363
ESTETYKA BIESIADY.
idei wieczystej, niewzi uszonej. Są najprzód dusze piękne, potem czyny społeczne, domowe i polityczne, potem dzieła artystyczne i naukowe, nareszcie wiedza jedna, najwyższa, za pomocą której oglądamy Piękność istotną. A nawet na tym szczeblu najwyższym, gdzie dusza jednoczy się z ideą w sposób najdoskonalszy, nie ukończony jej rozwój, lecz zaczyna tworzyć już nie obrazy i podobieństwa prawdy, jak ongi, lecz prawdę samą, cnotę rzeczywistą. Tak wywalcza sobie nieśmiertelność, nie przez samą komtemplacyę tego, co piękne, lecz przez stożsamienie się w czynach samodzielnych z prawdą i cnotą. Gdy się rozważy to potężne wzbijanie się duszy ku coraz wyższym dziedzinom piękna i dobroci, dzięki swej energii nieznużonej, trudno nie dziwić się, że znajdują się niekiedy uczeni, którym namiętne zakochanie się w pięknej twarzyczce i lekkie trzepotanie skrzydełkami tęsknoty, wydaje się objawem dojrzalszym myśli platońskiej. Sama różnica poglądów estetycznych, pominąwszy wszystkie inne, powinna ich była ostrzedz, że Fedros jest pierwszą próbą świetną młodego myśliciela, Biesiada dziełem skończonego 1).
l) Różnicę poglądów estetycznych w Fedrosie i Biesiadzie wyłożył obszernie Walter w dziele wymienionem str. 304 i nast, — Trudno nie zgodzić się na jego dowodzenie, że Biesiada zawiera spekulacyę głębszą i przypomina już niejedno, co zostało dalej rozwimętem w Rzeczypospolitej. Jeżeli mimo to niektórzy wolą Biesiadę kłaść przed Fedrosem, a Lutosławski nawet zaręcza żęto fakt naukowo zabezpieczony (zob. str. 274 tego tomu), mógł czytelnik przekonać się z naszej bezstronnej, wyczerpującej analizy, że tak nie jest. Wprawdzie przytacza Lutosławski długie szeregi uczonych na poparcie swego twierdzenia, ale, jak to często bibliografom się przytrafia, robi to bez krytyki, bez wyboru, czasem nawet nieprawdziwie. N. p. do zwolenników pierwszeństwa Biesiady zalicza Gomperia, znakomitego prof. wiedeńskiego, niby to na podstawie jego Platon. Aufsatze; kto jednak zada sobie trud, zresztą bardzo mity, przeczytać rozprawkę, dowie się z niej, że autor, choć sympatyzuje z metodą statystyczną (zob. str. 2c'3 przyp. i 299 przyp. 3 tego tomu), mimo to 1-0 zbija tsvier-
dzenie Dittenbergera 1 Schanza, jakoby Biesiada była w.ześniejszą od Fedrosa ; 2-0
dowodzi, że Fedros dawniejszy od Fedona; 3-o uważa za bardzo prawdopodobne (hochsl wahrseheitilich!, źe Fedros poprzedził Biesiadę. (Zob. Platon. Aufsatze 1 Wien 1887 p. 17, 18, 27, 28). Najniesłuszniej zatem Gomperz umieszczony wśród obrońców hipotezy, którą przecież odrzuca. Przykład ten, wybrany z pomiędzy wielu, może przekonać czytelnika, że nie należy w dobrej wierze, bez sprawdzenia dokładnego,
przyjmować długich szeregów imion, bo czasem niczego nie dowodzą, a czasem nawet
przeciwnie. Safitnti łat I
Nareszcie alluzya jakaś do Biesiady, którą Lutosławski znalazł w Fedrosie, jest tylko pozorna. Sokr. mówi p. 242 b: »Boskim jesteś, Fedrosie, gdy chodzi o mowy i doprawdy godzieneś podziwu. Sądzę bowiem, że z mów, które za twego życia po-