19 8 4
Tego jesiennego dnia pozostałam w redakcji trochę dłużej. Przede mną stała maszyna do pisania, a obok niej leżały listy, na które chciałam odpisać. Nawet nie zauważyłam, kiedy za oknem zrobiło się szaro. Ciemne chmury szybko biegły po brudnym niebie. Powiało chłodem. Zerwał się silny wiatr. Zawirowały papiery na biurku. Rzuciłam się, by je „ uchwycić, żeby nie wyfrunęły przez okno na mokre zabłocone podwórko. No. wreszcie. Udało się!
Wtem posłyszałam szmer pod drzwiami. Spojrzałam w tamtą stronę. Na podłodze śmiesznie podskakiwał zmięty kawałek brudnego papieru. Podniosłam go i rozprostowałam; wydał mi się znajomy. Ależ tak! To kartka z naszego pisemka! Ledwo ją poznałam: tłuste plamy łączyły się z kleksami zrobionymi flamastrem, niektóre wyrazy były zamazane kredkami; rysunek na dole był pocięty i poszarpany
— A to ci dopiero! Któż cię tak zmaltretował? — oburzona na nieznajomego sprawcę powiedziałam głośno, mimo że w pokoju nikogo nie było.
- Piotruś - cicho poskarżyła się kartka. - Zaraz po przeczytaniu Abecaka zaczął po mnie bazgrać flamastrami, smarować kredkami, wycinać obrazki, a potem zgniótł i wyrzucił do śmieci! A tak chciałam być łubiana, czytana; znaleźć się na półce z innymi ładnymi księ-żeczkami. Tymczasem... - biedna kart/ ka zamilkła i posmutniała.
— Co ja mam z tobą zrobić? - zastanawiałam się chwilę.
- Chciałabym znów być czysta i ładna. I chciałabym znaleźć się w pisemku... Nie możesz mi pomóc?
■ Dobrze - zgodziłam się - spróbuję... -I odłożyłam kartkę na stos papierów przygotowanych do wysyłki na makulaturę.
I tak rozpoczęła się wędrówka kawałka zniszczonej kartki Abecaka.
W dużej hak leżało tysiące, miliony kart. kartek, arkuszy, kawaków tektury, strzępów gazet i zniszczonych książek, starych zużytych opakowań i zapisanych szkolnych zeszytów. Razem kilka tysięcy kilogramów makula-
tury. Śmierdziało kurzem i starą farbą drukarską.
-Aa a psik! - kichnęła głośno Kartka Abecaka i
rozpychając sąsiadki usiłowała wysunąć się z paczki.
- Nie wierć się, maluchu! - usłyszała nad sobą.
- Jesteś dopiero kilka dni i powinnaś spokojnie wypoczywać!
- Wypoczywać? - Zdziwiła się Kart ka - to się nazywa wypoczynek?
- Oczywiście! Przyznasz mi rację, gdy znajdziesz się w papierowym mły nie...
- Gdzie? W młynie? — zatrwożyła się Kartka Abecaka; nie miała pojęcia, co to jest młyn. Domyślała się jednak, że coś znacznie gorszego niż ten okropny skład makulatury. Spojrzała w górę, skąd dochodził nieprzyjemny, zachrypły głos. Z paczki makulatury wychylał się kawałek dziwnego papieru: pożółkły, chropowaty, z postrzępionymi brzegami.
- A w młynie. W młynie papierniczym - powtórzył. - Dobrze wiem, bo sam powstałem w młynie w Dusznikach.
- To dlatego jesteś...taki nie... nierówny? - zająknęła się Kartka Abecaka.
- Nierówny? - obruszył się sąsiad z góry. - Jestem najszlachetniejszy, najcenniejszy. Służę do innych niż ty celów. Mówią na mnie „papier czerpany".
- Czerpany?
- A tak. Bo z masy papierniczej czerpano mnie sitem.
- I co było dalej?
- Mogę ci opowiedzieć, ale od początku. jak się produkuje taki papier jak ja - łaskawie zgodził się Czerpany. - W Dusznikach, przeszło sto lat temu, w drewnianym budynku stojącym nad rwącym, górskim potokiem umieszczono różne maszyny, które były poruszane kołem wodnym. Maszyny te mełły i rozdrabniały na miazgę bawełniane szmaty, drewniane i roślinne włókna, a tekże papier, nawet starszy ode mnie. Później rozdrobnioną i spulchnioną w wodzie masę wybielano, warzono w gorącej wodzie i znowu szarpano holendrami...
- Czym?
- Holendrami. Tak się nazywają ogromne i ciężkie walce najeżone szpikulcami. Otóż gdy ta masa była już dokładnie wymieszana i rozdrobniona, dodawano do niej różnych klejów. Wystu-dzoną wylewano do wiefluch kadzi gdzie musiała jakiś czas leżakować. A potem mistrzowie - papiernicy przystępowali do czerpania papieru...
