madzie znacznie więcej niż setkę jedno- i dwururek, co wcale nie było mało.
Wydawałoby się więc, że już w styczniu Gro-dzieńszczyznę powinno objąć powstanie, tym bardziej że Komitet Centralny domagał się rozpoczęcia walk na tych terenach, jednakże Komitet Wileński w dalszym ciągu wstrzymywał się od podjęcia decyzji walki. Powodem tego były rozgrywki między Komitetem Wileńskim i Centralnym właśnie o tereny Grodzieńszczyzny.
Jeśli spojrzymy na mapę, przekonamy się, że gubernia grodzieńska znajdowała się bliżej Warszawy niż Wilna. W celu więc lepszej organizacji i sprawniejszej działalności tych terenów Komitet Centralny uważał, że władza zwierzchnia nad gubernią powinna należeć do Warszawy, mimo że gubernia nie leżała w granicach Królestwa. Komitet Wileński zaś sprzeciwiał się decyzji Centralnego Komitetu, uważając, że gubernia grodzieńska, która dotychczas pozostawała pod zarządem Wilna, musi przy Wilnie pozostać. Był to przede wszystkim pogląd samego Kalinowskiego.
Spór między Centralnym Komitetem Narodowym a powstańczą organizacją na terenach Litwy i Białorusi miał jeszcze inne zasadnicze podłoże. Kalinowski nie chciał uznać Manifestu z 22 stycznia, ponieważ opowiadał się za bezpłatnym nadaniem chłopom ziemi, podczas gdy Manifest CKN przewidywał wykup ziemi na koszt państwa, a więc praktycznie za podatki chłopskie. Organizacja Kalinowskiego od początku dążyła do nadania powstaniu charakteru rewolucji społecznej, CKN natomiast na pierwszy plan wysuwał walkę narodowowyzwoleńczą.
Spór toczył się, a Grodzieńszczyzna czekała z niecierpliwością na rozpoczęcie walk. Wreszcie od kwietnia, a więc właściwie po trzech miesiącach od chwili wybuchu powstania, poczęło dochodzić do walk grup powstańczych z wojskami rosyjskimi. Wtedy to właśnie ziemie wschodnie włączyły się do ogólnonarodowego powstania.
Co prawda do starć zbrojnych na terenie guberni doszło wcześniej, ale nie przybrały one charakteru masowego zrywu i zakończyły się w pewnym stopniu kompromitacją.
Już w lutym w powiecie białostockim pojawiły się dwa oddziały powstańcze. Jednym dowodził Cichorski-Zameczek, drugim zaś kierował Roman Rogiński. Oba oddziały zjednoczyły się i 7 lutego stanęły do wspólnej walki z oddziałami carskimi pod Siemiatyczami. Niestety, Zameczek nie dorósł do roli dowódcy i uciekł z pola bitwy, co zadecydowało o losach starcia zbrojnego na korzyść wojsk rosyjskich, którymi dowodzili generałowie Maniukin i Kry-wonosow.
Na tym właściwie zakończyła się działalność owego oddziału. Ani Zameczek, ani Rogiński nie otrzymali zezwolenia na prowadzenie działań, toteż nie znaleźli poparcia miejscowej lud-
35