150
wtedy harem matki i zaczynają uczęszczać do szkóf; obowiązani są od tej chwili zachowywać posty i przepisy swej religii. W dniu obrzędu ubrani w kosztowne jedwabie wśród licznego orszaku, przy dźwiękach hałaśliwej muzyki przeciągają przez ulice miasta. Wkoło nich krewni i przyjaciele sypią sól, jako środek niezawodny przeciw urokom i złym spojrzeniom. Bo też wiara w uroki i czary jest tak powszechną na Wschodzie, że nawet najwyższe klasy ludności otrząść się nie mogą z przesądów i zabobonów, a każdy muzułmanin dla zażegnania czarów nosi przy sobie amulety, t. j. wyjątki z Koranu, zaszyte w aksamitnych torebkach lub medalionikach.
Huczne igrzyska i gwarne zabawy są wistocie dla Arabów niejako potrzebą ich natury bujnej, obdarzonej gorącą, na wpóldziecięcą wyobraźnią, której rozwaga zimna, ani surowe zasady nie krępują. Arab nie doje, nie dośpi, ale bawić się musi z całą swobodą i nieokiełznaną wesołością. Charakter jego jest w tern wręcz przeciwny charakterowi Turka lub Persa. Turek poważny, małomówny, unika gwaru i prowadzi życie ciche i spokojne; Arab zaś krzykliwy, gadatliwy, szuka ruchu i wrzawy. Posiada za to um}’sł o wiele bystrzejszy od Turka i wyższe do nauk zdolności. Jednakże prawość i szlachetność charakteru o wiele jest wyższą u Turków, niż u Arabów. Jako dowód przytoczę tu fakt mały, który mi żywo utkwił w pamięci.
Zwiedzając jedną ze starożytnych dzielnic Kairu, spostrzegłam starego żebraka, siedzącego pod murena i darząc go jałmuużną, przez omyłkę dałam mu pieniądz złoty, zamiast piastra. Jakież było moje zdziwienie, gdy ów żebrak, dogoniwszy mnie w ulicy, zwrócił mi pieniądz, mówiąc poważnie: „Ty pewno chciałaś mi dać grosz biały i przez omyłkę dałaś żółty. Zachowaj go dla siebie, a daj mi grosz biały; ja równie szczerze podziękuję Ci za ten cenny dla mnie podarek. “
Dowiedziałam się później, iż starzec ten był Turkiem; Arab byłby tego nigdy nie uczynił, gdyż jest nadto chciwym i przebiegłym.
Mając w Kairze przez lat kilka służbę arabską, mogłam bliżej poznać usposobienie i różnicę charakterów niektórych szczepów ludności egipskiej. Służący nasz był to Sudańczyk z Berberu, usłużny, pojętny i, jak na Araba, dość pracowity, przywiązany był do nas niezmiernie, mimo tego nie w^ahał się oszukać nas i wywieść w pole, gdy się do tego dobra zdarzyła sposobność. Pewnego razu, po kilkole-tniej już służbie, ukazał się zrana zapłakany, z ustami zbladłemi i błagać mnie zaczął, abym go na kilka tygodni uwolniła od służby, gdyż ojciec konający wzywa go do siebie. Litując się nad nim, obdarzyłam go hojnym bakczyszem i wyprawiłam w podróż. W kilka godzin potem dano mi znać, że służący nasz przyjął służbę za bardzo wysoką opłatą na jednym z okrętów Cook’a. Cała opowieść o konającym ojcu okazała się zręcznie osnutą bajeczką. Innego znów usposobienia był nasz ogrodnik, prosty tellach, rysami twarzy i formą czaszki przypominający staroegipskie rzeźby. Umysł miał tępszy, ale charakter nadzwyczaj łagodny, prawie lękliwy7. Schodząc o świcie do ogrodu, widywałam go często, jak ranną skończywszy modlitwę, przyglądał się z radością świeżo rozkwitłym kwiatom, pieszcząc je i całując po kolei. Jedną z wybitnych cnót muzułmanów jest miłosierdzie względem współwyznawców, posunięte często do granic tak dalekich, że porządek domowy cierpieć na tern musi. Wchodząc do kuchni naszej, zastawałam często odartych żebraków, dzielących posiłek naszej służby, a pod bramą domu lub w sieni na tapczanie, przeznaczonym dla stróża, wysypiali się zazwyczaj rozmaici obcy przybysze. Widząc zdziwienie moje, słudzy nasi tłómaczyli mi, że Prorok nakazał: jeśli Allah dał ci dwa ziarna ryżu, to jedno ziarno odstąpić masz uboższemu od ciebie.