176
raj, i chód mu Krukowiecki pułk jeden za- j brał, odegnał trzy natarcia, zrąbał dwa pub j ki piechoty do połowy. Jeden pułk kon- j nicy tak, źe tylko jedynastu ludzi zostało. j Z innój brygady tylko dwudziestu trzech. Uzyskał coraz to lepszą do boju pozycyą. ) Jednak rozporządzenia Krukowiecki ego wydały owoce.
Wkrótce zabrakło czem strzelad. Więc \ Moskale Czyste zdobyli. \
Teraz posłał Krukowiecki do obozu s Moskiewskiego list zapewniający o podda- j niu się Polaków, co sejm okropnie obu- \ rzyło. i
Tymczasem bój trwał ciągle. Wszczął się jeszcze okropniejszy, bo Polacy chcieli odebrad Czyste. Tego nie potrafili, ale i j Moskale złą mieli pozycyą, bo Umiński w skutek swojój szczęśliwej obrony, stał tak daleko naprzód wysunięty, iź im mógł ;; zajśd z tyłu. I tak chciał w rzeczy samój i zrobid dnia następnego. Bo juź był wieczór. J Nim rozednieje chciano wszystko przy-gotowad. Stary Małachowski udał się do j miasta, aby sprowadzid na pomoc Umiń- J* skiemu oddział Rybińskiego. Jakież było \ jego przerażenie, gdy ani tego oddziału, ani s piechoty, ani artyleryi, zgoła prawie żadne- i go wojska nie zastał w Warszawie?! \
Pozostawione straże powiedziały mu, źe > wedle rozkazu Krukowieckiego, wojska i w zupełnej cichości na Pragę przeprowa- i dzone zostały. Dlaczego? Straże nie umia- > ły odpowiedzied. \
W taki sposób chciał do poddania się j Krukowiecki sejm przymusid. Małachowski j przerażony pospieszył sejm uwiadomid o tern co się działo. i
Tój samej chwili złożono Krukowieckie- \ go z urzędu. Lecz juź było za późno! i Teraz juź stało się niepodobieństwem bronid Warszawę. Prawie połowa wojska j znajdowała się w zupełnym nieładzie na Pradze. Aby go uporządkowad, przeprowa- ; dzid na opuszczone stanowiska, na szańce s poustawiad, na to noc jedna nie wy star- \ czała. >
Posłano więc i reszcie wojska rozkaz \ cofnienia się na Pragę. Z żałością, smutkiem, z rozpaczą w sercach, usłuchano tego rozkazu.
Odwagi nie brakowało. Znało wojsko plany Umińskiego i spodziewało się zwy-cięźyd, chocby Romaryno nienadciągnął.
Dziewiątego września weszli Moskali do Warszawy. Wojsko Polskie całe rozżalone, pociągnąło ku Modlinowi. Członkowie rządu, sejm, zgromadzenie patryotyczne, zgoła ktokolwiek tylko czuł, źe jako dobry Polak zawinił Moskalom, także wiele kobiet wyszło wraz z wojskiem. I Krukowiecki chciał się do nich przyłączy d, lecz Umiński pogroził mu, źe go każe rozstrzelad. Został więc w Warszawie.
Gdyby zaufanie w wodzach nie było wstrząśnione, gdyby juź nie ciągła obawa zdrady, tak naturalna po wszystkim co się stało, byliby Polacy mogli wojowad z nadzieją zwycięztwa a nawet zwycięźyd.
Pod Modlinem znajdowało się trzydzieści tysięcy wojska. Romaryno prowadził dwadzieścia tysięcy, Różycki dowodził oddziałem siedmiotysięcznym. Mieli jeszcze i armat dziewięddziesiąt.
Cóźby był naprzykład zrobił Kościuszko mając siłę podobną? Byłby wojował razem z Austryą jeszcze i z Prusami! Lecz teraz komuź mogli ufad? — Więc wszystko poszło wspak.
Romaryno zamiast udad się pod Modlin na rozkaz Małachowskiego, poszedł ku południowi , i około Sandomierza wkroczył do Galicy i.
Gdyby wojsko nie tracąc czasu pod Modlinem, było ruszyło na nieprzyjaciela, pomimo opuszczenie Warszawy, byłaby jeszcze Moskwa dotkliwe straty poniosła. Lecz zmarnowano dużo czasu na układy. Moskale robili nadzieje dobrych warunków, póki się w swoich stanowiskach nie wzmocnili. Nakoniec żądali ^poddania się bezwarunkowego.
Stary Małachowski zdał rozkazy Rybim skiemu. Częśd wojska chciała mieć wodzem Umińskiego. Lecz i temu nie ulali wszyscy. W takim stanie umysłów nic nie było mo-
/