WIELKIE CZASY
Natychmiast, jakby stanowiło to konsekwencje proklamacji, w Petersburgu zaczęły wybuchać tajemnicze pożary.
Od 16 maja w stolicy codziennie gdzieś się paliło. Ohydny swąd spalenizny przesycił powietrze w całej stolicy. Białe petersburskie noce były w tym czasie stale podbarwione czerwonym płomieniem. 28 maja 1862 roku doszło do katastrofy.
Potworny pożar wybuchł tego dnia w halach targowych i magazynach zwanych od nazwiska właściciela Dworem Apraksina. Ogień trawił drewniane stare szopy, wyładowane wszelką starzyzną; płomień ogarnął ogromną przestrzeń. Przeskoczył przez rzekę Fontankę na sągi drew na tyłach wspaniałych pałaców. Żałośnie dźwięczały pożarowe dzwony, wszystkie wysiłki strażaków były daremne. Wezwano do pomocy żołnierzy, przyjechał minister Milutin.
Wspominał później:
Gdy przyjechałem do pożaru około siódmej wieczorem, zobaczyłem morze ognia wypełniającego przestrzeń od hali targowej, która na szczęście ocalała, do Prospektu Zagorodnego i od Korpusu Paziów... do Dworu Apraksina. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych objęte było płomieniami. Z okien wyrzucano paki urzędowych papierów.
Aleksander niezwłocznie przyjechał z Carskiego Sioła do płonącej stolicy. Stanął na czele bitwy z ogniem, była to bowiem prawdziwa bitwa. Około drugiej w nocy pożar powstrzymano. Obroniono halę targową i Korpus Paziów. Centrum miasta jednak przemieniło się w dymiące zgliszcza. Pogorzelców rozmieszczono na placu Siemionowskim, gdzie niegdyś na szafocie czekali na śmierć Dostojewski i pietraszewcy. Minister wojny Milutin:
Pożary u nas na Rusi stanowią w lecie dobrze znaną klęskę... i lud znosi ten dopust z pokorą. Jednak w 1862 roku „czerwony kur" przybrał takie rozmiary i taki charakter, iż nie ulegało wątpliwości, że są to świadome podpalenia.
Tak właśnie meldowała Aleksandrowi tajna policja. Jako podpalaczy wskazywano przy tym młodzież, studentów. Twierdzono, że najpierw były groźby i proklamacje, a teraz buntownicy przeszli do czynu! Podczas pożaru nieustannie krążyły na ten temat pogłoski.
Milutin wspominał:
Duże wrażenie wywarł na mnie zgromadzony dokoła tłum, byłem zaskoczony jego zaciekłością. Dla studentów stało się niebezpieczne wychodzenie na ulicę w mundurach...
Wśród ludu krążyło często teraz zdanie „to studenci się buntują".
165