UD Q ZIMA Ml U 1660
Czechosłoiuacja, nasz zaprzyjaźniony sąsiad zza Tatr, to krąj, id którym więcej dzieci zbiera etykiety zapałczane niż znaczki pocztowe. Macie właśnie przed sobą czeskie nalepki, bardzo kolorowe i ciekawe, przedstawiające obrazki z historii różnych środków lokomocji. A ponieważ język czeski jest dla nas dość zrozumiały, więc chyba łącznie z obrazkami wszystko będzie jasne.
Życzymy przyjemnego oglądania, tylko koniecznie zwróćcie uwagę na daty zamieszczone na rysunkach.
Ludzie łamią sobie głowy, co przyniesie ten rok nomy: Jakim będzie gospodarzem? ile pięknych spełni marzeń?
da zimą n — ciepl |U — więc u — skrzi
morzi
■u.iskóuj?
fosów?
- statków?
Ałtniek dotkną! Ksif '■ niej den z was ręcir z chcL.I fby zostać bronami le r nW pewno D4uki nikt tej nie dokona sztuki
Cza? —jak barwny film się H>ciu a wi- “ miej otwarte oczy i nim Stef rakiety weźmiesz najpierw swoją poznaj Ziemię.
Szerokie ma horyzonty ten nasz rok SIEDEMDZIESIĄTY — niech więc da wam prócz radości wiele cennych wiadomościl
O to/emniczej
Chociaż schody jak drabina i trudno się pó nich wspinać lekko, zgrabnie i po cichu już boberki są na strychu.
Jak tu ciemno — lecz przez szpai^ przeświecają smugi złote, słońce zmienia ten strych staiy w jakąś pełną skarbów grotę.
Wśród pajęczyn srebrnych nici kufer widać jut pękaty, a tam dalej coś się świeci choć to tylko stare graty.
Kurz mlęclutld jak aksamit, już — apsikl — kicha bohrzynka 1 zasłania nos łapkami, ale co to? — jakaś skrzynkal
Spod pyłu powłoki grubej gramofonu widać tubę — a boberek korbą kręci, widać go muzyka nęci.
Tam znów z kąta się wyłania samowara wielka bania.
Byuiały z nim tarapaty, gdy się węgieł nie chciał żarzyć, ale smak tamtej herbaty niejednemu dziś się marzy.
Wyciągają go ze śmieci — to dla domu prezent śliczny — lecz bobrzynka nie ma chęci: lepszy Imbryk elektryczny!
Idą dalej — strych jest duży, co krok jakieś skarby nowe, i nieraz zachodzą w głowę: do czego to mogło służyć?
Tu na przykład prawie nowa prześliczna lampa naftowa, klosz ma z cienkiej porcelany w barwne kwiaty malowany.
Taka lampa dobrze świeci, lecz gdy knot się zbyt podkręci filuje — i kopciu puchy jak natrętne krążą muchy.
Tam leży zegar z kukułką i z wahadłem, 1 z wagami, zrobić go — pomyślcie sami — było kiedyś wielką sztuką.
A do żelazka na przykład kładło się żelazną „duszę”, jak dobrze — mówi bobrzynka że robić tego nie muszę!
Wyznaczono delegację, rozpoczęły się narady,
Pani rzekła: macie rację, ocalimy od zagłady
te dawne „cuda techniki" co postępu drogę znaczą, abyśmy jego wyniki cenić mogli na nie patrząc.
Zaraz wielkie ogłoszenie wypiszemy na tablicy i na pewno powodzenie w całej naszej okolicy
Nieprzydatne to już rzeczy — rzekł boberek — lecz ciekawe, trzeba by je zabezpieczyć, może zrobić z nirh wystawę?
Lecz gdzie — w domu, czy w stodole? — nie tak łatwo miejsce znaleźć na tę wystawową salę — a może... a może w szkole?
będzie miała akcja taka, by po różnych zakamarkach, strychach, piwnicach, komórkach zapomnianych skarbów szukać.
Wszystkie te dziwne przedmioty to twórczej myśli wyniki, niech przypomina nam o tym SZKOLNE MUZEUM TECHNIKI
Dwaj rycerze Wędrując po śmiecie w poszukituaniu przygód przybyli petunego dnia do starego opuszczonego zamczyska. Postanowili je zwiedzić. Zamczysko było jednak z czterech stron otoczone głęboką fosą, czyli rowem z wodą, w kształcie kwadratu. Jedyny most zwodzony był zupełnie zniszczony. Wokół pustkowie. Rycerze rozglądali się bezradnie. Nagle zauważyli leżące opodal dwa pale drewniane. Okazało się jednak, że oba pale miały długość mniejszą niż szerokość fosy tak, że nie można było z nich zrobić kładki i dostać się do zamczyska. Rycerze myśleli, zastanawiali się długo 1 wreszcie znaleźli rozwiązanie.. Ustawili dwa pale w taki sposób, że dostali do zamczyska.
