226
wędy ze znajomymi przed domem organisty lub w karczmie. „Biedy na mnie nimas nijakiej. Roboty doma nimam...“
Pod tym względem miał on wiele wspólnego z Sokratesem, który też, zamiast siedzieć w domu z Ksantypą, wolał filozofować na rynku, w otoczeniu młodzieży ateńskiej, a żonie pozostawiał wszystkie kłopoty gospodarskie. Wogóle przypominał Sabała niejednym rysem Sokratesa, choćby tym jednym tylko, że, jak Sokrates, sam nic nie pisał, pozostawiając to swoim utalentowanym uczniom i czcicielom: bo jak Platon w swych djalogach dał wierny obraz filozofji Sokratesa, tak Witkiewicz w swych książkach utrwalił cały sposób myślenia Sabały; a czem dla życia Sokratesa był Xenofont, tem dla Sabały stał się Stopka, jako powołany biograf.'Nie da się zaprzeczyć również, że jak Sokrates był popularnym filozofem na tle Aten i Grecji, tak Sabała był na swój sposób filozofem w Zakopanem i na Podhalu.
Filozof ja Sabały, choć w ciaśniejszym zakresie, też miała wiele wspólnego z filozofją Sokratesa, bo jak mędrzec ateński sceptycznie odnosił się wobec bogów i panującej religji, a głównie swe zasady opierał na etyce i miłości bliźniego; tak samo Sabała, mający wiele zastrzeżeń w lcwestjach religijnych, przedewszystkiem wygłaszał nauki, mające za podstawę moralność chrześcijańską.
Religijność Sabały, z punktu widzenia katechizmowego, pozostawiała nader wiele do życzenia i z nauką kościelną oficjalną nieraz stała w dość jaskrawej sprzeczności.
Przedewszystkiem o Bogu miał pojęcie... dziwne, gdy twierdził: „W Pana Boga wierz, ale Mu nie wierz". A więc polegaj na sobie, na Pana Boga się nie spuszczaj. Nie znaczyło to jednak, by Sabała nie wierzył w Boga. Owszem, pod tym względem był deistą, tylko, że to, co myślał o Bogu, nie zawsze było w zgodzie z katechizmem. „Ociec Stary —■ zdaniem Sabały — pierw, niźli świat stworzył, wiedział, jako na nim bedzie". Dlatego też „majestat boży granicy nie ma nijakiej, a tego cłek wypowiedzieć nie może“. Mimo to, jak
wszyscy górale, tak i Sabała, wyobrażał sobie „majestat bo-zy“ w antropomorficznej postaci starego doświadczonego gazdy, który ma pola i lasów „mnoheńko", więc też hojnie rozdaje ludziom dobrym, stara się o nich, „bo ma z cego“, Ma ludzi i zwierzęta pod swojem panowaniem, ale władzę nad zwierzętami dał lwu, a „orłorri nad ptactwem". Wszystko na świecie przez Mego stworzone, ale woli ludzi, „bo sie ś nimi może dogadać". „Ojciec Stary", w pojęciu Sabały, mieszka w chacie „całej cyfrowanej" z ławami po pod okna bogato rzeżbionemi z osobliwie pięknym sosrąbem", a nosi się po góralsku, a więc oprócz zwykłego ubrania chodzi także z torbką, a w niej ma składak. Gospodarstwo posiada duże, bo też pomagają Mu w zarządzie aniołowie, „bo by se ta sam rady nie dał". Jako mądry gazda chodzi, dogląda roboty i zachęca do pracy, a ludzie nieraz całe kopy snopków znoszą na sobie, by się tylko jemu przypodobać. Czasem gniewa się Pan Bóg na swych mądrzejszych poddanych t. j. ludzi, to też karze srogo „złemi rokami" w których się nic nie rodzi i są postrachem dla całej ludności.
Głównym pomocnikiem „Ojca Starego" jest „Paniezus", który głównie zajmuje się sprawami ludzkiemi, do których Pan Bóg naogół mniej się wtrąca. On też dba głównie o zbawienie ludzi, co także pociąga za sobą, że ma do walczenia z djabłem o dusze ludzkie. Dlatego Sabała, który wiedział o tern, nie bał się djabła, bo ufał w moc Chrystusową. „I co sie ja djabła mam bać, mówił, kie Bóg przenajświętszy za mnie cierpiał, to tobie odemnie zasię!" A jeśli Panu Jezusowi cierpieć i umrzeć na krzyżu za grzesznych ludzi i dla ich odkupienia wypadło, to trochę w tern było także winy i „Ojca Starego", który, tworząc człowieka, zamiast stworzyć doskonałość, stworzył go słabym i ułomnym, podatnym do grzechów wszelkiego rodzaju; co Sabała wypowiadał w krótkiem zdaniu, tłumaczącem także i jego różne słabe strony: „Jakiegoś mnie, Panie Boże, stworzył, takiego ma-s“. Gdyby nie
15*