135
członkiem Towarzystwa. Ale niedługo już pracował w nowym zawodzie, bo w początkach 1801 wyjechać musiał do Berlina dla ukończeń.} spraw pewnych jeszcze z czasów biskupstwa warmińskiego. W stolicy swojego króla zapadł na zdrowiu i umarł po krótkićj słabości w dniu 14 marca 1801 roku. Żył lat 66, miesiąc i dwa tygodnie. Spółczesne gazety warszawskie, zamieściły tylko krótką wzmiankę o tej wielkiej stracie, a jednakże śmierć Krasickiego była wypadkiem bolesnym; w środku boleści, jeszcze była ciosem. Śmierć ta cały naród pokrywała żałobą. Dmochowski tylko w grudniu 1801 w Towarzystwie^ przyjaciół nauk, piękny mową uczcił jego pamięć, a spełniając dług święty wdzięczności, ogłosił następhie 10 tomów prac jego.
Ciało Krasickiego pochowano w kościele Stej Jadwigi w prostej trumnie; za staraniem księcia Antoniego Kadziwilła i arcybiskupa Wolickiego, w roku 1829 sprowadzono do Gniezna i tu złożone zostało na wieczny spoczynek w kaplicy Potockich.
Biblioteka księcia, ze Skierniewic dostała się liceum warszawskiemu. Umieszczona w salach pałacu Saskiego, powoli wcieloną została do biblioteki licejsku j zwiększając ją o część trzecią. Około 4,000 tomów przybyło wtedy Warozawie. Odtąd datował się i wzrost tego pięknego księgozbioru.
Krasickiego wydań namnożyło się bardzo wiele. Zebrać wszystkie jego dzieła i dziełka, pojedynczo i razem wydane, możnaby zgromadzić sporą bibliotekę o jakie kilkajet przynajmniej woluminów. Barbezat, paryzki księgarz, kiedy powziął zamiar wydawania dzieł polskich, zaczął w roku 1830 od Krasickiego, i powtórzył je potem. Bobrowicz wydał 10 tomów w Lipsku. A Gliicks-berga wydanie warszawskie (1829—32) obejmując i Zbiór wiadomości'w sześciu tomach, 18 części zajęło.
Krasicki został do dziś dnia bez pomn.ka chociaż na niego zdolnościami swojemi, pracą i wielkim wpływem jaki wywierał, dobrze zasłużył. Cóś to niby głosili Galicyanie o pomniku, a Stanisław Jaszowski drukował nawet w Słowianinie projekt na ten cel wygotowany. Projekt ten dla wstydu naszego przemknął się prawie niepostrzeżony, a Krasicki wciąż czeka oznaki wdzięczności swojego narodu.
80 listopada 1849 r.
Julian Bartoszewicz.
*