281
statku, jaki go przygniatał, wesoło codziennie śpiewał Godzinki. Mieszkający naprzeciw bogacz, gniewał się na niego
0 ten śpiew, bo mu przerywał ranne marzenia; ofiarował więc szewcowi worek ze złotem, pod warunkiem, że śpiewać przestanie. Szewc przystał na warunek, pieniądze zabrał; na drugi dzień nie było już co prawda słychać wesołego śpiewu Godzinek, ale zato piekielny hałas rozlegał się z cichego dotąd domku, bo szewc kłócił się ze żoną o to, co mają zrobić z pieniądzmi. Szczęściem, że wolał żyć w zgodzie ze swą połowicą, niż posiadać pieniądze, które czemprędzej odniósł bogaczowi.
W końcu nie można tego nazwać szczęściem, co tak łatwo utracone być może, jak to już Cycero zauważył: „Si amitti vita beata potest, beata esse non potesta („De divin.“
1 z władzą ma się rzecz nie inaczej, choć dla niektórych jednostek możność narzucania swej woli innym, wydaje się być szczytem szczęścia. I dziś jeszcze dla wielu są hasłem słowa Cezara: „Si yiolandura est ius, reguandi causa violan-dum est, caeteris rebus pietatem colas“. Nawet św. Tomasz uważa władzę na ziemi za coś tak wielkiego, że tym, którzy ją dobrze sprawowali na ziemi, zaszczytniejsze miejsce wyznacza w niebie. Ma więc władza wiele uroku; ale, niestety,
1 ona nie może człowieka zaspokoić, a już żaduą miarą nie może być udziałem wszystkich, z tej prostej przyczyny, że gdy jeden może rozkazywać, to setki innych jego woli słuchać muszą, a zatem tylko niewielką garstkę ludzi możnaby nazwać szczęśliwymi. Gdybyż oni przynajmniej byli naprawdę takimi? Ale któż nie wie, ile zgryzot sprawiała władza Karolowi V, mimo, że w jego państwie słońce nie zachodziło? W Saint Just, w gronie ubogich zakonników, czuł się szczęśliwszym, niż na tronie. Papież Celestyn zamienia tyare na prosty kaptur mnicha i w nim znajduje to, czego nie miał jako Namiestnik Boży. A iluż panujących mogłoby, konając, powtórzyć słowa Elżbiety, królowej angielskiej: Za czterdzieści