ŚMIERĆ CESARZA
oraz cyrkułowych i oświadczył nam, że wszystko rozwija się pomyślnie. Głównych działaczy anarchistów, Trigoniego i Zelabowa, aresztowano i pozostaje nam tylko ująć dwóch czy trzech ludzi, by doprowadzić do końca walkę z buntem, a Jego Cesarska Mość i minister spraw wewnętrznych są całkowicie zadowoleni z działalności policji. Nie bacząc na tak niezłomną wiarę gubernatora w pomyślne zdławienie anarchii, wielu z nas było w wielkiej konsternacji. Ja osobiście bynajmniej nie podzielałem przekonania gubernatora; na podstawie tych okoliczności, o których mu nieustannie składano raporty, poczytałem za swój obowiązek natychmiast po przemówieniu generała Fiodorowa pojechać do znajomego mi kamerhera Pierowskiego, jako do człowieka blisko stojącego ich cesarskich wysokości, wielkich książąt Włodzimierza i Aleksandra Aleksandrowiczów.
Tak więc Dworżyckiego wprawiła w osłupienie niefrasobliwość gubernatora Fiodorowa. Dworżycki, podobnie jak i wielu wysokich rangą policjantów, wiedział o niepokojących informacjach, które bez przerwy napływały do gubernatora. Ten jednak z nieznanych powodów je ignorował. (A zatem gubernator, wczorajsza podpora Lorisa, już nie był z carem, czyżby jego też wystraszyła przyszła reforma - „dokąd to ona zaprowadzi Rosję?").
A wieści te były tak straszne, że policmajster postanowił narazić swoją karierę i omijając przełożonych, zwrócił się wyżej - do hrabiego Pierowskiego.
Poinformowawszy hrabiego o niepokojącej moim zdaniem sytuacji w stolicy, prosiłem hrabiego Pierowskiego, by przekazał wielkiemu księciu Włodzimierzowi Aleksandrowiczowi [zwróćmy uwagę - nie następcy], że wobec obecnej sytuacji, jak mi się wydaje, nie sposób ręczyć za bezpieczeństwo cesarza. Hrabia dał mi słowo, że zajmie się tą sprawą jeszcze tego samego dnia.
A zatem hrabia Pierowski obiecał, że powiadomi syna cara, Włodzimierza. W tym momencie jego krewna, Sofia Pierowska, zdążyła już przekazać bomby miotaczom.
Tymczasem zaś Dworżycki udał się do Pałacu Zimowego, by towarzyszyć carowi w drodze do Maneżu Michajłowskiego.
Pierwszego marca rano, Pałac Zimowy.
Car teraz nie zażywał już spacerów porannych - zamachy zmusiły do rezygnacji z nich. Po nabożeństwie w Małej Cerkwi wypił kawę w Seledynowej Jadalni z księżną Juriewską i udał się do gabinetu.
W gabinecie przyjął Lorisa-Mielikowa. Hrabia przygotował rządowy komunikat o nowej reformie. Car polecił zwołać 4 marca ministrów, bowiem projekt winien być opublikowany w imieniu rządu. Irytowała go nieco myśl o tym, że tam znowu „zabierze głos opozycja w imieniu Pobie-donoscewa".
453