168
nieść zwątpione w mądrość jego umysły. \ Więc nalegał na Srzyneckiego, ażeby działał zaczepnie.
Dał się nakłonić wódz Polski do ruchu zaczepnego. Ten miał być wykonanym na- i przeciw gwardyom Moskiewskim, zostają-cym pod dowództwem wielkiego księcia S Michała brata cara.
Potrzeba było ruch ten ukryć przed Dy bi- ) czem i jego szpiegami, ażeby podczas nie-bytności wojska nie pokusił się o Warszawę. To się udało zupełnie. I choć Dybicz j próbował nacierać — małe oddziały Polskie s stojące naprzeciw niego, wydały się jemu być calem wojskiem Polskim. Gdzie zaś j to się znajdowało, dowiedział się dopiero, gdy już przeszło Narew. j
Gwardye liczyły dwadzieścia tysięcy, \ wojsko Polskie przeciw nim użyte czter- > dzieści cztery tysiące. s
Wprawdzie oddzielił Skrzynecki gene-rała Łubieńskiego z oddziałem i posłał go \ do Nura, aby wzbronić Dybiczowi przeprawy przez tę rzekę, gdyby się dowiedział był przypadkiem o ruchu wojska Polskiego i j z gwardyami chciał się połączyć. Posłano l także pod dowództwem generała Dębińskiego oddział wojska do Ostrołęki, aby przeszkodzić generałowi Saken wpaść na tył wojska Polskiego w czasie boju z gwardyami. j
Jasiek. No! To te gwardye musiało i wojsko Polskie w pień wyciąć, albo w świat j rozgonić! <
Stan. Na nieszczęście czuły się one słabszerói i cofały się. Skrzynecki zaś, choć \ mógł ich do boju przymusić, czekał wciąż l czy go nie zaczepią. Małe tylko stoczono utarczki.
Gwardye cofnęły się aż do Litwy. Wojsko Polskie wprawdzie postępowało za nie- i mi, lecz w tern był już cel chybiony. Po- \ trzeba było na nie wpaść raźno i pobić, j a potem natrzeć z boku na armią Dybicza. Tego się spodziewało, pełne zapału wojsko Polskie.
Lecz się Skrzynecki namyślał, kiedy się i było bić potrzeba, a gdy już bez boju za- \
gonił się aż do granic Litwy — dał mu znać Łubieński, że Dybicz w celu przecięcia mu z boku powrotu, z całą armią zdąża na niego. Oddział Łubieńskiego musiał się już przebijać pomiędzy nieprzyjaciół. Siedmiuset żołnierzy od gwardyi wziętych w niewolę przez Łubieńskiego było jedy-nem zyskiem tój przezornie zaczętój, lecz nie przeprowadzonej odważnie i raźnie wyprawy. Teraz trzeba się było cofać co tchu, bo Dybicz wiedział, że się mu potrzeba było połączyć z gwardyami dla wzmocnienia ich i siebie.
Skrzyneckiemu zaś wypadało się bić, jak nie z gwardyami, to z Dy biczem, aby temu ich połączeniu przeszkodzić. Lecz Skrzynecki ufał w jakąś tam obcą pomoc. Co Austrya myślała, dowiedział się z przygód Dwernickiego. Ufał znowu, że Francya odezwie się za Polską, dla tego zdawało mu się, że nie trzeba losów Polski narażać w boju stanowczym.
Bart. I cóż na tem zyskał?
Stan. Stracił po wielkiój części dotąd nabytą sławę i zgubił sprawę ojczystą na długo. Pomagać lubią ludzie tym, co się garną do świata, co dowodzą że maję siłę i życie.
Wójt. Takim pomagać nie trzeba, bo sobie sami pomogą.
Jasiek. Ależ bo do licha! Wszak i siła była.
Stan. I w miarę zwycięztw byłaby wzrastała. Gdyby było pobić gwardyę, Dybicza wojsko i tak już zestraszone, byłoby do reszty straciło odwagę. Można go było odeprzeć daleko i przenieść wojnę w pro-wincye dawnićj Polskie, gdzie miejscowe powstania i siły, byłyby zdwoiły potęgę Polakow.
Nietylko stracono, co można było uzyskać, ale Skrzynecki nie umiał uniknąć boju w złym miejscu i czasie niestosownym. Wracając dał w Ostrołęce wojsku wypoczynek, nie wierząc, aby Dybicz mógł go tam napaść.
Pod Ostrołęką przepływa rzeka Narew. Wojko Polskie po części przeszło most