203 -
’3y go głód przyciska rzuca się na wszystko, niewy-łączając człowieka. Niema on ani iskierki tej szlachetności jaką pies posiada: jest to- sobie prosty złodziej i rozbójnik, a przytćm wielki tchórz. Zazwyczaj nocą na łup wychodzi, i najlepiej lubi napadać na bezbronne owieczki, bydło i konie. Dla podróżnych w czasie wielkiej zimy około Najświętszej Panny Gromnicznej, kiedy bydło niepasie się w polu, bywa czasami niebespieczny, bo chodzi calem stadem, i napotkawszy gdzie pod lasem ludzi’ jądących sankami, rzuca się, zarówno rozdzierając konie jak ludzi. Zdarzyło się przed laty, kiedy u nas więcój wilków bywało, że w czasię tęgich mrozów, w okolicy leśnej około Zatora, jechał nocą sankami jeden wielki pan, mający ze sobą starego hajduka. W tern opadło ich stado zgłodniałych wilków; konie przestraszone zaczęły pędzić co tchu stało — ale wilki szły równo z nićmi i co chwila rzucały się ku sankom. — Na nieszczęście niemieli podróżni ani kawałka broni ze sobą. Gdy widzieli zgubę swą niechybną bo konie coraz słabły i ustawały w biegu, ów pan rzucił im futro, myśląc że pogoń powstrzyma; lecz wilki w mgnieniu oka rozszarpały je i goniły dalej. Znalazło się jakieś pożywienie W’ sankach, bochenek chleba, i ten rzucono, ale niejfitrzymało to ich na długo. W tern okropnem położeniu, odzywa się hajduk do pana: „Miej staranie o mojej żonie i dzieciach, a ja tu z niemi zostanę i zabawię ich.”—Wzbraniał się pan przyjąć tą ofiarę wiernego sługi, lecz nim go zdołał zatrzymać, już hajduk wyskoczył ze sań i zaczął uciekać w przeciwną stronę. Cała kupa wilków rzuciła się za nim, a sanki tymczasem oswobodzone od napastników dostały się do najbliższej wioski...