- Aha! To dlatego nazywasz się „czerpany"? - domyślnie zauważyła Kartka Abeccku.
- No tak. ale nie przerywaj... To czerpanie jest najważniejsze. Mistrz - papiernik na duże, gęste sito nabiera mokrej, gęstej masy papierniczej i potrząsając nim, równo masę rozkłada i odsącza wodę tak. że tworzy się cienka warstwa włókien. Potem zręcznym ruchem wywraca sito, wyrzucając mokry jeszcze papier na gruby, wełniany filc. Drugim kawałkiem filcu przykrywa go i wyciska resztki płynu. Gdy taki arkusz papieru całkiem wyschnie, układa się go w stosy, ł sto lat temu, tak jak dziś. na takim papierze drukowano drogie książki i dokumenty wagi państwowej... Jeszcze nie tak dawno byłem... byłem... - zaskrzypiał łamiącym się głosem Czerpany - nie pamiętam, nie jestem już młody: mam sto lat
- Aż sto lat? - zdziwiła się Kartka Abecaka.
- Ba. cóż to znaczy sto lat! Papier wynaleziono przecież przeszło dwa tysiące lat temu w Chinach. Wytwarzano go z włókien roślin. Rośliny te zbierano, suszono, a następnie rozdrabniano i moczono w środkach chemicznych. Przepis znali tylko wytwórcy papieru i strzegli go jak tajemnicy... A więc gdy włókna stały się rozwodnioną papką, wylewano ją na sita.
- To tak jak w twoim młynie - zauważyła Kartka Abecaka.
- Nno, niezupełnie. Ale słuchaj dalej: odsączoną z wody i klejów masę papierniczą suszono na podgrzewanych glinianych ścianach albo wprost na słońcu. Trwało to długo. Ale jeszcze dłużej, już po wysuszeniu, cierpliwie gładzono kamieniami powierzchnię, aż stała się gładka i lśniąca, a papier cie niutki i mocny. A wiesz? - Czerpany chciał jeszcze coś powiedzieć, ale na gle zamilkł, bo oto do składu makulatury weszli ludzie. Szarpiąc za sznurki i druty, którymi były powiązane różnego rodzaju paczki, rzucali je na wózki: na jeden samą tekturę, na drugi książki, na jeszcze inny gazety. Nim się Kartka Abecaka zońentowała, rzucono ją na wagon kolejowy. Rozglądała się woko ło, próbując odnaleźć swoich znajomych, ale napróżno. Ludzie, ładując makulaturę do wagonu, wydawali sobie jakieś polecenia:
- Tektura - do Świecia, gazety - do Myszkowa, zeszyty i papier klas wyi szych - do Kluczy i Ostrołęki..
- A mnie dokąd wiozą? - zastanawiała się głośno Kartka Abecaka
- Chyba do Myszkowa, do najwięk szej papierni w Polsce - ktoś jej odpo-
- E nie, pewnie do Ostrołęki, do najnowocześniejszej fabryki - dodał ktoś inny
Szarpnęło wagonami i pociąg ruszył, coraz szybciej stukały koła, zakołysały się sennie paczki makulatury. Kartka Abecaka przytuliła się do sąsiadki i... ocknęła się dopiero wówczas, gdy z piskiem zazgrzytały hamulce i pociąg stanął. Przez szparę w drzwiach zobaczyła wielki plac, a na nim stosy równo poukładanego drewna. W głębi widniały ogromne kotły, a obok nich ciągnęły się długim szeregiem niskie oszklone budynki. Kartka Abecaka z trudem sylabizowała napis: ...Kom - bi - nat ... Pa - pier - ni - czy...
Po chwili otwarły się drzwi wagonu i do środka wsunęły się wielkie łapy dźwigu. Chwytały po kilkanaście paczek, unosiły je w górę i przerzucały na gumowy, biegnący taśmociąg. Kartka Abecaka razem z innymi znalazła sią w dużej hali, gdzie sortowano makulaturę: oddzielnie odkładano papier gazetowy, oddzielnie zeszytowy, na inny stos rzucano papier z bloków rysunkowych, a jeszcze gdzie indziej - kolorowe pisemka. Na ten ostatni stos dostała się Kartka Abecaka. Poczuła, że znów coś unosi ją w gorę.
Wtem porwał ją ostry pęd powietrza. Wirowała, podrygując, aż zmęczo-wielkim lejem na ruchome, metalowe walce, które mocno ją ugniatały i przesuwały do przodu... A potem przejęły ją inne maszyny, w których różne walce, bębny, zęby i noże formowały, wygładzały i przycinały wstęgę papieru.
