m
czy wszy Uniwersytet i tam zadłużywszy się professorom dla niedostatku, musiał wracać na ło* no znajomych i krewnych. Poświęcił się najprzód prywatnej nauczycielce. Nadszedł rok 1830: trudno się było gdzie pomieścić. Kraków zamknięty sam w sobie, mało obiecywał. Poznańskie coraz się więcój niemczyło. Pod koniec 1831 r. przyjechał do Warszawy. Dzieckiem jeszcze opuścił Królestwo Polskie, a tęraz po 16 latach wracał do niego, jako mąż dojrzały. Z trudem przyszło mu stawiać te pierwsze u nas kroki, samemu wpośród nowych ludzi. Dawał lekcye prywatne po domach i po zakładach naukowych, chciał się umieścić na jakiój posadzie rządo-wćj. Ale następowały organizacye rozmaitych władz, i wszystko było w zamięszaniu. Tak zno-wu cztery lala upłynęły: ciężkie lata mozołu. Okropna jest nauczycielska praca , niewynagro-dzona, bo czómże ją opłacid? Zapoznaną, bo kto ją ocenid i zrozumiód, w naszym materyal-nym świecie potrafi? Nauczyciel w swego ucznia wlewa duszę swoję, daje mu zasady na całe życie, krzepi męztwem tę wielką roślinę, którą lada przeciwny powiew wiatru zabije, a z dziecka lekkie go jak motyl, ma ukształcid męża, którego powinnością jest hołdować tylko prawdzie, cnocie i Bogu. Prawdziwy nauczyciel, to skarb którego ze skarbami całego świata porównad nie można. Każdy wielki człowiek musiał mieć tak wielkiego nauczyciela. Niebyłoby cnoty i wielkości na ziemi, gdyby zacnych nauczycieli niebyło. Dusza, nie tylko żyje przykładem, ale i słowem ży-wóm. Najpiękniejszych zdolności cztowiek zgubiony jest, jeżeli nim mędrzec, nauczyciel nie pokieruje. Muczkowski zrozumiał to swoje posłannictwo lepiój jak inni. Nie był cale życie pedantem, więc nie uganiał się tóż za formą, i na treśd jedynie zwracał uwagę. Ale mimo całego swojego poświęcenia się, w alczył z pierwszemi potrzebami życia. Co z tego, że wlewał w uczniów swoich naukę, kiedy sam cierpiał niedostatek? Takich ludzi jak on, takich nauczycieli jakim był on , z latarnią Dyogenesa szukadby potrzeba. Gdyby już nic innego, gdyby nie gorliwa praca, to już samo wyższe ukształcenie wyróżniało go z tłumu innych tuzinkowych nauczycieli, których zawsze lak wiele w każdóm ludniejszóm mieście. Jednakże, ani zdolności jego, ani praca, ani nauka, nie były w stosunku prostym do jego potrzeb i zaspokojeń moralnych. On, żyd musiał z książkami, on chciał też i sobie chwile rozwagi i zastanowienia się poświęcić, a tutaj niestar-czylo na to czasu, bo jeśd i odziać się potrzeba było. O! gdyby człowiek naukowy i zdolny, nie musiał tak często walczyć z ciałem, które ducha jego przygniata do ziemi, gdyby mógł, wszystkie wolne swojego życia chwile poświęcić jedynśj serca i głowy namiętności: jakieżby zasługi nie błyszczały na jego mądrem czole, jakieżby jenialne prace nie uświetniały kronik i literatury! Ale często na świecie chodzi na opak. Jedni mają bogactwa, drudzy zdolności i rozum" (’). Dnia 1 Maja 1835 r. został mianowany Muczkowski zastępcą nauczyciela w Gimna-zynm Warszawskiem na Lesznie.
„Pamiętam tę chwilę (mówi J. Bartoszewicz) kiedyśmy go raz pierwszy na dziedzińcu szkolnym spostrzegli. Średniego wzrostu, blady i nędzny od pracy już pochylony, miał w twarzy coś niewypowiedzianie miłego, co mówiło za nim, że to łagodny charakter; miał coś z tych oznak rozumu, które dowodzą zdolności wysokich i wiadomości obszernych. Dzieckiem będąc, nie badałem o to współuczniów moich, ale ta twarz myśląca, melancholiczna, boleści pełna
(*) Dziennik Warszawski Nr. 219, z r, 1852.