WIELKIE CZASY
zbić żonę, ażeby ją pouczyć, ale przy tym nie okaleczyć „należącej do niego żywej własności".
Bito też, rzecz jasna, przestępców, ze szczególnym okrucieństwem karano jednak żołnierzy za wszelkie przewinienia: za złą postawę, za zaniedbania w umundurowaniu - do pięciuset razów, za próbę dezercji z armii - tysiąc pięćset, zaś trzy tysiące razów - za powtórną próbę.
Swego czasu Mikołaj, „hartując beksę", kazał Aleksandrowi asystować przy wymierzaniu kary.
Bito żołnierza za próbę ucieczki; car ojciec miłosiernie zamiast tysiąca pięciuset razów kazał wymierzyć pięćset. Żołnierz był drobny, o szerokich kościach policzkowych, ramiona mu drgały i powtarzał bez ustanku - „ulitujcie się bracia". Wiedział jednak, że się nie ulitują, bo kto tak zrobi, sam zostanie wychłostany. Żołnierzy ustawiono w szyku tak, że tworzyli szpaler zwany „zieloną ulicą". Winnego obnażono do pasa, rozległo się bicie w bęben, nieszczęśnika przywiązanego za ręce do dwóch karabinów dwaj żołnierze poprowadzili przez szpaler. Wiedli go powoli, żeby każdy mógł uderzyć szpicrutą z całej siły. Nieszczęśnik, przekrzykując bęben, krzyczał i błagał, ale ciosy spadały bez litości... skóra na nim wisiała już w strzępach... zachwiał się, upadł, więc go podnieśli. Plecy były jak obnażone krwawe mięso... upadł jeszcze raz i już nie wstał, już nie słyszano jego błagań. Martwe okrwawione ciało włożono na sanie, które powlekli żołnierze, a tryskającej krwią miazdze szeregi wymierzyły liczbę nakazanych razów.
Nowy car zapamiętał popularne słowa Bonapartego, że bity żołnierz traci coś najważniejszego - honor! Wraz z karą chłosty zniesiono ostatecznie piętnowanie*, choć pozostawiono rózgi.
Tak więc teraz, w wyzwolonym od niewolnictwa państwie czymś najbardziej odstręczającym pozostało jego samodzierżawie.
*
Już za Mikołaja I zniesiono piętnowanie na twarzy literami WOR (złodziej) i KAT (ka-torżnik) przestępców. Nadal piętnowano na ramionach włóczęgów literami BRO („brodiaga") [przyp. tłum.].