74
I. Późny antyk; 1. Sztuka starochrześcijańska
tewnem zachwyceniu (oranci i orantki) lub sięgają po spoczywające na plecach jagnię (Dobry Pasterz, przedziwny obraz sielskiej czułostkowości i zrównoważonego usposobienia ludzkiego). Wszystkie postacie ludzkie rozwijają się ku górze. Są one smukłe i delikatne, ciało ich i członki są po* zbawione wszelkiego ciężaru, lekki obrót, pochylenie naprzód lub wtyl rozpostartych na podobieństwo skrzydeł ramion wytwarza lekkie kołysanie się i obracanie postaci dokoła jej osi. Wszystko w ten sposób jest ruchome i powiewne, ale zawsze porusza się w tym kierunku i tam na chwilę zjawia się oczom, gdzie jakaś oś architektoniczna wymaga podkreślenia lub jakaś pusta płaszczyzna wypełnienia. Nigdzie nic nie utyka, ani nie zderza się. Niepodobna opisać, z jaką subtelnością, z jaką swobodą zharmonizowano tutaj ze sobą powiewny ruch i związanie architektoniczne, przezroczystość przestrzenną i wypełniającą pole postać.
Owe postacie o pięknych ruchach mają tylko wypełniać puste miejsca ru* sztowania architektonicznego i styl malarski sprawia, że nie mijają się one ze swem przeznaczeniem. Nie powinny one ani jakiemś szczególnem zacho* waniem się, ani jakąś dokładniejszą charakterystyką odrywać oka od ca* łoś ci, zatrzymywać go wagą detalu. Malarstwo bezkonturowe, posługujące się szerokiemi plamami, malarskie zaokrąglanie postaci, jak w otwartej przestrzeni, wyrzeczenie się wszelkiej ostrości rysunkowej jednocześnie określa płaszczyznę za postaciami jako przestwór powietrzny i sugeruje ażu* rową, na podobieństwo altany, ścianę. Postacie te są jakby widziane w osło* nie atmosfery. Mimo to uniknięto wszystkiego, co, poza temi napomknie* niami, mogło wytworzyć złudzenie sięgającej poza ścianę otwartej przestrzeni rzeczywistej, zarówno w postaciach, które są pozbawione silniejszych skro* tów, jak w samem tle, które pozostało białą płaszczyzną. Owo wahanie się między sugerowaniem przestrzeni a ozdabianiem płaszczyzny, między złudą a dekoracją należy również do finezyj tego upiększającego życie stylu de* koracyjnego, podobnie jak w pompejańskich malowidłach ściennych. Historycy sztuki, szukający w tych malowidłach rysów specyficznie chrze* ścijańskich, usiłowali ten styl dekoracyjny odpowiednio zinterpretować. Na słuszne pytanie, co w tym lekkomyślnym, gloryfikującym świat stylu jest specyficznie chrześcijańskiego, t, zn. co w nim jest z tęsknoty za fam* tym światem i z pogardy dla tego świata, odpowiedzieli oni, że właśnie brak perspektywicznie ujętego, trójwymiarowego tla stanowi nowy pierwiastek w stosunku do wcześniejszych obrazów rzymskich, że właśnie owa abstrak* cja przestrzeni, owo dające się raczej pojęciowo, niż wzrokowo ująć conłi= nuum przestrzenne tworzy z tego, co widzialne, coś nadzmyslowego. Ale te same cechy, to samo zespolenie wymagającego przestrzeni swobodnego ruchu modelowanych realistycznie postaci i podkreślającej płaszczyznę pustki tła mamy również w dekoracjach stiukowych grobowca pogańskiego przy Via Latina, gdzie chodziło jedynie o połączenie swobodnie poruszają* cych się postaci ludzkich i konstrukcji architektonicznej. Widzenie impre* sjonistyczne, widzenie postaci jako zespołów plam w przestrzeni atmosfe* rycznej, jako pewnych zjawisk optycznych, nie tłumaczy jeszcze użycia peł*