Spróbujcie i Wy, narysować sohie na papierze kwadratowy rów szerokości zapałki, tak, aby można było połączyć oba brzegi rowu. Uwaga: zapałek nie można ze sobą wiązać.
Szósta, druga, trzecia — miłe zwierzę domowe, pierwsza, druga, szósta — ozdabia damską głowę, szósta, piąta, trzecia — dobrze uszczelnia szyby, pierwsza, piąta, czwarta — jeden z gatunków ryby.
Gdy odgadniesz już liteiy i ustawisz je jak trzeba to otrzymasz rozwiązanie: dzielny człowiek, władca nieba.
Dla tych, którzy posiadają wśród swoich zabawek kolejki, podaje ip opis budowy ruchomego modeliku semafora, czyli urządzenia sygnalizacyjnego, jakie jest powszechnie uiyujane w kolejnictwie. Semafor nasz to po prostu wycięty z grubego kartonu „lizak * * l wsunięty* w wycięcie 2 patyczka 3 i umocowany na osi z gwoździka lub drucika 4. Semafor przybijamy gwoździkiem do podstawy 5. Następną czynnością będzie wykonanie prostego elektromagnesu. Na szpulkę 6 od nici na— wijamy około 300 zwojów cieniutkiego (grubości najwyżej pól milimetra) drutu miedzianego w izolacji bawełnianej lub lakierowej (długość drutu około 15 metrów), po czym jeden jego koniec łączymy z biegunem baterii, drugi zaś z małym przyciskiem dzwonkowym 7. Drugi biegun baterii dołączamy również do przycisku dzwonkowego. W otwór szpulki wsuwamy gruby gwóźdź 8, unieruchamiając go wykałaczkami tak, aby się nie mógł wysunąć. Szpulkę przytwierdzamy do podstawy kawałkiem skórzanego paska 9. Z blaszki wycinamy element W i zaginamy w sposób pokazany na rysunku. Element ten przybijamy gwoździkiem lub pineską do wspornika z patyczka U tak, aby mógł się lekko poruszać i wreszcie drucikiem 12 łączymy go z cieńszym końcem „lizaka".
M
A
r
o
*
Jeżeli teraz naciśniemy guzik przycisku, prąd z baterii przepłynie przez uzwojenie wytwarzając tzw. pole elektromagnetyczne, czyli po prostu blaszka 10 zostanie przyciągnięta do łebka gwoździka i „lizak** semafora podniesie się w górę, dając sygnał wolnej drogi dla naszej kolejki.
Do zręcznościowych zabaw warto wykonać bardzo prostą zabawkę, składającą się tylko z dwóch części: dmuchawki oraz piłeczki pingpongowej. Dmuchawkę I skręcamy z kartki papieru szerokości i5 cm i długości 20 cm, nawijając ją na ołówek i smarując każde zawinięcie klejem. Lejkowy wylot 2 dmuchawki skręcamy również z paska papieru szerokości 5 cm 1 długości 20 cm, wyciętego półkoliście. Obie części dmuchawki łączymy odcinkiem rurki gumowej 3 długości około 6 cm i średnicy 1 cm, umieszczając końce papierowych rurek wewnątrz rurki gumowej.
Jeżeli teraz na wylocie dmuchawki położymy piłeczkę pingpongową 1 zaczniemy dmuchać w rurkę, piłeczka uniesie się na kilka centymetrów 1 zawiśnie w powietrzu tak długo, jak długo będziemy dmuchać. Cała zabawa polega na tym, aby piłeczka bez przerwy znajdowała się w strumieniu powietrza wypływającego z wylotu dmuchawki, co wymaga od bawiących się pewnej zręczności.
Proponujemy Wam wykonanie miniaturowego lodowiska z jeżdżącymi po nim łyżwiarzami. Taflą lodową będzie w naszym modelu szybka 1 o wymiarach 40 x40 cm, z krawędziami zabezpieczonymi przylepcem, ułożona na czterech kołeczkach 2 (długości około 7 cm) przybitych do podstawy 3 ze sklejki o wymiarach szyby. Do wierzchu kołeczków przyklejamy krążki gumowe 4, aby szyba nie przesuwała się na boki. Na środku podstawy wbijamy gruby gwóźdź 5 z obciętym łebkiem 1 nakładamy nań dużą szpulkę 6 od nici. Do szpulki przybijamy listewkę drewnianą 7 długości 35 cm, szerokości 2 cm 1 grubości 0,5 cm. Na jej końcach przytwierdzamy klejem (na przykład hermolem lub butaprenem) magnes 8 (mogą to być krążki ferrytowe, mag-
nesy „podkówki”, czy jakiekolwiek inne). Na wierzchu magnesu przyklejamy wycięte z flaneli krążki 9. Magnesy muszą dotykać poprzeż flanelowy krążek spodu szyby. W tym celu długość kołeczków podtrzymujących szybę musimu dostosować do wielkości szpulki lub podłożyć pod nią podkładkę z kawałka świeczki 10 nasuniętej na oś z gwoździa 5. Spośród swoich zabawek wybieramy dwie małe lekkie celuloidowe laleczki i do ich stóp mocujemy wycięte z blachy łyżwy 11 (sposób wycięcia i zagięcia blaszki widzicie na rysunku). Łyżwiarzy ustawiamy na szybie w miejscach nad magnesami, nawijamy na szpulkę sznurek i następnie ciągnąc powoli jego koniec powodujemy obrót szpulki i magnesów. Laleczki na blaszanych łyżwach zostaną wówczas pociągnięte przez magnesy i zaczną krążyć po naszym lodowisku.
