M7
W Teeyi miejcie, na świat wydany,
W trudach wojennych zahartowany:
Gdy krew męczeńska wszędzie się leje,
Umrzeć dla wiary powziął nadzieję.
Skoro posłyszał Floryan święty,
Że w Laureaku tyran zawzięty Męczy czterdziestu Jego żołnierzy.
Jako ich hetman w pomoc im bieży Nie rycerską to cnotą być sądzi,
Gdy żołnierz w mecie, a wódz ich błądzi,
Wnet z wyznawcami na placu staje I za Chrystusa życie Swe daje.
Już Floryana rózgami chłosta,
Żelazem szarpie srogi starosta;
Gdy to męczennik cierpliwie znosi,
Akwilin śmierci nań wyrok głosi.
W Anazie, rzece, przez kata swego,
Z mostu utopić każe Świętego;
Kat czyniąc zadość swemu staroście,
Nie dał modlitwy skończyć na moście.
Za co Bóg karze kata ślepotą;
Woda przyjmuje ciało z ochotą,
Które na skałę wnosi tak składnie,
By spostrzeżone mogło być snadnie.
Nikt się nie znalazł, by się zlitował I ciało święte w ziemi pochował;
Lecz Bóg, co strzeże swych Świętych kości,
Zlecił straż orłu dziwnej wielkości.
Sam zaś Floryan we śnie się zjawia I Waleryi miejsce objawia,
Na któremby je pochować miała;
Pobożna pani to wykonała.
A gdy bydlęta ze świętem ciałem W drodze ustają, spiekłe upałem,
I tu Bóg łaskaw w pomoc przybywa,
Nowe na drodze źródło dobywa.
Obok Wawrzyńca oraz Szczepana,
Złożono w Rzymie i Floryana;
A dla Zniszczenia pogańskiej trwogi,
W kraj nasz się dostał skarb ten tak drogi. Lecz któż wyrazi radość doznaną,
Gdy święte kości do nas przysłano ?
Naród się cały z królem zgromadził I przez mil sisdem zs czcią prowadził.