Czrezwyczajka powinni robić starania, żebym wrócił. Fortuna moja odmieniła się znowu najzupełniej niespodziewanie. Przechodząc przez podwórze któregoś dnia, zauważyłem w pobliżu wejścia marynarza, mającego na czapce wstążeczkę z napisem „Riurik”. Przyjrzałem mu się lepiej i poznałem w nim jednego z marynarzy, który był bardzo czynny w komitecie okrętowym. Zwróciłem się do niego z prośbą, ażeby zechciał mi dopomóc, przyśpieszając śledztwo w mojej sprawie. Nie obiecał niczego, ale rozmawialiśmy przyjaźnie.
Nazajutrz przed południem zostałem wezwany do sędziego śledczego, który rozmawiał ze mną w sposób żartobliwy. Powiedział mi, że istnieje oficer artylerii tego samego nazwiska i w tym samym wieku, którego oskarżają i poszukują za udział w białej bandzie. Myślano, że jestem tym oficerem. Następnie oświadczył mi, że jestem wolny i mogę sobie z rodziną jechać do Krasnojarska. Zapytałem jeszcze, czy dostanę konwojenta, bo inaczej podróż moja może potrwać bardzo długo, na co śmiejąc się powiedział, że dostanę przepustkę, która będzie zupełnie wystarczająca. Było to zaświadczenie stwierdzające, że jestem zwolniony z Czrezwyczajki. Sędzia miał słuszność: dojechaliśmy do Krasnojarska bez przygód.
Przyjechaliśmy tam, gdy zima była już w pełni. Zamieszkaliśmy z początku u gościnnego Stiepanowa. Wkrótce znaleźliśmy duży pokój, bardzo wygodny, ale strasznie zimny. Zaradziło się temu w ten sposób, że jeden z jeńców Polaków wbudował nam piec dodatkowy, który nie tylko ogrzewał doskonale pokój, ale służył też do gotowania.
Trubczaninow zachorował. Musiałem objąć jego stanowisko. Pozwolono mu wyjechać na wschód i dowiedziałem się później, że udało mu się dostać do Stanów Zjednoczonych, gdzie zupełnie wydobrzał.
Trzeba wiedzieć, że nasze samochody chodziły na spirytusie, którego w Syberii było bardzo dużo. Ażeby go nie wypijano, dodawano do niego nafty. Ponieważ w zarządzie moim znalazły się wszystkie zapasy spirytusu, przeto stałem się obiektem sympatii bardzo wielu. Skażony spirytus umiano prawie zupełnie oczyścić, a zresztą nie zwracano na to wielkiej uwagi, pijąc go i tak.
W biurze urzędował ze mną przydzielony tu komisarz towarzysz Jakowienko. Był to robotnik, człowiek bardzo dzielny,
256