UD O ZIMA
nn u 1970
i
i
t
CZYTO o
Mamo, ty czytasz gazety więc powiedz czy to możliwe, że są na świecie dzieci lak bardzo nieszczęśliwe
Że brak im garstki ryżu, brak im kawałka chicha, że umierają z głodu.
Mamo! pomóc im trzeba.
Ja czasem nie jem obiadu, ciastko mi nie smakuje, co zrobić, by dać tym dzieciom, to, co się tutaj marnuje.
Czy wiesz, tatusiu, podobno w niejednym kraju bogatym niszczy się żywność, co życie ocalić mogłaby tamtym.
A tutaj gdy sroga zima, to nawet my, przedszkolaki, wieszamy domki na drzewach, zmarznięte karmimy ptaki.
Człowiek pomaga zwierzętom, ptaki ratuje od śmierci.
Czy nic nie można uczynić
dla głodnych, bezdomnych dzieci?...
ooM
Y
O TYM 1A K BOBEBKI CHCĄ WYGBAĆ WYŚCIG Z ZIMA--
Wśród gromady kolegom brną uf puchowych pierzynkach jak bałwanki ze śniegu — Boberek i BobrZynka.
Chrzęści śnieg pod łapkami, mroźny toiatr szczypie uf uszy, bielutkimi płatkami, śnieg ujciąż prószy i prószy...
A tam na polu, popatrz! coś na śniegu czernieje, cbyba stadko kuropatin — czy przetrwają zauiieję?
W lesie peronie sarenki o tuonnym marzą sianie, drżąc na sujych nóżkach cienkich, — co też z nimi się stanie?
W' domu pani bobroiua już ustauria miseczki kończy obiad gotować dla zynka i córeczki.
Zaraz upadną do sieni, śnieg otrząsną z futerek,
— totem stanęli zdziwieni: spójrz! zawołał Boberek.
Tam pod krzakiem zajączek, jaki drżący, skulony, wiatr w gałęziach łomocze, a nr górze krążą wrony.
Pewnie nie jadł dzień cały, trudno w zimie coś znaleźć, aż mu łapki skostniafy i nie ma sił łść dalej.
Bo prócz śniegu ! mrozu czyhają drapieżniki, czasem naujet zły człowiek nastawia sidła, umyki.
Gdzie zgłodniałe zwierzaczki, gdzie ptaki z zimna drżące ustawimy dwojaczki pełne zupy gorącej.
Posmutniały boberki, biegną prosto do domu, bo przecież trzeba prędko tym zwierzątkom dopomóc.
— Nie, nie chcemy obiadu, daj nam mamo garnuszki, pójdziemy szukać śladów na polne, leśne dróżki.
Wtem w kłębach mroźnej pary pan bóbr wkracza do cbaty, przeciera okulary ogromną chustką w kraty.
Hola! — moi kochani, wiem, dobre macie chęci, lecz taka pomoc na nic, zupka — dobra dla dzieci!
Zjedzcie obiad ze smakiem i lunet uradzimy jak ziuierzęta i ptaki dokarmiać podczas zimy.
Pan bóbr zna się na wszystkim więc słuchać go rada ziuierzątkowej dzieciarni wesoła gromada.
O pomocy zimowej ledwie doszły słuchy, a już do państwa bobróur zbiegły się malucby.
Z desek zbijają domki, by zmarznięty ptaszek mógł przed śnieżną zawieją schronić się pod daszek.
Na deseczce okruchy, na sznurku słonina, niechaj nie zazna głodu skrzydlata rodzina.
Na polu — snopki owsa wiążą do palików to jest schron dla kuropatw, a takie bez liku
ziarenek znajdą w kłosach, uczta to nie łada!
Sarenkom do paśników siano się nakłada,
A zajączki znów inne dostają przysmaki: pyszną marchew, kapustę brukiew lub buraki.
Pan bóbr wszystkim kieruje, zakasał rękamy, dzieciarni już me w głowie figłe czy zabawy.
Uwijają się raźno, oczy im się śmieją:
MUSIMY WYGRAĆ WYŚCIG Z MROZEM I ZAWIEJĄ!
K. loś
Z brystolu lub tektury, jedynie przy pomocy nożyczek, możemy zrobić piękne lampiony do przystrojenia sali na zabawę karnawałową.
Pokazujemy dma rodzaje lampionom (mzór a i mzór b). Pierwszy z nich zestawiamy z 12 jednakowych. części, drugi z 20 części, które uiycinamy z brystolu dokładnie medług podanych wzorów (a lub b). W środ-kn każdej części możemy wyciąć otwory i podkleić je od spodu kolorową bibułką.
