— Tak — odrzekła kobieta — jest w kancelarii.
Podnieśli chłopca, który nie mógł stanąć o własnych siłach i skierowali się długim korytarzem do drzwi kancelarii, przed którymi czekał już woźnica. Zostawiwszy na chwilę syna pod jego opieką, weszła do środka, skąd dochodził jej donośny głos. Po krótkiej chwili stanęła na progu z kartką w ręku i podała ją pilnującemu syna strażnikowi. Ten skinął głową i kobieta przy pomocy woźnicy podniosła chłopca. Wyszli z gmachu na dziedziniec koszar, a stamtąd do powozu, który natychmiast ruszył w kierunku Lwowa.
W Komarnie, ongiś małej mieścinie, należącej d o ma j oratu hrabiego Lanek or ońskiego, leżącej między dworem a Drohobyczem, 4 listopada 1830 roku ujrzał światło dzienne Karol Kalita. Ojciec jego, Jan de Brenzenheim Kalita sprawował urząd kameralnego inspektora lasów w cyrkule tarnowskim. Rodzina ojca pochodziła z Inflant d ongiś zamożna, podczas trzeciego rozbioru Polski straciła cały majątek. Wtedy też Jan, ojciec Karola, przeniósł się do Galicji, w 1826 roku ożenił się z Barbarą Komorowską, córką byłego majora w regimencie pierwszej buławy polskiej koronnej i jako justycjariusz objął urząd w skarbie hrabiów Lanckorońskich w Komarnie.
Karol, ich trzecie dziecko, pobierał początkowo nauki w doitnu rodzicielskim. Z Komara a rodzina Kalitów przeniosła się następnie do Wojutycz, wobec czego Karol rozpoczął w 1836 roku edukację w szkole ludowej w niedalekim 'Samborze. Umieszczono go na stancji u pani Zaleskiej, wdowy po lekarzu. Karol 'nienawidził szkoły od pierwszego dnia pobytu. Ostry rygor, uczenie się na pamięć wszystkich przedmiotów w języku niemieckim, którego jeszcze na tyle nie poznał, 'kary cielesne za każde wypowiedziane polskie słowo podczas lekcji i poza szkołą, wywołały w Karolu bunt przedw^ko nauczycielom Austriakom, przeciw językowi niemieckiemu, którego nie znosił.
Trzecią klasę ukończył w Rzeszowie, a następnie wraz z kolejną zmianą miejsca pobytu ojca w 1842 roku przeniósł się do Lwowa, gdzie zapisano go do gimnazjum. Mieszkał w internacie dla młodzieży, założonym przez Czecha, księdza Paula Pisteka, noszącym nazwę Se-minaryum Minores. Panowała tam surowa dyscyplina. Porządek dnia był określony oo do minuty. Wstawano o szóstej na sygnał dzwonka, potem następowało myde, ubieranie, powtarzanie lekcji, msza, śniadanie i nauka w szkole. Po południu znów czas był równie zapełniony zgodnie z regulaminem. Męczyło to biednego chłopaka nienawykłego do takiego rygoru, tak bardzo różniącego się od swobody w ojcowskim domu.
9