W szkole na lekcjach fizyki będziecie się uczyć o różnych prawach fizycznych w przyrodzie. Dowiecie się na przykład, że takie gazy jak wodór czy hel są lżejsze od powietrza i dlatego napełniony nimi balon będzie leciał w górę. Podobnie, powietrze ogrzane jest lżejsze od zimnego. Pierwszy w historii balon był napełniony właśnie gorącym powietrzem i odbył w 1783 r. udany lot.
Tę właściwość gorącego powietrza możemy wykorzystać w celu poruszania małej karuzeli z samolocikami. Wycinamy z grubego papieru krążek i, o średnicy około 8 cm, robiąc w nim nacięcia 2 i wyginając jak na rysunku. W środek krążka wpinamy zatrzask krawiecki 3, zaś na obwodzie krążka w czterech miejscach przyczepiamy na nitkach wycięte z papieru samolociki 4. Na żarówce lampy mocujemy przylepcem pinfeskę $, na ostrze której nasadzamy gniazdko zatrzasku 3. Jeżeli zapalimy lampkę, żarówka rozgrzeje się i strumień gorącego powietrza płynąc do góry zacznie obracać ustawione jak w wiatraczku skrzydełka krążka. Samolociki będą krążyć wokół żarówki jak karuzela.
Możemy także zwinąć z papieru osłonę lampy w formie walca 6 takiej wysokości, aby zakrywał on całą żarówkę. Wówczas na walcu tym zobaczymy jak na ekranie ruchome cienie krążących wewnątrz samo locików.
— A kiedy i my pójdziemy do pana Wołodyjowskiego? — szczeknąłem wreszcie któregoś dnia, gdy Pan udączył radio i już po raz nie wiem który rozmawiał z Adasiem o jakimś panu Wołodyjowskim i panu Kmicicu.
Pan poprawił mnie:
— Chodzimy z wizytą do pana Kowalczyka, do rodziców Adasia albo do pana Modrzejewskiego.
Nie można iść do pana Wołodyjowskiego, ponieważ już dawno nie żyje. Pewien wielki pisarz napisał o mim książkę, a na podstawie tej książki nakręcono film. Do kina chodzi się teraz, żeby obejrzeć film o panu Wołodyjowskim.
I dodał:
— Ale teraz. Atomie, nie przeszkadzaj nam, bo będziemy przez radio słuchali przygód pana Kmicica, który był kolegą z wojska pana Wołodyjowskiego.
Ziewnąłem. Zasłoniłem przy tym mordę łapą, gdyż zauważyłem, że ludzie tak robią, gdy ziewają. 1 zasnąłem.
Obudził mnie jakiś hałas.
Adaś podskakiwał koło aparatu radiowego: '
— Hurra — krzyczał, — Kmicic wysadził kolubrynę.
I potem to już do końca tygodnia stale było o tej kolubrynie, czyli armacie. Bo Adaś chciał tak samo, jak ten pan Kmicię, wysadzać kolubrynę.
Pan obiecał przygotować proch, a Adaś miał zrobić lont.
Bardzo zapalił się do tej pracy, ale nie wiedział, jak się do tego zabrać.
— Musisz znaleźć grubą nitkę bawełnianą, albo skręcić kilka cienkich — tłumaczył mu Pan. — Potem weźmiesz taki biały proszek, któiy się nazywa saletra do peklowania mięsa. Rozpuścisz łyżeczkę tego proszku w 2—3 łyżeczkach wody i swoją bawełnianą nitkę namoczysz w tym płynie.
— I co dalej? — dopytywał się chłopiec.
— Po kilku minutach nitkę wyjmiesz i dokładnie wysuszysz.
Pan zastanowił się;
— Przygotuj nawet lepiej dwie podobne nitki. Jak będą gotowe, to wytłumaczę ci, co dalej.