Po godzinie, dwóch, może trzech, szybko biegnąca długa wstęga dostała się wreszcie na wielki zwój bielutkiego papieru, który niczym już nie przypominał paczek brudnej makulatury. Jeden z takich zwojów z nalepioną kartką: „Zakłady Graficzne w Warszawie", czekał na wysyłkę...
na upadła. Zrobiła się lżejsza. Nie było już na niej ani kurzu, ani pyłu. Później ją kąpano na przemian w zimnej i gorącej wodzie z dodatkiem różnych odbar-wiaczy. Po tej kąpieli, wyprana z kredek i farby drukarskiej, wpadła na żelazne kolce, które ją rozszarpały w drobne strzępy i wrzuciły do wielkiego kotła. gdzie bulgotała gorąca masa. Z Kartki Abecaka nie było prawie śladu. Wymieszana z celulozą i bawełnianymi szmatami stanowiła brunatną, nijaką papkę wciąż podrzucaną w górę i na boki. Przez otwory wlewały się różne śmierdzące i żrące płyny, wybielacze i kleje. Tak powstawała masa papiernicza. Ciągle wirująca, przelewała się
*■ t *
Minęło kilka miesięcy. Do redakcji przyniesiono właśnie pachnący świeżą farbą drukarską nowy numer „ABC Techniki". Wzięłam go do ręki, żeby jeszcze raz przeczytać uważnie od pierwszej do ostatniej strony. Robię to zawsze i zawsze z obawą. czy aby złośliwy chochlik drukarski nie poprzestawiał literek albo nawet całych wierszy. Czy kolor jest dobrze odbity, kartki właściwie ułożone. Gdy
byłam już w połowie czytania, usłyszałam:
- Dzień dobry! To ja! Pewnie mnie nie poznajesz? Kiedyś byłam zniszczoną kartką Abecaka, a dziś - patrz, jak ładnie wyglądam! Ale, co ja przeżyłam!... I mam do ciebie prośbę: powiedz dzieciom, żeby nigdy nie niszczyły książek ani swoich pisemek. Żeby je szanowały. A zapisane zeszyty i nieprzydatne kartki oddawały do punktu skupu makulatury. Bo, jak wiesz, ze zużytej, niepotrzebnej makulatury powstaje nowy, tak bardzo potrzebny papier.
BARBARA WAGLEWSKA
Wstaw właściwe części w odpowiednie miejsca traktora.
Popatrzcie uważnie na rysunek. Przedstawia on załogę pirackiego statku. Odpowiedzcie, jakie czynności wykonuję poszczególni piraci. Pomoże wam w tym rysunek z prawej strony.
I
I
Dwaj grający, uderzając kolejno młoteczkiem w kulkę (koralik, kulka z łożyska itp.), starają się trafić do dzwonu, który znajduje się w środku pola. do bramek półkolistych lub prostokątnych.
Najwięcej punktów (3) uzyskuje się za trafienie do dzwonu, bo jest to najtrudniejsze: kulka musi przelecieć przez dzwon nie w poprzek, lecz wzdłuż jednej ze ścianek.
Jeżeli kulka któregoś gracza wtoczy się do jednego z czterech zagłębień, traci on wszystkie dotychczas zdobyte punkty
Grać można, zależnie od umowy, do 10. 20, a nawet 100 punktów.
Jest to ciekawa łamigłówka ćwicząca wyobraźnię przestrzenną. Gdy nauczycie się składać sześcian (bryła, której każda z sześciu ścian jest kwadratem) z części pokazanych na rysunku, możecie urządzić zawody, kto szybciej potrafi to zrobić.
A jak skonstruować elementy tej bryły? Sklejamy je z 27 klocków. Możecie je zrobić sami: listwę drewnianą o kwadratowym przekroju potnijcie równo małą piłką tak, aby powstały jednakowe klocki.
Prawdziwy telefon wszyscy dobrze znacie. Ten. sznurkowy, jest jego doskonałym modelem. Działa bowiem na podobnej zasadzie: i tu. i tam mówimy do membrany, która drga pod działaniem fal dźwiękowych - naszego głosu. W naszym modelu drgania membrany (są to dna kubków) przenosi sznurek, a w prawdziwym telefonie do pracy jest wprzęgnięty prąd elektryczny.
Telefon sznurkowy zrobimy z dwóch kubeczków plastykowych do napojów i cienkiego sznurka. W dnach kubków wiercimy małe dziurki, przewlekamy przez nie sznurek i na końcach zawiązujemy supły. Zamiast supłów można przewiązać kawałek zapałki: nasz ..aparat" będzie wówczas trwalszy. I to już jest wszystko: możemy przystąpić do prowadzenia „telefonicznej" rozmowy. Gdy lekko naprężymy sznurek łączący oba kubki, to głos nasz będzie słychać wyraźnie.
