167
dzie, jeżeli nie chcą być historykami, to niech będą takiemi jak Blepoński i Syrokomla, pisma bowiem ich, a mianowicie pierwszego są jedyne w swoim rodzaju. Blepoński na pozór zimny, piekielnym ogniem dociera niecnotę, szydzi z powagą z uczonego głupstwa, karci piętnem hańby powstających przeciw powszechnemu sądowi, i tych co się naigrawać chcą z rzeczy najświętszych; słowem przenika najskrytsze tajniki serca, wyjaśnia one, wytyka sromotę, i płaszczem ohydy okrywa targających się na rzeczy jakie czcić i uwielbiać powinni. W pismach Blepońskiego powinni artyści uczyć się jak widzieć mają, i widziane rzeczy malować, a do odmalowania przygód jakieby artyści na płótno przenieść chcieli, to jego Bzdurstwa są cudowne. Dwojakiego rodzaju pisma mają szczególniej artystów zajmować, albo powieść historyczna jak Rzewuski, Kraszewski, Bujnicki, (Pamiętniki księdza Jordana), albo obyczajowe Blepońskiego i Syrokomli, jako pisarzy, pomimo wielkiego talentu usiłujących w barwie powieściowej przeprowadzić święte myśli i otwierać najszlachetniejsze i najzbawienniejsze zagadnienia uczuć człowieka. Pod tym względem znajdzie dla siebie Orłowski obronę w oddaleniu się od miejsca rodzinnego, i przynajmniej dla satyry, samotność, nadto niedostatek dzieł polskich do czytania w tej stolicy; usunięcie się od towarzystwa ludzi światłych zatamowało mu drogę do ukształcenia się umysłowego, do nabrania tych zasad jakiemi się szczycą ludzie znakomici, do przejęcia się tą słodyczą i uprzejmością, z jaką bliźni bliźniemu przelewa uczucia serca swojego. Pozostał nazawsze odludkiem i jak odludek szorstkim, rubasznym, uszczypliwym, niezbyt kochanym w towarzystwie, a nawet i przy biesiadach, którego butelką zwabiano.
Ten jego charakter i w robotach aż nadto się przebija, nietylko co do myśli prawie zawsze jadem napojonych, ale nawet i co do techniki, co właśnie najbardziej na to wpłynęło, że żadnej ważnej roboty nigdy w życiu nie przedsięwziął. I jak koń Btepowy za nic ma bezdroża i przepaście miotany tylko namiętnościami, goni wiatry w polu, tam leci w zawody, gdzie własną zgubę znaleźć może; tak i Orłowski z talentem ślepy na świat go'otaczający, na decorum, jakie nim rządzi, pierwszą lepszą posłyszaną gadkę lub plotkę bez zastanowienia się i bez sądu na papier ołówkiem rzucił, jakby kwaśne bez przeżucia jabłko. Choć prawdę mówiąc, u pisarzy satyrycznych, jako i artystów balsamu pociechy Bzukać próżno. 1 czemuż me można zapytać jakie poważanie mają tego rodzaju obrazki? Jeżeli technika czyli rzemiosło ma być zaletą, toć i obrazki na tabakierkach, filiżankach, tacach, bywają także doskonale robione; tu właśnie Orłowski spotkał się z powieściami bez żadnej barwy, bez żadnej myśli i.uczucia, krótko mówiąc z nudnemi gawędami, plotknmi, powieścią nazwanemu Jeszcze i to dodać powinienem: jeżeli artyści jako powieściopisarze mają nam przedstawiać obrazki z przygód dzisiejszej społeczności, aby je przekazać następcom, to niechże chwytają wszystkie przywary i zdrożności, i malując w sposób dowcipny, niech się starają wywierać wpływ na poprawę obyczajów, i jeżeliby się nie udało posunąć naprzód, to przynajmniej, aby wstrzymali znacznie się cofającą ku cic-