234
Zaadresowawszy kopertę oddał ją oddźwiernemu, żeby ją oddał wicehrabiemu.
Raul czuł się teraz znacznie zdrowszym tem więcej jeszcze od chwili, kiedy Filip, jego brat cioteczny, podjął się jego obrony. Raul w prostocie serca swego sądził, że on jako jego tak blizki krewny musi go dzielnie bronić.
Nazajutrz, w dniu w którym go odwiedził doktór Gilbert, poszedł do Filipa. Filip zajęty był właśnie szkicowaniem obrony Raula i skoro tylko zobaczył wchodzącego Raula, zbliżył się do niego i powitał go bardzo napozór serdecznie.
— Widzisz kochany kuzynie, zajmuję się już twoją sprawą. Zacząłem kreślić obronę, ale właśnie byłbym poprzestał pisać, bo bez twój pomocy z pożytkiem pracować dalój nie mogę. Musisz mi opowiedzieć, coś robił od czasu ostatniej choroby wuja, dzień po dniu, godzinę p® godzinie aż do chwili pogrzebania go w Compiegne.
— O mój kuzynie, z największą chęcią. Rozporządzaj mną, choćby od zaraz. Stoję na twoje usługi.
— Najprzód zjemy śniadanie a potem zabierzemy się do roboty.
W tej chwili baronowa de Garennes ukazała się we drzwiach uśmiechnięta i serdecznie wyciągnęła rękę na jego powitanie.
Raul czuł się głęboko wzruszony.
O jak ta kobieta potrafiła dobrze udawać!
Oznajmiono śniadanie!
Raulowi serce zabiło. Miał za chwilę ujrzeć bogdankę swego serca. I ujrzał. Genowefa zajęła już miejsce w sali jadalnej. Oboje zamienili napozór
zimny ukłon, który jednakowoż był wymowniejszy • dla nich jak wynurzenie swych uczuć.
Po śniadaniu Filip z Raulem zamknęli się, żeby się zabrać do pracy.
Baronowa z Genowefą zaś przeszły do salonu. Pani de Garennes pilno było rozmówić się teraz z Genowefą w sprawie małżeństwa ze synem.
W chwili też, kiedy się zabierała do czytania, baronowa lekko ręką dała jój znać, że chwilowo ma odłożyć książkę na bok.
— Zostaw tę książkę, moja droga, chwilowo czytać nie będziemy. Nie ma nic pilnego. A teraz musimy pomówić w interesie nieskińczenie ważnym.
Genowefa ciekawie spojrzała na baronową,
— A wiesz ty w jakim interesie — ciągnęła baronowa dalśj — w twoim.
— W moim ? — zapytała Genowefa zdumiona.
— Tak w twoim, moja śliczna. Przybliż się do mnie.
Genowefa przysunęła krzesło.
Baronowa uśmiechając się i nadając głosowi swemu pieszczotliwość, ujęła rękę Genowefy.
— Moja ty kochana, ty nie wiesz wcale, jak ja ciebie kocham.
— O ja wiem pani, że jesteś pani dla mnie dobrą i nie wiem, czem się za to odwdzięczę. Jest mi też tu u pani jak u mój wlaśnćj matki w Nau-teuil-le-Haudoin.
Baronowa skorzystała z ostatnich słów.
— Czy prawda ? Pragnęłabym rzeczywiście, żebyś w swojem sercu mogła wzbudzić uczucie dla mnie, jakie ma córka dla swój matki.
— Och pani, ja tu jestem bardzo szczęśliwą.