Tego dnia Pan nawet nie czytał „Życia Warszawy”, tylko powyjmował swoje słoiki z szafiki i coś tam długo odmierzał i mieszał w różnych śmiesznych naczyniach.
— Co Pan tam robi? — szczeknąłem.
— Proch do wysadzenia kolubryny — odpowiedział mi.
Chciałem wiedzieć, z czego się robi proch, ale właśnie wrócił Adaś, żeby się spytać, czy takie lonty są dobre.
Pan obejrzał lonty, ale nie chciał powiedzieć, z czego robi się proch.
— No niech Pan powie — napierał się Adaś.
Etoroiąunle agadywankt xe strony 7.
Droa bale lub «s u angin pragpadlra należy nataurtć
na narożnika ronra oj spoaób pokąsany na ryrankn. Roaurląsanle rebusów ae strony 7.
Sterówce; śmigłowiec; Transport lotniczy Ronuiąsanle szarady me strony 7: Lotnik
Pan przecząco kiwa} głową:
— Nie mogę. Proch, taki jakiego używał jeszcze pan Kmicic, jest mieszaniną kilku zupełnie prostych substancji. Ale nie mogę powiedzieć, bo pomimo to jest niebezpieczny.
Jeżeli Kmicic wysadził kolubrynę, to proch musi mieć wielką siłę. I dlatego trzeba być uważnym. A dzieci nie zawsze są uważne, dlatego że są dziećmi. Za to dzieci mają rodziców, albo przyjaciół, którzy mogą za nich wykonać niebezpieczną robotę. Adaś wykona lont, ja proch, a w niedzielę pojedziemy za miasto i tam wysadzimy kolubrynę.
Pan wziął do ręki gotowy lont.
Potem położył go na talerzyku i zapalił zapałką jeden koniec. Maleńki płomyczek podskakiwał śmiesznie wzdłuż całej nitki i pozostawiał za sobą tylko odrobinę popiołu.
— Chyba dobrze zrobiłem? — chciał wiedzieć chłopiec.
Pan też tak uważął:
— Lont pozwoli nam na bezpieczne zapalenłe prochu.
Lont musi być dostatecznie długi, aby przez czas, gdy ogień przejdzie z jednego końca na drugi, można było spokojnie oddalić się albo schować przed niebez-pieczed twem wybuchu. Lont musi też
palić się pewnie, żeby ogień nie zgasł, dlatego bawełnianą nitkę trzeba namoczyć w roztworze saletry, bo wtedy lepiej się pali.
Obaj byli zadowoleni.
Pan kazał jeszcze przynieść Adasiowi nieduży kawałeczek rurki metalowej.
Adaś przyniósł pusty zapas od chińskiego długopisu. Pan włożył proch do środka, wcisnął z jednej strony koniec lontu, a obie strony czymś zamknął i powiedział:
— Robota skończona.
W niedzielę pojechaliśmy wszyscy razem z „kolubryną" za miasto.
Na zaśnieżonym polu, na kawałku blachy i na dwu kamyczkach, jak armatę na podstawie, ustawił Pan naszą „kolubiy-ię".
— Ja zapalę, ja zapalę — woła Adaś.
I Pan w końcu się zgodził. Adaś wyprostował długi lont, a potem trzęsącymi rękoma zapalił najdalszy koniec lontu.
Wtedy szybko odbiegliśmy kilka metrów. I zaraz się rozległ taki hałas, jak wtedy przez radio. To proch rozsadził Adasiową rurkę.
Gdy jedliśmy potem chleb z kiełbasą, doszliśmy wspólnie z Adasiem do wniosku, że nie ma jak nasz Pan.
Wróciliśmy szybko do miasta, bo było bardzo zimno.
A Sfkoictka
WYDAWCA: WYDAWNICTWA CZASOPISM TECHNICZNYCH NOT Adres: Redakcja Horyzontów Techniki dla Dzieci, Warszawa, ul. Czackiego 3/5, tel. 31-11-12. Redaguje Kolegium: Naczelny Redaktor — Inż. Józef Beck. Hanna Tyszka. Ini. Włodzimierz wejnert — redaktor graficzny. Bogdan Drozdowski — redaktor techniezny-Rysunki wykonali: Bogdan Kosackl, Renata Kostrzewska. Adam Słodowy, Mieczysław Teodorczyk. Wiesław Torbus, Włodzimierz Wajnert
Zakt. Graf. „Tamka”, Żaki. nr I, w-wa. 100 000. Zam. *6*0
Wiecie doskonale, że przedmioty, z którymi stykacie się na codzień, za czasów waszych dziadków, pradziadków wyglądały zupełnie inaczej. Człowiek wszystko stale ulep
sza, unowocześnia, zmienia i dostosowuje do nowych warunków i pogrzeb. Przypatrzcie się uważnie rysunkom i spróbujcie je zestawić parami.
Cena zł 3.—