229
„stad się mocnym” mówi latopis. Powróciwszy na Wołyń był świadkiem wojny jaką prowadził Buryk z ksiąźęty czerniechowskiemi o prawo panowania nad Kijowem. Spór o to prowadził się juz od kilku pokoleń, od wieku prawie. Czer— niechowscy byli starsi w rodzinie, mieli prawo starszeństwa, ale Monoma— chowicze, z których pochodzili Buryk i Boman, chociaż młodsi, szczęśliwi© ut zymywali się przy Kijowie; dziesięć razy wypędzani zawsze do niego wra-cari. Kijowskiej linji mniej dostojną dzielnicą był Smoleński (secundo genitura). Najprościejszy interess był Bomana popierać swoich w tej walce, z resztą samo uczucie rycerskie powinno go było ku temu zniewolić. Ale Boman najmniej się poczuwał do powinności rycerskich, nienasycony łupieżca. Pamiętał tylko, że Buryk zabrał mu przez obawę Suzdala pięć grodówr naddnieprzańskich. Wszedł wiec w związek z ksiąźęty czernichowskie— mi i posłał z Połonnego swoje drużyny na Kijów i Smoleńsk, na rabunek, połamał przysięgi, bo oto niedawno przyrzekał uroczyście teściowi, że będzie mu posłusznym. Buryk miał się do odporu i wezwał do pomocy księcia halickiego. Zle na tern wyszedł Boman, bo na jego ziemie wołyńskie uderzyli nagi e z jednej strony Bościsław, syn Buryka, który naprowadził Czarnych Kłobu-ków, a z drugiej synowiec Mścisław, posłany do Halicza, syn Mścisława Chrobrego z pułkami halickiemi, przy których znajdował się sam książę Włodzimierz Bościsławr koło Kamieńca na Podolu, dwaj sprzymierzeńcy około Peremilu kraj* spustoszyli i spalili, jeńców tłumy uprowadzili-z sobą. Buryk pilnował przez ten czas Kijowa i ztąd doglądał niebezpieczeństwo, jakie groziło od stron suz-dalskich wiatyczom i czernichowskim książętom. Bzeczywiście Wszewłód wojną nastąpił i groził, żądał najprzód żeby czerniechowscy wyrzekli się sojuszu z Bomanem. Było innych drobnych warunków kilka, na wszystkie przystali zagrożeni książęta, lecz nie chcieli odstąpić tylko Bomana, widocznie wiele na nim pokładali. Suzdalski książę ustępował a przez to wielki ciężar zwalał na ramiona Buryka, który dotąd był niby jego sprzymierzeńcem przeciw Czernie— oho w u. Bozgniewany Buryk, ksi ążę słaby i bez godności, odebrał wtedy Wszew'łodowi grody nad Dnieprem, bo trudno byro nie widzieć planów suzdal-skich. Wszewłód był nieszczery msprzymierzeńcem, nikomu nie sprzyjał, dopinał tylko swoich ukrytych widoków; nie było jego interesem godzić książąt nad Dnieprem, kijowskich i czernichowskich, a tylko kłócić, jednych przeciw drugim uzbrajał; tak prędzej myślał, że przyjdzie do panowania nad wszystkimi. Nareszcie nastąpiła chwila, na którą tak długo czekał Boman: książę halicki umarł . pierwsza dynastyja Bościsławiczów panujących na Haliczu wygasła. Bomanowi ch iało się Halicza, bo gdyby to księztwo połączył ze swujem byłby bardzo potężnym władzcą. Ale po usiłowaniach poprzednich wnosił, że podołać mu o to ciężko, obok prawr Krakowa, obok pretensyj węgierskich, obok podbudzonej ambicyi innych książąt waregskich, którzy na Każdy łup patrzali Z gorącą żądzą łakomstwa. Postanowił wywieść w pole jednego spółzawodtrzka, żeby się nie bać drugiego i żeby tryjumfować nad trzecim niepewnym esncze, a dla tego słabym, że spółzawodników waregskich kilku być mogło. Z Piastami miał Boman dawne stosunki, zgłaszał się więc pokorny do Leszka Białego, żądał jego pomocy, chciał w lenność od Krakowa wziąć Halicz, ukazywał wspaniałe przyszłości widoki jako się przez niego potęga Lechów bardzo roz-wielmoży, prosił Leszka, ut ejus obseąuio cunctis Buthenorum principibus ac Partorum per ipsum partibus imperet (^Wincenty). Tymczasem chciał być namiestnikiem Leszka w Haliczu, procurator. Bazem i straszył; jeżeli kto inny powiadał, osiądzie w Haliczu, pewny to Krakowa nieprzyjaciel. Nie znalazł