- Czy zastałem Piegusa... ee. przepraszam, chciałem powiedzieć Michała? - spytał Jaś Mi-chałowej babci, stając w progu jej domu.
- A jakże — odparła babcia -jest, jest to ziółko, ale wejdź proszę.
- Czemu ziółko, proszę pani? -zdziwił się Jaś.
- Bo zaczął kuć dziury w ścianach. żeby zawiesić gablotę z tą swoją kolekcją motyli złowionych latem. Ale mu zabroniłam, bo ledwie zaczął, a już pyłem z tynku i cegły zabrudził mi całą podłogę.
W drzwiach stanął sam winowajca z młotkiem w jednej i przebijakiem do muni w drugiej ręce. Buty miał zapylone. Zaczerwieniony na twarzy, wydawał się jeszcze bardziej piegowaty niż zwykle.
- No popatrz tylko, Jasiu, czy przesadziłam? - powiedziała babcia. wskazując na Michałowe buty.
- E tam, babciu - mruknął Michał- zamiotłoby się po robocie i tyle...
- Tak, zamiotłoby się, zamiotło - zrzędziła babcia - to znaczy ja bym musiała zamieść. Ale nie o to chodzi. Czy nie rozumiesz, że pył z tynku i drobny gruz ceglany strasznie niszczy i brudzi podłogę i żadne zamiatanie tu nie pomoże? Znajdź sposób, żeby nie pylić,, to będziesz mógł dokończyć kucie.
Jaś witając się z Michałem zaproponował:
- Chodź. pomyślimy, jak usprawnić tę twoją robotę.
Chwilę podumał, obmacując ścianę i wsadzając palec do ledwie napoczętej dziury w tynku, po czym polecił koledze:
- Daj no. Piegusie, kartkę papieru albo najlepiej kawałek bry-stolu, nożyczki i przylepiec!
Gdy Michał wręczył mu żądane przedmioty. Jaś wyciął z papieru kształt taki. jaki widzicie na rysunku, i pozaginał papier w pięciu miejscach (linie kreskowane na rysunku).
Następnie boki powstałego po-jemniczka przymocował przylepcem do tylnej jego ścianki i przy-
twierdził go (również kawałkiem przylepca) do ściany, około 20 centymetrów poniżej wykuwanego otworu.
- Dobra - rzekł - teraz mozesz kuć. Wszystek pył i drobny gruz
będzie teraz spadał nie na podłogę. lecz do pojemniczka.
- Widzę, Jasiu - powiedziała babcia, wchodząc do pokoju -że nie darmo zwą cię Majster-klepką W.W.
Najpierw musicie przygotować potrzebne do gry kartoniki, pionki i kostkę. Wytnijcie z brystolu uprzednio przerysowane i pomalowane części domu, znajdujące się na planszy gry na str. 12 i 13. a więc: fundament - 4 szt schodki - 2 szt. drzwi - 2 szt. okna - 4 szt. daszek - 2 szt. dach - 2 szt. komin - 2 szt. cegły - 44 szt.
W grze może brać udział dwóch graczy. Każdy z nich ma do zbudowania własny dom. Kartoniki (części domu) rozdzielamy po równo, na dwie kupki. tzn. każdy z graczy ma komplet potrzebnych do zbudowania części.
Pionki ustawia się na czerwonym kółku. Kolejno rzucając kostkę, zabiera się ze swojej kupki odpowiedni kartonik taki, na jakim pionek staje: na przykład cegłę, komin, dach itp. Wzięty kartonik układa się na swoim domku. Można się dowolnie posuwać do przodu lub do tyki. oczywiście o tyle oczek, ile wskazuje kostka.
Wygrywa ten, kto pierwszy będzie miał przykryty kartonikami swój dom.
Odpowiedź nazagadif ztsii. 7:
Uwwny Tom sten***. Gruby Ted myje pokład. Ciekawy Jo* pakzy praż łumt|. Leniwy Mat odpoczywa na hamaku. Grodny Jim ćwiczy w fecfttunfcu,a Ognisty Sam zapala leni.
Rozwiązanie rebusów: papier, pismo, druk Rozwiązane Odgadną 1 -e,2-e. 3-ai.d-b.5-d
wym¥00crwoczASortm / HSiĄŹIK ftCHfCZNYCH
aMWMtnmawiow
W.Z.Graf. Z kra 5901. Nakład 100 MO cgz. T-4S.
Każdy od razu zauważy, że na rysunku są błędy. Jakie? Jak zamienić niektóre części żeby rysunki były poprawne?