Po zrobieniu wszystkich części, przystępujemy do zaczepiania skrzydełek sąsiadujących
ze sobą segmentów. Sposób łączenia pokazują rysunki na sąsiedniej stronie. Pamiętać na-iezy, że każdą następną część łączymy zawsze z dwiema sąsiednimi.
Takie lampiony mają nie tylko oryginalną formę, ale dają się ponownie rozłożyć na części i można je przechować wewnątrz książki aż do przyszłorocznej zabawy.
Oto sztuka polegająca na tajemniczej wędrówce przedmiotu z miejsca na miejsce.
Pokazujemy kolegom dużą kostkę do gry, po czym dajemy ją do obejrzenia. Ustawiamy krzesło uj odległości ok. 2 m od stołu. Na krześle kładziemy kostkę, zaś na stole kapelusz, czapkę lub głębokie naczynie uiyłożo-ne od uieiunątrz kawałkiem miękkiej tkaniny. Nakrywamy kostkę pokrowcem zlepionym z kartonu, wyjmujemy ją ponownie i trzymając w ręku pokazujemy w jaki sposób kostka postawiona na krześle przeleci do kapelusza na stole. Stawiamy ją następnie na krześle, ponownie nakrywamy pokrowcem i po wykonaniu kilku magicznych ruchów nad krzesłem podnosimy i pokazujemy pokrowiec — jest on ku zdumieniu widzów pusty, a kostka istotnie ui tajem-\ niczy sposób znalazła się w kapeluszu.'
Wyjaśnienie I
Do pokazania tej sztuki musimy wy/ konać kostkę do gry z drewnianego klocka oklejonego papierem z malowanymi oczkami. 2 grubego kartonu, wy ciętego jak na rysunku, robimy drugą kostkę bez dna, uj której musi pomieścić się kostka prawdziwa. Wymiary boków kostki kartonowej muszą być o 1 milimetr więkaze od boków kostki prawdziwej, aby mogła ona być dość swobodnie wsuwana do wnętrza. Również z grubego kanonu robimy pokrowiec, który z kolei musi być trochę więkazy od kostki kartonowej.
Przystępując do pokazu dajemy do obejrzenia prawdziwą kostkę, podczas gdy kostka kartonowa jest ukryta
A C
w pokrowcu. Wygląda to tak, jak by pokrowiec byl pusty. Po włożeniu prawdziwej kostki do pokrowca, po chwili wyjmujemy z niego obie złożone kostki. Tym razem prawdziwa kostka znajduje się wewnątrz kartonowej. Musimy mocno ściskać ją palcami, abp prawdziwa kostka przedwcześnie się nie wysunęła. Wkładamy ją na chwilę do kapelusza objaśniając jednocześnie, że sztuka będzie polegała na przeskoczeniu kostki z krzesła do kapelusza. W' tym czasie wrzucamy prawdziwą kostkę do kapelusza, a trzymamy już tylko kartonową. Należy ją trzymać tak,
aby oglądający nie zorientowali się, że nie ma ona dna. Teraz jest już wszystko proste. Kładziemy kartonową kostkę na krześle, nakrywamy pokrowcem, wykonujemy nad nią kilka dziwnych ruchów (lub dotykamy pałeczką magiczną), po czym podnosimy pokrowiec, pokazujemy, że jest pusty i prosimy o sprawdzenie czy kostka znalazła się rzeczywiście w kapeluszu, w którym już od dawna spokojnie sobie łeży, o czym widzowie oczywiście nie wiedzieli.
Na koniec dam W'am praktyczną radę. Do oglądania dawajcie kolegom jedynie prawdziwą kostkę, zaś pokrowiec z ukrytą w nim kartonową kostką pokazujcie jedynie z daleka, bo któryś z kołegów mógłby zauważyć podwójne ścianki i wysunąć z wnętrza pokrowca kostkę kartonową, psując w ten sposób całą zabawę.
1= N
Pierwsza, pląta, trzecia, czwarta — boisko do gry ur tenisa, trzecia, draga, szasta, pląta wstałeś o tej porze dzisiaj, pierwsza, trzecia, draga, szósta — odkręcasz, gdy chcesz by leciała woda,
czwarta, druga, pierwsza — mówisz, gdy się zgadzasz, zgoda,
pierwsza szósta, pląta, czwarta znajduje się ur środka śmieCy, czwarta, trzecia, druga, szósta nie lubią go pijać dzieci.
