie jako coś nieruchomego. Tymczasem przeciętna szybkość powietrza wynosi u nas zwykle 3 metry na sekundę, a przy zupełnej ciszy jeszcze przekracza '/2 metra na sekundę.
Gdybyśmy zatem przyjęli, że słup atmosfery sięga tylko 100 stóp na wysokość i że porusza się wciąż ze średnią tylko szybkością, to już wtedy wyliczylibyśmy, że kwas węglany wszystkich płuc i kominów Paryża i Manchesteru nie wystarczy, aby na tyle zwiększyć jego zawartość w powietrzu, iżbyśmy przy pomocy naszych zwykłych metod analitycznych mogli to skonstatować.
Zdobywszy taki pównik, musimy wyciągnąć z niego ten logiczny wniosek, że skoro nie można znacznie zwiększyć zawartości kwasu węglanego w powietrzu, to i zmniejszyć jej przez roślinność także niepodobna.
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że Węgiel wszystkich roślin na kuli ziemskiej pochodzi z kwasu węglanego, który unosi się w atmosferze, znajduje się w wodzie i ziemi, to też wiele osób jeszcze przypuszcza, że w powietrzu leśnem powinno być znacznie mniej kwas i węglanego, niż w powietrzu ulicznem, miejskiem lub na pustyni. Otóż mogę ich ze swej strony zapewnić, iż są w błędzie, ponieważ zarówno na placach miejskich, jak i w zadrzewionych ogrodach znajduje się jednakowa ilość kwasu węglanego, a na dowód mego twierdzenia przytoczę t. zw. argn-mentum- ad kominem.
Prof. Zittel z podróży swojej po Libijskiej pustyni przywiózł mi w zamkniętych hermetycznie rurkach szklanych próbki powietrza, brane ze szczerej pustyni i z oazy. Próby w mojej pracowni w Monachium badałem na zawartość kwasu węglanego i przekonałem się z łatwością, że zarówno te, które brane były z piaszczystej pustyni, jak i te, co pochodziły z najzieleńszej oazy, pod tym względem nie różniły się wcale.
Podobnież ma się rzecz i z zawartością tlenu w powietrzu. I w tern roślinność nie wywiera widocznego wpływu. Dopóki metody badań analitycznych nie były dosyć ścisłe, dopóty się zdawało, że ilość tlenu ulega znacznym wahaniom. Tak np. w latach trzydziestych naszego stulecia wybuch cholery przypisywano chwilowemu zmniejszeniu się zawartości tlenu w miejscowościach dotkniętych zarazą, a tu i owdzie wykonane analizy zdawały się popierać to przypuszczenie. Hypoteza taka wydawała się dosyć prawdopodobną, ponieważ ogólnie panowało przekonanie, że w błotnistych podzwrotnikowych stronach, gdaie cholera ma swoje stałe siedlisko, wskutek olbrzymich mas gnijących na powietrzu ciał, zawartość kwasu węglanego musi się odpowiednio zmniejszyć.
Odkąd wszakże B u n s e n opracował ścisłą metodykę analizy gazów, stwierdzono, że zarówno na szczycie Montblancu, jak i w środku miasta lub na błotach Dolnego Bengalu zawartość tlenu w powietrzu pozostaje zawsze ta sama. Nie bywa ona także większą w leśnem powietrzu, niż na morzu lub pustyni.
Dziwnem się to na pozór wydaje, że pomimo, iż żyjące rośliny wydzielają tlen, a pochłaniają kwas węglany, będący produktem nieustannych procesów palenia i gnicia -— niepodobieństwem jest pochwycić te różnice za pomocą jakiejś miary lub wagi. Zrozumieć to jednak łatwo, jeżeli się weźmie pod uwagę najpierw ruchliwość a następnie obszar masy powietrza, otaczającego kulę ziemską.
Ciężar tej masy, jak nas o tern poucza barometr, jest w stanie zrównoważyć słup rtęci wysokości 760 milimetrów, czyli, że gdyby powierzchnia kuli ziemskiej pokryta była grubą, przeszło na a/i metra warsty/ą rtęci, to mielibyśmy w tem miarę istotnej wagi powietrza, ciężącego nad ziemią. Z ciężaru tego, który wyraża się w cyfrach wieloma bilionami ki-