IV. 11.
ZWmsŁAWA.
215
Jakkolwiekbądż tedy tłomaczyć będziemy całą sprawę, czy, że Gdańsk był pierwotnie tylko prefekturą polską, czy że dwaj pierwsi znani nam jego rządcy nie pochodzili z rodu książąt, z dawna i bez przerwy w ostatnich czasach tamże panującego, czy wreszcie, co najprawdopodobniejsza, że zaszły oba wypadki razem, — przyznamy, że w zasadzie nie będzie żadnej trudności w odniesieniu przytoczonej na wstępie wiadomości Kadłubka o małżeństwie niniejszej córki Mieszka do małżeństwa jej z Mszczujem; boć marchia gdańska to nie dukat w śeisłem tego słowa znaczeniu, a Mszczuj to nie syn panującego księcia; dlatego to małżeństwo mogło się Kadłubkowi wydawać mezaliansem (minii.s honedum consilium), którego nie mógł stawiać na równi z innymi świetniejszymi związkami dzieci Mieszkowych, choćby nawet z związkami z książętami Pomorza zachodniego. Przyznamy także, że nic nie będzie stało na przeszkodzie w późniejszym władcy Gdańska Mszczuju widzieć owego dawniejszego nadzorcę poborów Mieszka Starego na Pomorzu, bo Mszczuj uzyskał rządy dopiero po Samborze, a przedtem był tylko wiehnożem pomorskim, jak przed pierwszym upadkiem Mieszka (1177 r.) wielmożern takim, a nie jeszcze rządcą Gdańska, był zapewne i Sambor. Temu to potężnemu panu mógł Mieszko snadno powierzyć tyle ważną funk-cyą, jak nadzór nad poborami w eałem Pomorzu.
Ażeby usunąć wszystkie, jakieby tu powstać mogły wątpliwości, musimy dotknąć jeszcze jednego pytania: czy można przypuścić, iżby Mszczuj. brat Sambora, którego Kazimierz Sprawiedliwy ustanowił rządcą w Gdańsku, który blisko spokrewniony był z Żyronem. jednym z najbardziej zaufanych doradców Kazimierza, łączył się z Mieszkiem i dopomagał mu do odzyskania panowania właśnie w chwili, kiedy Mieszko stracił tron na korzyść Kazimierza, i jak z istoty rzeczy wynika, stał w obozie przeciwnym Kazimierzowi? Na to odpowiedzieć trzeba, że pomoc, której nowy zięć udzielił Mieszkowi. nie była skierowaną przeciw Kazimierzowi, ale przeciw Odonowi Mieszkowicowi, który ojca wygnał z Wielkopolski, i zmierzała też tylko do odzyskania Gniezna i dalszego terytoryum wielkopolskiego; a Kadłubek1) przydaje wyraźnie, że Kazimierz skrycie sympatyzował z temi usiłowaniami Mieszka i podał mu nawet jakąś sposobność do odzyskania utraconej ojcowizny (frałre, ut aiunt, occulciorem Uli rec uperand i opportn nitatem sitggerente). Jaką była ta sposobność, nie wyjaśnia Kadłubek, ale czy nie najprostszem będzie tu tłomaczenie, że Kazimierz patrzał przez palce, kiedy z podwładnej mu marchii gdańskiej dawano Mieszkowi pomoc, a może nawet do tej pomocy skrycie nakłaniał i zachęcał? llypoteza o małżeństwie Mieszkówny z Mszczujem nie natrafia więc z tej strony na jakąkolwiek przeszkodę, a owszem zdaje się tu nawet znaohodzić pewne poparcie.
Wnioski, jakie aż dotąd wyprowadziliśmy, miały na celu tylko uprzątniecie trudności, któro powyższemu przypuszczeniu mogłyby stać na zawadzie; zwracamy się teraz do rozpatrzenia dowodów dodatnich.
z rodu. kń.óry (niegdyś, ale nie bezpośrednio przedtem, jak zaraz okażemy' dzierżył w tych stronach władzę książęcą; być może. iż on to właśnie jest potomkiem owego Świętopełka, który za czasów Bolesława Krzywoustego wykonywał tu prawa książęce. Wątpię jednakże, iżby czy to jego czy jego bezpośredniego przodka można uważać za rzeczywiście panującego księcia (na Staruj* rodzie i na Świecili). Pumiacya jego na rzecz Johannitów z r. J19G jakkolwiek obejmowała obszerne posiadłości, da się dostatecznie wytlomac/.YĆ, jeśli go sobie wyobrazimy jako potężnego wielmoża; tytuł zaś, którego sam używa w rzeczonym dokumencie ig ua/isenmjut unus tP prindpibns) niepodobna, iżby mógł wskazywać na księcia panującego; stanie się on zupełnie zrozumiałym, jeśli mu nadamy znaczenie: jeden z wielmożów pomorskich. Princ,ps oznacza w istocie w terminologii ówczesnej nie tylko księcia rządzącego, ale i potężnego pana prywatnego. Dochował się jeszcze inny dokument, rzekomo przez. Cir/.y-rnisława w r. IlikS na rzecz johannitów wystawiony (Perl ba cli. Poiuinerell. Ukdbuch nr. Uh, w którym tylu) brzmi wprawdzie jak poprzednio: ■lualisaimiur unus b pr/uripibus Pomsrani,-. ale przewieszona pieczęć nosi w otoku napis: SigiUtim Grimi-hii ducis Pomorani,’; dokument ten jednak, podobnie jak i pieczęć, jest niewątpliwie późnym falsylikalem. któremu za wzór służył autentyczny dypionml z r. 1108. W obu dokumentach (a więc i autentycznym), wydziela Grzymisław Johannitom posiadłości ds p:s' .-/o hsrsditalc nwa uh aris st aluzds nnds nahi relicta; i tutaj więc zwrócony jest wzgląd na prywatno-prawny tytuł własności, wynikający z dziedziczenia, co wskazuje, z przyczyn poprzednio w tekście wyłuszezonych. że i jego. a prawdopodobnie też jego (■przynajmniej najblrszego) przodka za książąt w śeisłem znaczeniu uważać nie można, i Odmiennie, choć, jak mniemam, nietrafnie tłumaczy ten ustęp Małecki. Slud. herald. I. 25H). Przydomek Knezota można zatem uważać co najwięcej za wyraz utrzymanej jeszcze tradycyi pochodzenia z niegdy książęcego (rządzącego! rodu. Jest bowiem rzeczą możliwą, że po zwycięskich wojnach Krzywoustego przeciw Świętopełkowi, których końca i rezultatu Gall nie opisał. Świętopełk został zmedyatyzowany; •charakterystyczną jest rzeczą, że od czasów Świętopełka aż do pojawienia się w bistoryi marchii gdańskiej pod Samborem I, r. 1177 luli 117<S. nie ma jakiegokolwiek śladu istnienia i działania książąt wschodnio-pomorskich.
1) Mon. Pol. H. -105.