Od pierwszej do szóstej kolejno litery
kleisz zeń modele, bo to rodzaj papieru.
Jeżeli chcecie zabawić się w radiotechników, a macie m domu zainstalowaną antenę i założone uziemienie, spróbujcie z pomocą kogoś ze starszych wykonać najprostszy odbiorni-czek radiomy.
Do jego budowy potrzebne będą następujące materiały, które możecie kupić m sklepie radiotechnicznym iub składnicy harcerskiej:
— dma gniazdka radiome,
— dioda (typu DOG, doinolny numer),
— miniaturoma słuchauieczka krystaliczna,
— dmie wtyczki radiome,
— 12 metrom drutu m izolacji, o średnicy 0,15—0,30 milimetra.
Na wykrojonych z grubego kartonu krążkach A i B (o średnicy 12 centymetrom) robimy pięć
głębokich nacięć. Na każdy krążek nawijamy po dmadzieścia zwojów drutu. Po naminięciu drutu na krążek A nie przecinamy drutu, lecz namijamy go dalej na krążek B Krążek A przyklejamy na stałe do kamałka sklejki o mymiarach 30 x30 centymetrom, zaś krążek B (posiadający dma uchmyty, jak na rys.) mocujemy do sklejki jednym gmożdzikiem u) miejscu oznaczonym literą C, tak aby krążek ten był ruchomy. Końce prze-ujodóuj łączymy medług rysunku z diodą D, sluchaweczką E i gniazdkami radiowymi F i G. Wszystkie części mocujemy na sklejce. Włączając przewód od anteny do gniazdka F i przewód od uziemienia do gniazdka G oraz przesuwając względem siebie oba uzwojenia „łapiemy" lokalną radiostację. Uwaga: przy łączeniu przewodów należy z ich końców zedrzeć powłokę izolacyjną.
1
STRZAŁY —WIROPŁATY
Z łuku można nie tylko strzelać. W bardzo czasach łuki, których używano do polowań rzystywane były również do innych celów. Przy pomocy mianowicie — nie uwierzycie zapewne wiercono otwory w kamieniach i drewnie. W sposób to robiono — spytacie. Otóż na ostry ny bolec, służący do wiercenia otworów, cięciwę łuku, od góry obciążano cowanym kamieniem po czym w przód i w tył wprawiano bolec Wyjaśnia to rysunek.
Możecie sami to sprawdzić, nawijając jednokrotnie cięciwę łuku na zwykłym ołówku. Trzymając ołówek luźno obu rękami za końce, poproście koiegę, aby poruszał łukiem. Ołówek zacznie się szybko obracać.
Jeżeli posiadacie łuk (jak wykonać łuk opisywaliśmy w poprzednim numerze), proponujemy wykorzystać go do wystrzeliwania specjalnych strzał-wiropłatów. Strzały te możecie wykonać sami.
Do listewki drewnianej A, długości około 50 cm i grubości 1 cm mocujemy gwoździkiem B dwa śmigiełka C, wycięte ze sztywnego kartonu lub cienkiej blaszki, wyginając je jak pokazano na rysunku. Śmigiełka muszą swobodnie odchylać się na boki do położenia poziomego. Odpowiednio wygięty odcinek drutu D, przechodzący na wylot przez listewkę tuż pod zamocowanymi śmigiełkami, nie pozwoli na większe ich odchylenie niż do położenia poziomego. Drugi koniec listewki obciążamy, owijając go gęsto drutem. E. Na obciążonym końcu robimy wycięcie F.
Gotową strzałę wyrzucamy pionowo w górę. W czasie lotu do góry oba śmigiełka będą złożone wzdłuż strzały. Natomiast w momencie opadania rozwiną się i strzała wirując będzie bardzo powoli opadała.
— A czy psy też uprawiają Sporty zimowe? — spytała Pana jakaś dziew-czynka w białym kożuszku, zezując przy tym na mnie.
— Chciałabyś wiedzieć, czy mój Atom potrafiłby jeździć na nartach? — tu Pan spojrzał na mnie filuternie i dokończył:
— To powiedz mi tylko, czy mam mu przypiąć narty do przednich czy do tylnych łap?
Byliśmy na uriopie tu górach. To teraz bardzo modne.
Dziewczynka w kożuszku tiie speszyła się i pytała dalej:
— A czy ten pana Atom mógłby mnie potuozić na sankach?
