wać i bić bez litości biednego Kubę. W lazarecie regimentowym „znaleziono ciało okrutnie pokrajane, a i widać było kości”. Cały regiment zatrząsł się z oburzenia. Ujęto podstępem pisarza i zebrani u pułkownika Hoffmana oficerowie dokonali doraźnie sądu, a właściwie samosądu. Wydano wyrok: sto dwadzieścia kijów otrzymał winowajca, a że był to szlachcic, więc razy wymierzali nie gemajni, lecz podchorążowie, bardzo sumiennie. Cała ta awantura wywołała oburzenie szlachty, tym bardziej że pułkownik Hoffman sam nie był szlachcicem i jedynie z protekcji brata, też pułkownika, ale z gwardii, ukarany został przez króla stosunkowo łagodnie: musiał opuścić
służbę wojskową. Dowództwo objął pułkownik Karol Kurcjusz, z pochodzenia Niemiec, słabo władający językiem polskim, szlachcic świeżo nobilitowany.
Po roku służby Bogusławski awansował na furiera, stał się kasjerem i kwatermistrzem kompanii. Awans zawdzięczał niewątpliwie gorliwości i opanowaniu musztry, ale także umiejętności czytania i pisania, co było wtedy wśród gemajnów zjawiskiem nader rzadkim. Te funkcje gospodarcze: troska o kwatery, wyżywienie, pisanie raportów — były dobrą szkołą dla przyszłego wyższego dowódcy, który z bliska zapoznał się z życiem i potrzebami wojska.
Żołnierz wówczas musiał się żywić z płacy, którą podwyższono z dwunastu do piętnastu groszy. Należy jednak pamiętać, że osiemnastowieczna złotówka liczyła trzydzieści groszy. Ceny żywności zwłaszcza na żyznej Ukrainie, były bardzo niskie. Bochen chleba za sześć groszy wystarczył dla pięciu żołnierzy, ba-ran kosztował dwadzieścia cztery grosze. Żołnierze przeto nie zaznali głodu. Całe kapral-stwa zakupywały produkty żywnościowe i wspólnie warzono posiłki. Zaprowiantowanie magazynowe przewidziane było jedynie na okres działań wojennych. Wtedy też wzrastały obowiązki furiera.
Bezpośrednim zwierzchnikiem Bogusławskiego był podpułkownik Jan Grochowski, który cieszył się opinią dobrego i sumiennego oficera, natomiast pułkownik Kurcjusz nie miał szacunku wśród żołnierzy. Lustracja „pisarza polnego” Kazimierza Rzewuskiego, przeprowadzona w pułku latem 1790 roku, wypadła bardzo niepomyślnie dla Kurcjusza.
Szef Górzeński patronował pułkowi stale, ale z dala. Jego szefostwo ograniczało się do pobierania pensji i przyjmowania raportów od pułkownika. Jednakże podczas jesiennych manewrów 1791 roku pod Bracławiem nastąpiła widać poprawa, skoro regiment zasłużył na pochwałę, że „okazał się w przyzwoitym porządku i instrukcji. Zresztą w ogólności piechota jest tak dobra, iż czynnie użyta by być
9