pod Toruniem. Oddziały polskie po wykonaniu manewru pod Pyzdrami szły śladem wojsk zakonnych starym zwyczajem szarpiąc znienacka tyły wroga, ciągle przy tym kontrolując ruchy przeciwników.
Oczywiście większych działań następca Łokietka nie mógł przedsięwziąć i musiał czekać na przybycie głównych sił polskich. Kazimierz słał wieści do ojca, rozumiejąc doskonale, że atak krzyżacki poza chęcią uchwycenia jego samego był próbą dokonania możliwie największego wyniszczenia ziem Polski dla osłabienia oporu przy powtórnym najeździe. Stary król mógł być dumny z syna. Pozostawiony na trudnym posterunku zrobił wszystko, by nie dopuścić do katastrofy. Działał rozważnie i spokojnie od pierwszych chwil, gdy doszła go do Pyzdr wieść o zbliżającym się nieprzyjacielu.
Krzyżacy wypad lipcowy uczynili niejako na własny rachunek, zaraz jednak po powrocie wojsk do Torunia rozpoczęli intensywne przygotowanie do wyprawy, aby wywiązać się z zobowiązań podjętych wobec Jana Luksemburskiego. Rycerstwo zakonne skoncentrowane na ziemi chełmińskiej wkroczyło na terytorium państwa Łokietka około 12 września, aby dalej pójść następującym szlakiem: Łęczyca, Uniejów, Sieradz. Tutaj Krzyżacy uczynili zwrot i skierowali się na drugi, obok Poznania, główny gród Wielkopolski — Kalisz. Najazd, jak widać, dotknął terenów nie zniszczonych w poprzedniej wyprawie. Krzyżacy rozpoczęli kilkudniowe oblężenie Kalisza, oczekując w tym miejscu przybycia Jana Luksemburskiego. Sojusznik jednak nie nadciągał, a obrona grodu była bardzo uporczywa.
W tym czasie strona polska gorączkowo zbierała siły. Ich podstawowy trzon skoncentrowany został w okolicach nie zniszczonego grodu w Łęczycy. Przy królu znajdował się także w obozie królewicz Kazimierz przybyły z niewielkimi siłami z Wielkopolski. W decyzji dowództwa polskiego trzeba dostrzec jej trafność. Grupowanie się bowiem na południe od linii przemarszu wojsk krzyżackich, w głębi własnego terytorium, pozwalało stronie polskiej na wybór kierunku zaangażowania się na wypadek współdziałania Zakonu i Jana Luksemburskiego. Zajęty punkt pozwalał Polakom bacznie obserwować poczynania przeciwników.
Projektowane wspólne uderzenie zostało jednak zakłócone przez Jana Luksemburskiego, który zebrane siły wykorzystał dla umocnienia swych wpływów na Śląsku, co opóźniło ich wkroczenie do Wielkopolski. Tym samym dłuższe przebywanie w oddaleniu od baz mogło zagrozić Krzyżakom, toteż spiesznie wycofali się. Oddziały polskie, wzmocnione resztą sił przybyłych z Wielkopolski, ruszyły ich śladem.
Do pierwszego gwałtownego starcia doszło pod grodem Konin. Krzyżacy ponieśli tu zna-
19