page0239

page0239



Roman mścisł&wowicz


231

się Leszek do starszyzny narodowej, która go otaczała, ale „omnium leohita-rum in Romano flxa sentencia, wszyscy lechowie jednomyślnie głosowali za Romanem” (Mistrz Wincenty, u Przezdz. str. 226). Wybór nieszczęśliwy spowodowany iakiemiś okolicznościami. Bo Roman raz zostawszy księciem na Haliczu, zapomniał nawet przyzwoitości, tak się znęcał nad swojemi wrogami, albo nad temi, kogo za wrogów sądził. Wiarołomca względem wszystkich, udawał meszkowi przyjaźń, a okrutny i dziki wrzał nad poddanymi. Ledwo powrócili Krakowianie i Sandomierzanie do siebie, celniejszych bojarów halickich pochwyta! zdradą, zabijał jednych, drugich żywcem zakopywał w ziemię, innych rozszarpywał, ze skóry odzierał, innych stawiał za cel do strzałów, a*źeby zaś męki większe wyrządzać, wprzódy rozpruwał ludzi a potem ich mordował. Postrach padł na ziemię halicką. Kto mógł uciekał za granicę w różne strony, Książę obawiał się tego wychodztwa, więc udawał, że spokojniej bierze do serca te sprawy, obiecywał im złote góry, aby tylko powrócili, urzędy i dostojności. Wszystkich używał sposobów książę, dla niepoznaki dotrzymywał słowa, tych co wracali całował, sadzał po wysokich stopniach. Ale to był pozór, ażeby ściągnąć jeżeli nie wszystkich, to wielu. Nieroztropni wracali. Wtedy książę nagle pod pozorem nowej jakiejś zdrady, działając potwarzą, oskarżył wszystkich, gubił ich wymyślnemi mękami, zabierał majątki. Powiadał wledy: „Żeby posiadać miód, trzeba wprzódy wydusić pszczoły; korzenie też nie wydadzą zapachu, aż się ich wprzód nie utłucze w moździerzu.” Tak uspokoił ziemię, tak zawojował sobie księztwo. Roman wiedział że Halicz ku lechickim ciągnął swobodom, że stan bojarówr niechętny mu, więc go złamał. Przeraził też niższe stany poddanych. Wszyscy się go ulękli a książę budował wtedy sobie państwo ze swoich i cudzych krajów, potęgą straszył, rozwijał ją dalej na zewnątrz Wołynia, w strony kijowskie. Książęta waregscy sąsiedni poulę-kali się tyrana i rozkazy jego ślepo spełniali, bo mógł ich wypędzić w razie oporu. Wkrótce Roman nad wielą swoich panował. Leszek był niemym widzem tych scen okropnych, bo Mieczysław Stary począł się na nowo dobijać panowania w Krakowie, jakoż i dopiął celu. Leszek wtedy stracił na znaczeniu. Mieczysław zaś żeby się ustalić w Krakowie, nie drażnił Romana. Za to polityka nowego księcia halickiego od strony Waregów wywołała koalicyję, Ruryk w Kijowie ją zebrał i myślał już wyruszyć nad Dniestr, kiedy czynny i rzutny Roman nagle uprzedził te zamysły i pojawił się na czele szyków swoich po nad Dnieprem. Był wodzem znaczniejszej jeszcze koalicyi. Potrafił ująć sobie Wszewłoda suzćalskiego. Czarnych Kłobifków, Berendiejów iTorków, którzy do niego przybyli, pozawiązyw:ał stosunki z namiestnikami wielu grodów nad Dnieprem. Kiedy Ruryk namyślał się, Roman napinał sieci. Więc nie stawiły mu oporu grody, książęta słabsi lub nikczemniejsi szukali jego opieki, tak zrobiło trzech Włodzimierzowiczów, prawnuków Monomacha. Przeszedł się więc tryjumfalnie Roman z Halicza do Kijowa, wreszcie otwarli przed nim na Padole w kopyrewskim końcu kijowianie bramy swojej stolicy. Ruryk i jego sprzymierzeńcy, książęta czerniechowscy, drżeli choć za murami Kijowa przed wrogiem, z radością przyjęli pokój, który im zwycięzca narzucił i opuścili Kijów; Ruryk powrócił do dawnej małej dzielnicy swojej na Owruczu. Kijów tak już podupadł, że Roman osadził na nim brata stryjecznego Ingwara Jaro-sławieża, księcia łuckiego (ob. Encyklopedyja powszechna tom XII str. 670). Nie schylał się po tę zdobycz, bo dzielnice włodzimierska z halicką dostojniejsze były już wtedy, a wreszcie przybliżały Romana do cywilizacyi zachodniej, do której ciągnął. Zazdrosny Wszewłod nie chciał go widzieć w Kijowie^


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
page0236 Roman Mścisławowicz228 chwilę nie zrzekał się swoich rosczeń; gdy niepodobna było rozprzest
page0237 229Roman Mścisławowicz „stad się mocnym” mówi latopis. Powróciwszy na Wołyń był świadkiem w
page0237 233 ten ma się stosować do natury ciała wirującego, więc gdy większa ilość ciał znajdzie si
page0242 — 228 — ludzi, o ile się mówi do nich powoli i naturalnie, wyczytają oni słowa z ust mówiąc
page0231 227 przedmiotu i do osoby, która go pokazywała, ale nie dawała odpowiedzi na żadne pytanie;
page0274 PLATON.272 i sta? się nieprzyjacielem zaciętym tej filozofii, którą odziedziczywszy po swoi
xt>iy£K!> foyznw(PWtyOTYCZNYOt i. Odnoś się z szacunkiem do symboft narodowych. 2. Wywies
page0220 2l8 PLATON. Testament filozofa, zachowany u Diogenesa z Laerty, stal się powodem do niepotr
page0224 221 Jan Żółkiewski przygotowując się ciągle do świetnej pomsty za śmierć ojca, umarł młodo&
page0226 218Sejmy dził, zdarzało się więc nieraz, że najznakomitsi posłowie do Inflant się chronili.
page0226 22 2 Lenard na podstawie swych studyów nad absorpcyą promieni katodowych widział się zmuszo
page0226 216 łości. Atoli te wzniosłe typy nie zawstydzają nas; cieszymy się z podobieństwa do nich
page0233 katalog trazylla. 231 bowiem, że do niego odwołuje się Fileb, a kto tego przyjmuje, na powa
page0234 926    Roman Mścisławowicz wołoda, Roman był najstarszym. Z Piastami w blisk
page0243 935Roman Mścisławowlcz — Romancero regskiemi książęty, którzy się z pod nieznośnej dla sieb
page0251 241 Zdaje mi się, że jest to zarzut analogiczny do tego, który tu z mniejszą finezyą
page0260 258 i w matem pudełku zachował. Przybywszy do Ha ges młodzieniec poradził Tobiaszowi udać s
page0264 254 S. DICKSTEIN. odnoszące się do metod całkowania równań różnicowych i różniczkowych. Nal

więcej podobnych podstron