250
trzy teksty są pod względem autentyczności sobie równe, z tą różnicą jedynie, że tekst Sienkiewicza jest najartystyczniej-szy, tekst Dembowskiego ma wszelkie znamiona, że jest niewątpliwie zaaprobowany przez samego Sabałę (ile że Dembowski żył z nim w najściślejszej przyjaźni), a tekst Stopki jest najkompletniejszy ze wszystkich, najbardziej obfitujący w drobne a wielce charakterystyczne szczegóły. Najwyżej też stoi pod względem językowym, jeśli chodzi o czystość gwary góralskiej.
W każdym razie wszystkie te trzy teksty, zestawione obok siebie, dadzą najdokładniejsze wyobrażenie o tern, jak Sabała warjował i modelował swoje tematy, jak je opowiadał nie stereotypowo, lecz z „warjacjami bez końca“.
Oto trzy rzeczone teksty:
Prosem piknie wa-sych miłości, raz seł chłop ze świdrem i rąbanicą, do Nowego Targu na siacie. Jakoś pod Poroninem stowarzysyła się z nim stara baba. Chłop, że był mądry gazda, poznał Śmierć i zara myśli, jako się jej pozbyć. Wzion wrer ście wiercić dziurę do wirby, wiercił póki nie wywiercił, a potem w nią zagląda.
Set raz —• prosem pieknie ik miłości — budarz na zarobek do miasta. Zracno już było, ale ze miał zaru-conom cieślice i świder bez ramię, toz to, co krocy, to mu świder o cieślice zwoni, haj. Usłysała zwonie-nie śmierzć, co na Bańkowkach, hłopa brała i wyskocyła na dróge jako stara baba ku niemu, stowarzj^-sowała sie ś nim i i-dzie dołu drogami, haj. Hłop, ze był mądry gazda, poznał zaraz śmierzć i myśli, jako sie jej pozbyć ma. Nie wielo myślący, kie przyśłi tym-
Raz set budarz na robotę do miasta, a niós cieślice i świder, i stowarzysyła sie ś nim jakasi stara baba, a wysoka i chuda. On zara poznał, ze to je śmierzć, ale nic nie pedział, ino seł drogom, ka były wirby hrubje, dudławe, wzion świder i wywiertał dziurę do ty wirby.
— Cego' patrzys? pyta śmierć.
— Chces uznać, to sama zairzyj.
Zaźrzała Śmierć do dziury, nie widzi nic; a bez ten czas ociosał se chłop rąbanicą bukowy kołek.
— Nie widzę nic, powieda Śmierć.
—• Wleź całkiem, to obacys.
Ledwie Śmierć wlazła całkiem, zatkał ci ją chłop—prosem piknie—bukowym kołkiem, przybił kołek obuchem i poseł.
Aż tu rok po roku idzie, chłop żyje i żyje; ludziska przestali umierać; zajaziło sie od nich w Zakopanem, w Białym Dunajcu, w Chochołowie, wsę-dy, ze cłek koło deka stał, jako smereki stój om w borze. Chło-pisko się zestarzało, bieda pocena go gnieść, robić juz nie mogło. Naprzykrzyło mu się w ostatku zyć, case do Białego Dunajca, sjon błop świder z ramienia i wzion wiertać dziurę do wierby, pokiela nie wywiertał, a pote za-ziera do niej.
— Cego tam pą-trzys — pyta sie go śmierzć.
— Kces sie przekonać, to sama za-źrej. Tam na dół widno het prec do świata, a ta mnohenko lu-da, a staryk najwięcej, haj.
Wyskrobała sie śmierzć na wierbę, zaznała do dziury, ale nie widzi nie. Wlazła cała, coby lepiej było uźreć.
Hłop za tela okrzesał cieślicom kołecek kwardy ze sęcke, przybieł ś nim śmierzć we wierbie i poseł, haj.
I dobrze nie barzo, co sie nie robi, roki wielgie lecom, hłop żyje i żyje. Ludziska przestali tez umierać i zajaźieło się od nik w Zakopanem, w Ko-ścieliskak i na Bań-kówkak i sędyj, ;ze cłek koło cłeka stał jako smreki w huś-ciawie, haj.
Naprzykrzyło sie, prosem pieknie ik miłości, i hłopu juz zyć
— A co hań robis?
— A zaźryj, to o-bacys co robiem. Wlazła w dziurę.
— Nic nie widzem.
A on gada:
— Ino wliź lepi!
Wciągła sie het z
nogami, chłop wzion zakrzesał pilno kołek bukowy...
„Kieś ta wzlazła, to se siedź!“ I zabił dziurę.
I ludzie bez długi cas nie marli, zajaziło sie ludem na święcie, ba jakoż mieli u-mierać, kie śmierzć we wirbie zabita?... Ale i on budarz zył długie casy, dzieci mu porosły i wnęki, sam ostał, robić ni móg, kotwiło mu sie na świecie i prosił Boga o śmierzć. Ale umieraj-ze, kie i śmierzci ni mas, haj! Dopiró se zbacył, ze