Ilązj tu poetycznych a rzewnych podań krąży wśród ludności! To o świętej Bronisławie, której Chrystus na tych wzgórzach ■ miał się ukaz*, to o pokutujących duszach, w klasztorze, o pięknej a tajemnięzej „Krą-jj lowej Zwierzyńca “ — i wie-lp, wiele innych.
Jedną z lyęh pięknych legend zawdzięczam tamtejszemu kowalow’ — staremu majstrowi B., i z nią spiąszę podzielić się także., z Szanownymi Czytelnikami.
Otóż pewnego dnia jesiennego w sobotę — wybrałem się — jak to wspomniałem wieczorem'za rogłrlki — na Zwierzymdciy,;
Przechodziłem mimo kuźni mego znajomego, klęrsj gprzSmem pozdrowieniem zatrzymał mnie i skłonił do zajęcia mięj^i obok niego na zydelku przed kuźnią.
Pan Majster jest to człowiek krępy i źa> żywny—więcej siwy niż"szpakowaly, z krótko przystrzyżonym siwym wąśem ładnieĘjffirjjaB jącym przy jego czerstvvej, rumianej twarzy.
— Siadaj pan! pogadamy se! — powtórzył wskazując mi ręką miejsce a drugą -wydobył z za cholewy krótką faijSzkę,- nałożył świeżym „kn astrem* i pyknąjf; kilka. rfijZy osSi^m gryzącym dymem.
— Dukądże to droga prowadzi? — indagował dalej patrząc we mnie poczęiwemi
piwnęmi oczyma, które oBoguirw lat i nie-wywczasu nabrały jakiegoś czenvonavifejgo tła i wiecznie łzawo patrzały przed! siebie.
— Wyszedłem przejś&się trochę — nad Wisłę — odparłem. Długo dzisiaj pracowałem. — Ale powiedzcie mi Oj'ęzę.! czego tak rzeka ta szumi — czy przybywaj^wody od gór?...
AnoRzumi bo szumi jak pod^ęsmó. A zresztą ćó. tu gadać — są tam rozmaite rzeczy i dziwy!... Z ńrłodych to mało kto o tem wie. Ale poczkąi&fe! poczknjeie! jak tu Si Wisły zaczniajdzwonić!
— Dzwónić? — po\fchw,yeiłem ze zdumieniem — alboż to w Wiśte dzwoni kiedy? — i cóż to ma dzwon® — pytałem 'Starca natarczywie, widząc^ po zjegotpŁamy-ślomu twarzy i kiwaniu głową,§fże jakieś®
tdje-rpnicze historye przypomina sobie —
I cóż tam dzwoni?!
— Co tam dzwoni, tego ani ja, ani pan nie spenetrujemy — j rtscfć musi tam być cosik we wodzie — a może i dzwony jak mówiła?.. I! zresztą dujtnyśpokój temu! pr^d wieczorem toi ponda ńjedobrzę gadać o takich rzeczach...
Z trudem zdołałem starego nakłonić do* opowjadania, i wreszcię podbiłem gowargu-menWęhi, dziś wSobęJę, jako d|£eń Matki Boskiej żadne, siły nieczyste uffo mają przystępu do człowieka — tern sarąętłi więc i o „takich" rzeczach z całym -spokojem można wieczorem rozprawiać.
Kowal kiwnął głowąy — na znak zgody z mojemi teologiczno-filo;* ficzjremi wywodami, przygniótł palcem popiół w fajeraŚł— zapalił gowtórnfl i zaczął opowiadanie.
— Ano!... dawno to już temu jak ten nasztCklasglor nad Wisłą stoi. Inakszy on był i we wnątrzu i od pola i inaksze całki ęm liniał dzwony.
Byłyrx-i tam dzwony, co grzmiały na 3 mile dokoła, a głos miały jakby żywębg Bywało•—-w niedzielę na suuięi — niosf&dzwo-ny mi wszystkie slkony głos'jakby najpiękniejsze granie1 organowi śpievyyr»n;Vlskie — dzwonią ci wiecz,6r na „Anioł-Panski*, a Lohyś przysięgał, że; to nie z wieży — ino z nieba gło|;'<£ leci tam srebrny — a, słodki i niemal słyszała! jakby same dzwony głosiły: „Zwiastował Anioł Maryi Pannie-".. Umiera ktoś we wsi — dzwoni dziad za konających — a dzwony naprawdę jakby rozpłakane i jęczą i szlochają, to znowu prędką śm o lekki zgon dla tego biedaka cafsjMtam ze śmiercią pasuje...
AnSs lubili ludziska (&dzwon}*’— a-i Bogu były miłe — bo czy to ogjSń —/broń Bożer — czy Lo burza z gradem — czy;-to wylew — niecii ci się tylko dzwony ozwą — już i ograsj gaśnie, już ijjhmura przechodzi ■— już i woda opada!...
Alę wiadoma rż£'ćz: co Bóg lubi -—-tego dyalreł nie lubi — a potrzeba też wiedzieć,.- że tam koło klaffltoru dyabli po-