Zaraz znalazłabym u nas na strychu uprząż dla psa.
Rzeczymiście za chrnilę była z powrotem. Pan ubrał mnie uj te rzemyki i pobiegłem. Z początku było bardzo inesoło, ale potem wszystko zaczęło gnieść, umierać, a nawet koło przedoiej prawej łopatki mocno boleć. Więc przestałem ciągnąć sanki.
Potem dziemczynka odprowadziła nas do naszej gospodyni. Po drodze Pan pokazsł jej, że uprząż jest sztywna i powyginana, dlatego obtarła mi nogę.
— Skóra na uprzęży jest źle wyprawiona. Albo w każdym razie ile przechowywana — powiedział.
Weszliśmy we troje do naszej góralskiej chaty, a Pan zaraz przyniósł skądś świeżą skórkę zajęczą. Pachniała bardzo ładnie.
— Przy tej okazji możecie się dowiedzieć czegoś ciekawego o wyprawianiu skór — powiedział Pan i pokazał nam dwojgu skórkę. Była z jednej strony pokryta włosem, a z drugiej trochę podobna do surowego mięsa. Pachniała solą.
Nie wiadomo dlaczego dziewczynka odwróciła się z obrzydzeniem.
I wtedy Pan spytał:
— Myślisz, że twój kożuszek był od razu taki śliczny? Nic podobnego.
Zdjętą ze zwierzęcia skórę najczęściej się soli i napina na desce do wysuszenia. Tak robią ci, którzy nie potrafią sami akór wyprawiać i chcą je tylko uchronić przed zepsuciem, a potem, np. po kilka sztuk, oddają w ręce fachowca, garbarza.
Teraz dziewczynka przysunęła się bliżej, a Pan mówił:
— Prawdziwy garbarz ma u siebie całe laboratorium chemiczne. Jednak najważniejsi jego pomocnicy to sól i tłuszcz. Najpierw moczy skórki w bardzo słonym roztworze i to często nawet przez 2 dni. Potem skórki wyjmuje, wy-ciaka i starannie usuwa z nich wszystkie najmniejsze nawet kawałeczki mięsa, żyłek i tłuszczu.
Następna operacja to znów kąpanie i to kąpanie najważniejsze w roztworze soli i kwasu siarkowego, które nazywa się właśnie garbowaniem.
Dziewczynka była dociekliwa i chciała wiedzieć, dlaczego właśnie to kąpanie jest najważniejsze.
— Wiesz przecież, że surowe mięso psuje się szybko; lo samo stałoby się i z nicgarbcuianą skórą.
Pan odłożył na stół króliczą skórkę i mówił dalej:
— Teraz przychodzi natłuszczanie akóry. Garbarze używają do tego najróżniejszych tłuszczów: olejów jadalnych takich na jakich się smaży placki ziemniaczane, albo też tranu rybiego...
Dziewczynka wzdrygnęła się. Pomyślałem sobie, że widocznie tak jak i Adaś, nie lubi tranu.
używała tranu — stwierdziła stanowczo.
Pan dotknął jej kożuszka i spytał wesoło:
— Ale tych skórek nie wyprawisłaś sama?
Dziewczynka spuściła oczy.
— Garbarstwo nie jest łatwe — powiedział Pan. — Tego zawodu uczy się młodzież w specjalnych szkołach- To tylko w moim opowiadaniu wszystko wygląda tak prosto. A w życiu do każdej skórki baraniej, zajęczej czy cielęcej, trzeba używać innych chemikaliów i do
Ale Pan mówił już o tym, że te tłuszcze miesza się tzasem nawet z żółtkami jaj i z wodą, a pcW-m taką mieszaniną naciera garbowane skórki tak długo, aż więcej w nie już nie wsiąka.
Nasz gość poderwał się z miejsca: — Ojej, w takim razie lo wszystko jest bardzo proste. Tylko ja nie będę
kładnie pamiętać, tu jakim roztworze i jak długo trzeba je moczyć.
— To już pójdę — pomiedzisla dziewczynka. Pogłaskała mnie po głowie. Pan podsł jej rękę i powiedział:
— Tylko pamiętaj uprząż natrzeć olejem, żeby była miękka. Wyprawiona skóra też wymaga fachowej opieki.
A. Sękowska
Spróbujcie określić zawód czterech postaci, które widzicie na rysunkach oznaczonych cyframi i przydzielcie im narzędzia pracy (oznaczone literami), ktć ymi się zwykle posługują.