G70
przez religiję na wszystkie sprawy społeczne, kierując mianowicie przez ogłaszanie woli bogów i przepowiednie rozmaitego rodzaju przedsięwzięciami narodu, który bez ich zdania nic ważnego nie poczynał. Obecność bóstwa uświęcała wszystko, nadawała uroku najprościejszym środkom dopytywania woli jego, napawała męztwem serca w pochWalonem przezeń przedsięwzięciu. Nie-tylko w razach zewnętrznych przedsięwzięć rozstrzygała wola bóstwa, lecz i w wewnętrznych sprawach dopytywano o nią, czyto w stanowieniu praw, czy w wymiarze sprawiedliwości, czy też w innego rodzaju wątpliwościach publicznych lub prywatnych, czem znaczenie świątyń i kapłanów się wzmagało. Świątynię arkońską wsławioną czcią Światów id i, opisał Saxo graunna-tyk, piszący w lat trzydzieści pięć po jej zburzeniu przez Duńczyków'. Środek miasta zajmowała płaszczyzna, na której wznosiła się bożnica drewniana najwytworniejszej roboty. Zewnętrzne ogrodzenie sztuczne pokrywały malowidła, wyobrażające rożne postacie. Jedne tylko drzwi były do wejścia. W sa-moj bóżnicy dwa były działy: skrajny podtrzymywał swemi ścianami czerv. one pokrycie i wewnętrzny oddzielony od pierwszego oponami, które na czterech słupach rozpięto. W tym ostatnim przybytku stał ogromny bałwan Światowida, o czterech głowach i tyluż szyjach, z pod których dwie piersi i dwa grzbiety widać hyło. Głowy, tak z przodu jak z tyłu, zdawały się patrzeć jedna w prawo, druga w lewo. Brody były pogolone i podcięte czupryny. Bałwan trzymał w prawnej ręce róg z różnego kruszcu, który corocznie kapłan winem, a podobniej miodem napełniał, aby z ubytku płynu o obfitości następnego sądzić roku. Lewą rękę w łuk zgiętą opierał o biodro. Suknia najumiejętmej z różnorodnego drzewa kawałków tak spojona, że spojeń przy najpilniejszem opatrywaniu dostrzedz było trudno, sięgała po golenie. Nogi były zapuszczone w ziemię, a stopy podłogą pokryte. W pobliżu bałwana stały prócz innych godeł bóstwa*, wędzidło, siodło i ogromny miecz, odznaczający się wytworną, rzeźbą pochwy i srebrzystym połyskiem brzeszczotu, w stajni zaś utrzymywano na usługi bożka konia białego, na którym, jak twierdzili strzegący go kapłani, Światowid co noc dalekie odbywał podróże. Ze tak istotnie być miało, dowodzili znużeniem i obłoceniem konia, każdego ranka. Karmił go i jeździł na nim tylko sam kapłan, a wyrwanie włosienia z grzywy lub ogona jego, uważano za największą zbrodnię. Gdy zamierzano wyprawę wojenną na morzu czy lądzie, koń Światowida odbywał przechadzkę przez trzy równoległe rzędy włóczni żelezcanu na krzyż w ziemię wetkniętych, aby z tego o skutku wyprawy rokować. Do wyprawy lądowej dostatecznem było jedno tylko przejście, do morskiej trzy były potrzebne; skutek zaś pomyślny obiecywano sobie, jeżeli koii prawą najprzód nogą wszystkie włócznie przekraczał; w prze— wnym razie zaniechywano wyprawy. Dniem przed wielką uroczystością jesienną, po odbytych żniwach, najwyższy kapłan zamiatał świątynię i ów wrewnętrzny przybytek, który za tak święty poczytywano, że w nim oddychać śmiertelnemu niewolno było; dla tego też zawiadujący kapłan za każdym razem, gdy odetchnąć zewnątrz świątyni wybiegał. Skoro się lud na uroczystość juz licznie zebrał i ofiary śród modłów na cześć bóstwa zabito, wchodził najwyższy kapłan do przybytku, a wziąwszy róg z rąk bałwana, oglądał wr obecności ludu ubytek zeszłorocznego napoju, z czego o urodzajach następnego roku wróżby czynił i stosownie do tego albo lud do gorliwszej czci bóstwa i pokuty, albo też do dziękczynień za opiekę i do radości wzywał. Po tym obrzędzie wylewał u stóp bałwana płyn w rogu zawarty, napełniał go świeżym, a duszkiem wychyliwszy znowu napełniał, i w rękę bałwana do przyszłorocznej wróżby wkładał. Usu-