KKATYI.A LINGWISTYK \ 1 53
Kr utył i Her mogę n rozmawiają o znaczeniu wyrazów. Według pierwszego, każda rzecz została nazwaną takim wyrazem, jaki z natury swojćj (?63£t) jej najlepićj odpowiadał; drugi przeciwnie, pomiędzy rzeczą a jćj nazwa nie widzi żadnego związku twierdzi, że według umowy, konwencyonalnie (vćpuo iw. 'i~ v., rr( ;uv3r//.r() jedne rzecz tak nazwano, drugą inaczćj. Sokrates na rozjemcę zaproszony, z początku stawa po stronie Kratvla, bo jakże mogłyby imiona oznaczać przedmioty o stałych przymiotach, gdyby w nich nic nie było podobnego lub zbliżonego do rzeczy; to też mniema, że społeczność (itó/o.c) lub władza prawodawcza (vs^^£tt;c) gdy układała niegdyś mowę ludzką, robiła to przy pomocy bie głych dialektyków, którzy znali dobrze istotę wewnętrzną każdćj rzeczy, a wiedzieli zarazem, jaki wyraz dla nićj najodpowiedniej szym. Aby lepićj to uzasadnić, wykazuje na niezliczonych etymologiach, jak trafnie zostały utworzone wyrazy; niestety etymologie te są tak dziwaczne, czasem nawet tak potworne, że trudno brać je na seryo i może mają racyą ci, którzy w nich widzą wesołą krotochwilę Platona, któremu raz przyszła ochota zażartować z siebie i z czytelników 1). Nie należ) jednak przerażać się niemi; można wszystkie przeskoczyć, bo nie wpływają na bieg dalszy rozumowania, które do końca nie przestaje być ściśle logicznem. Ponieważ z rozbioru owych etymologij, mniejsza o to czy prawdziwych czy urojonych, pokazało się, że nie wszystkie imiona mają znaczenie ścisłe i odpowiedne rzeczom, zwłaszcza imiona własne, dzieli Sokrates wyrazy na pierwotne i pochodne, a chociaż iedne i drugie niegdyś zostały dobrze wymyślone, pierwsze powinny znamię to
Muller, Stallbaum Karol Fryd. Hermann, Lersch, Van Heusde, Dittrich Steinhart, Deuschle, Susemihl, próbowali dowcipu swego i niezwykłej erudycyi. Za ich przykładem wielcy badacze lingwistyki porównawczej, Steinthal i Bcnfey, zgłębiali najdawniejszy pomnik »filozolii języka*. Wymieniłem samych Niemców; dodawszy do nich choć kilku Francuzów (Karol Lenormant, \lfr. Fouillć), kilku Anglików (Grotę, Day, Jowett) i Włochów (Prieri, Bonghi), otrzymamy poważną liczbę ośmiu głównych a kilkunastu podrzędnych teoryj rozumienia tego dialogu. A ile nowych zrodzi przyszłość niedaleka 1
l) Przytoczę kilka dziwaczniejszych: lin z= di dv ^rjv. Kyupn= z.ogos- vov. IloOttdóiv — no).).a tidoię. .UuvvQoę z didov<; tur ulror i t. d, Inne wyrazy, jak nv(j, ilrh»(j, xvreę, które nie dały się wytłumaczyć, uważane za barbarzyńskiego pochodzenia. Wszystkich etymologij, rozbieranych przez Sokratesa i KratyLu jest 126; z nich ledwo półtuziu na coś przydatny. Najciekawsze dr zz i tur, Oro/ia — dr ov itciG/tn izzir. ‘Izzo^ia — iZTt’Zi zuv ńotfr i t. d.