38o PLATON.
końca przemian i utrapień, dopóki nie pokona cielesnych skłonności i wzburzeń, za pomocą rozsądku i nie odzyska dawnej, pierwotnej zacności 1).
Ogłosiwszy te ustawy wiekuiste, Stwórca dusze z gwiazd stałych przesiedlił na ziemię, księżyc i resztę planet 2), a bogom niższym poruczył przyprawianie im ciał odpowiednich, sam zaś powrócił do swego zwykłego sposobu istnienia 3). — Wtedy bogowie niżsi zabrali się do pracy i wkrótce rodzaj ludzki był gotów, co wszystko Platon opisuje bardzo szczegółowo 4). Ponieważ fantastyczna jego anatomia i fizyologia zajmą nas później, ograniczamy się tutaj do jednej genezy dusze. Ta zaś niewątpliwie miała miejsce w czasie. Chociaż bowiem ji.ż pierwsi następcy Platona spierali się o prawdziwe znaczenie kosmogonii Timeusza i wielu z nich przeczyło, żeby mistrz naznaczał początek jakiś światu, Neoplatończycy zaś prawie wszyscy, przez sztuczne allegoryczne tłumaczenie bronili tej samej zasady, cieszącej się sympatyami także wielu nowożytnych komentatorów, nie zmienia to jednak faktu, że położenie dusz indywidualnych w Timeuszu jest zgoła inne, niż w owym dawniejszym dialogu. Fedros nic nie wie o koniecznem spadaniu dusz na ziemię, lecz własnej ich winie przypisuje smutne to zdarzenie. Jeżeli zdobędą się na hart niezłomny i nie zwolnią biegu w pochodzie za bogami, mogą przebywać zawsze w pogodzie olimpijskiej nieśmiertelnej. Ziemia byłaby zaludniona przez same zwierzęta, jak wolno domyślać się z niektórych uwag autora, ale myślących mieszkańców nie ujrzałaby nigdy na swej powierzchni. — Dopiero grzech przedwieczny zaludnia ją, ale grzech ten nie był konieczny a pobyt skazanych na niej nie ma innego celu, krom odcierpienia kary. — Jeżeli ich kiedyś zabraknie, stanie się ona tein, czem była przedtem, więzieniem opuszczonem. To jest logiczne, jeżeli się przyjmuje pre-
J) Porów. Tim, p. 41 d — 4? d.
2) Możnaby z tych słów wnosić, że także księżyc i planety wedle Platona mają mieszkańców swoich, podobnych do naszego rodu, ale hipoteza ta tylko tutaj się zjawia, a żadnej roli nie odgrywa w dalszym ciągu systemu. Wolno ją zatem pominąć, zwłaszcza, że komentatorowie rozmaicie miejsce to tłumaczą. Zob. Z e 11 e r’a, Philos. der Griech. II. 1. p. 821 (4-te wyd.) ; Henri Martin, Ełudes sur le Timće II. 152; A r c h e r-H i n d, the Timaeus of Plato. London 1888 (p, 146 przyp.).
3) Miejsce to, przez niektórych, n. p. Archer-Hind’a wyzyskiwane na korzyść panteizrnu, omówimy później przy rozbiorze Timeusza.
4) Tim. p. 43 a sq.