63
W r. 1797 przybywa do stolicy, gdzie zastaje teatr pod przewodem Truskulawskiej, występuje na scenę, i odtąd przez lat 26 był roskoszą publiczności Warszawskiej. Zbierał od początku do końca zawodu swego ciągłe oklaski, a imię jego było tak powszechnie znajome, że zawsze prawie teatr był pełny, ile razy miał na scenę wystąpić. Pisarze dramatyczni starali się usilnie, aby Żółkowski przyjął jakąkolwiek rolę wfich utworach, bo byli pewni powodzenia sztuki, tak umiał bowiem rzecz nic nieznaczącą podnieść i uświetnić, a przedmiot suchy, natchnąć życiem i świeżością.
Oprócz gry na scenie, pracował dla niej i piórem: literatura dramatyczna pomnożoną została przez niego 74 dziełami, pomiędzy któremi są oryginalne, jak opera Szarlatan (’). Komedya Świątynia nudów, i kilka napisanych do czasowych okoliczności; wiele tłómaczył i naśladował, z tych ważniejsze: Wszystkowiedz, Dwóch Siechiechów, Pałac Lucypera, Guwerner, Mali protektorowie, Kozioł, Czaromysł, Dwóch Piotrów, i wiele innych, wszystkie znalazły chętne przyjęcie od publiczności.
Na lat kilka przed zgonem, Żółkowski zaczął uczuwać wewnętrzne, nader dotkliwe boleści, za nadto ufając czerstwości i sile własnego zdrowia , mniój zważał na nie, i zbywał uśmiechem troskliwość przyjaciół radzących wczesny ratunek. Scena była jego żywiołem, niemógł się od niej oderwać; dręczony bólem, występował zawsze z tym pogodnym obliczem, z tą swobodną wesołością, tak że publiczność rozweselona Żółkowskiego talentem i dowcipem, nie mogła do-strzedz wewnętrznych cierpień, których doznawał artysta, w chwili gdy teatr cały trząsł się od śmiechh, i powszechne grzmiały oklaski. Żółkowski w tem przyjęciu , w tym śmiechu i oklaskach, szukał ulgi i osłody w bólach, one przygłuszały w nim cichy jęk, ciche westchnienia.
Dyrektor ówczesnego teatru narodowego L. Osiński, troskliwy o zachowanie zdrowia tak znakomitego artysty, ułatwił mu podróż do wód zagranicznych. Żółkowski przeczuwał swój zgon blizki. Udał się do wód Szlązkich, ale ratunek był późny. Za powrotem ukazał się na scenie po-dwakroć, i w sile wieku zakończył dni swoje, nietylko z żalem Warszawy, sceny, towarzyszów sztuki, przyjaciół krewnych i znajomych; ale całego kraju, gdzie tylko język polski dosięga.
Cóż imię Żółkowskiego tak zdołało upowszechnić ? czy talent wielkiego artysty, czy pisane i tłómaczone sztuki teatralne ? Ale to imię brzmiało w zapadłych ustroniach kraju, pod poddaszami ubogich ziemian, którzy w życiu swojem nie widzieli teatru, ani żadnej dramatycznój sztuki nie czytali; czemuż to więc przypisać?
Oto została po nim mała książeczka, a na jej pierwszej stronnicy wypisany jeden wyraz : Momus. Pojedyńcze tego pisemka numera, drukowane starym i zbitym drukiem, na szarej bibule, rozłatały się po całym kraju; a gdzie taki świstek zawitał, zbierało się grono ciekawych—wszy-
(') Po zbyt wczesnym zgonie tego artysty, wydano tę operę w 2aktach z muzyką Karola Kurpińskiego, p. n. ,,Szarlatan, czyli wskrzeszenie umartych". Warszawa 1828 r 8-o. Do wydania tego załączono trafny wizerunek artysty, a pod nim taki dwuwiersz.:
„Mistrzowskim w sztuce swojej postępując torem ,
Byt rozkoszą słuchaczów, a grających wzorem.”
Dochód ze sprzedaży tego dziełka, obrócono na wystawienie Żółkowskiemu pomnika grobowego na Powązkach.