wania sądowego poniesie jego koszty, więc się uspokoił. -Jj
W wyniku tej pierwszej awantury, zakończonej interwencją p0|jCjj wyprowadziłam się z domu, zapadła decyzja, że nie będziemy wszyscy mieszkać razem. Oboje z bratem prawie skończyliśmy już studia, każde z nas ma osobne lokum. Ja mieszkam z Renatą - w tej samej kamienicy, co rodzice (wcześniej wynajmowałyśmy inne mieszkanie). Kiedy odwiedzam mamę, ojciec siedzi w swoim pokoju i nie wychyla z niego nosa. Jak się na siebie natkniemy, nie mówimy sobie nawet „dzień dobry”. Trudno mi się pogodzić z tym, że nasze stosunki tak wyglądają Dawno temu byłam jego ukochaną córeczką, teraz mnie nie akceptuje. Mama chciała, żebym się z nim pogodziła, pierwsza wyciągnęła rękę ale ja mam już dosyć. Nie mam go za co przepraszać, nie będę żebrać o jego miłość. \
A.L.: Myślisz, że on może się zmienić?
Daria: Nie sądzę. Jest sfrustrowany i smętny, bo jego władza się skończyła. Ale to nie znaczy, że przeszedł jakąś przemianę, jest raczej jak zły pies, któremu założono kaganiec. Moja mama, niestety, przyzwyczaiła się do tego chorego porządku, w którym ojciec rządzi, a ona wiele przemilcza i znosi. Dla mnie to niepojęte, jak wiele. Pytałam, dlaczego się z nim nie rozstanie, nie znajdzie sobie kogoś normalnego. Odpowiadała, że innego mężczyzny musiałaby uczyć się od nowa, a ojca przynajmniej zna na wylot. Oni już będą ze sobą do śmierci.
Widzę, że czasem zachowuję się jak ona. Nie umiem stanowczo powiedzieć „nie”, łatwo mnie zdominować. Ale przynajmniej jestem tego świadoma.
A.L.: Czujesz się zdominowana przez Renatę?
Daria: O, tak. Mam tylko nadzieję, że tak nie będzie zawsze.
PS.
Kilka miesięcy później Daria powiedziała mi: „Niestety, wybrałam partnerkę podobną kubek w kubek do mojego ojca. Tak, jak robi to nieświadomie wiele heteroseksualnych kobiet”. Związek dziewczyn rozpadł się w burzliwych okolicznościach. Nie mieszkają już razem, trwa między nimi walka o pokaźną sumę pieniędzy, których status własności nie był udokumentowany. Zdaniem Darii, Renata zawłaszczyła je, żeby zademonstrować swoją władzę nad - byłą już - partnerką. Ale ta władza jest tylko mirażem, bo Daria mówi: „Moja dziewczyna też już nie rządzi”.
146
/y/e szukałam kobiet, które prowadzą tak zwane podwójne życie. Martę poznałam przypadkiem, w przeddzień jej 40. urodzin. Tego dnia umówiłam się na wywiad z jej znajomą. Poszłyśmy z Martą pogadać do pubu na lubelskiej starówce.
Marta ma męża i dorosłego już syna. Nie pracuje, odkąd mąż został ważną i dobrze zarabiającą personą, ale w pierwszych latach małżeństwa przeszła etap „uciemiężonej Matki Polki”. Etap kolejek i ciasnego pokoju w akademiku. Jak mówi, jej małżeństwo jest udane, syn ma dobrze poukładane w głowie, rodzina jest rozległa i lubią swoje towarzystwo. Śluby, chrzciny, imieniny, jak wszędzie. O tym, że czasem Marta miewa dziewczynę (jest z nią? spotyka się? coś innego?), może wiedzą, a może nie. O tym się nie rozmawia.
Marta jest szczęśliwa, to znaczy mówi: „Jest mi bardzo dobrze”. Warunkiem tego „dobrze”jest zachowanie pewnych reguł. I bycie szczerą. Wobec siebie do bólu, wobec innych - wystarczająco. Marta nie polubiła mojego dyktafonu, poniższy wywiad jest wycinkiem dłuższej rozmowy.
A.L.: Jak wyobrażałaś sobie przyszłość, swoje życie osobiste, kiedy byłaś młodą dziewczyną?
Marta: Nie miałam wyobrażeń, zupełnie. Ja wiedziałam o sobie od dawna, ale to były inne czasy, pewne normy były oczywiste. Człowiek niby wiedział, że nie wszyscy żyją jednakowo, ale nie zdawał sobie sprawy, że sam może inaczej żyć. Wyszło, jak wyszło.
A.L.: Ale najpierw pojawiali się w twoim życiu mężczyźni?
Marta: Tak, a w zasadzie jeden. Mój mąż.
A.L.: Pomyślałam, że skoro mówiłaś o płynięciu przez życie, poddawaniu się...
Marta: Nie możemy określać płynięcia jako nie kończącej się zabawy, balang, imprez, seksu. Kiedy byłam młodą dziewczyną, owszem, były wyjazdy, zabawy, wagary, ucieczka z domu. Brat znalazł mnie po kilku dniach, a rodzice nawet słowa nie szepnęli, jak już wróciłam do bomu. Jakby szepnęli, to by mnie nie było za dwie godziny.
A.L.: Wiedzieli dobrze, że masz naturę buntowniczki?
Marta: Tak. Ale teraz jestem grzeczna, czyli unikam niezręcznych sytuacji. Wszystko można załatwić ugodowo. Jak byłam 20 lat młodsza,
147