skalany. Modlę się zawsze o to do Pana Boga. Chwilami czuję straszny żal do wuja, że taki projekt dla ciebie obmyślił. Wracaj, ach, wracaj, wracaj, jak można najprędzej. Już ja myślałam nad tym, co ci ksiądz Płoński powiedział, i umyśliłam, że po przyjeździe do kraju kupimy gdzie pod miastem kawałek ziemi i uwijemy gniazdko już na stałe. Ożenisz się i będą wnuki moje małemi nóżkami wydeptywać dróżki w sadzie, jak ty wydeptywałeś w tym ogródku, który teraz uprawiam. Teodor pije i za mieszkanie nie płaci, ale poczciwy jak zawsze...“
List był długi, pełen szczegółów, wzruszył i rozmarzył Brzeskiego. Miał ochotę pobiec z nim do księdza Płońskiego, ale musiałby zmarnować dzień cały, więc odłożył do świąt. Uczył się pilnie po chińsku, po angielsku, studjował dzieła o Chinach, o ich handlu i uprawie herbaty.
Czas ubiegał jednostajnie, cicho, ale chyżo. W domu Wania oswojono się z nim zwolna ; z za parawana znowu migać zaczęły ręce i nawet głowy kobiece.
Zbliżał się Nowy Rok, największe z chińskich świąt narodowych. Przygotowywano się do niego i w domu Wania. W wigilję pierwszego nowiu, pierwszego zimowego miesiąca, wymieciono starannie izbę, starto wszędzie kurz i wszystko pięknie ubrano żywemi kwiatami; sam gospodarz przyniósł ich z targu cały kosz. Na ołtarzu przodków umieszczono w wazach pęki róż, kamelji i rozkwitłych gałązek kwiatu pomarańczowego, dostarczanych do stolicy z odległego Południa.
Wśród bukietów stanęły półmiski z owocami i jadłem ofiarnym, kolorowe świece z drzewnego wosku i duże, pachnące trociczki. Całą noc płonął ogień w kuchni i syczał tłuszcz, w którym smażono placuszki, mięsiwo roz-
154