Pod tym widniała pieczęć i podpis .pułkownika Chmieleńskiego.
Pismo wypadło z rąk Kality. Rozkaz był
wyraźny, ale...
— Dlaczego przerywają mi przygotowania? Nie mam jeszcze broni dla wszystkich, a i z odzieżą są kłopoty. Nie mam szczęścia do przełożonych — mówił do siebie Kalita, trąc nerwowo ręce. Nic jednak nie pozostaje innego, jak przystąpić do działania. Podniósł rozkaz z ziemi i wypadł z szałasu.
— Natychmiast zbiórka wszystkich oficerów! — rozkazał żołnierzowi stojącemu przy wejściu.
Po chwili oficerowie zebrali się u majora Rębajły, który odczytawszy im rozkaz Chmieleńskiego zarządził natychmiastowy wymarsz. Nie uzbrojona jeszcze część oddziału pozostała na miejscu. Około godziny czwartej po południu powstańcy wymaszerowali z obozu pod Trzemesznem w kierunku Szczecna. Kalita z żalem opuszczał swoją leśną kryjówkę. Myślał o spotkaniu z pułkownikiem Chmieleńskim, którego osobiście jeszcze nie znał, lecz już czuł żal i niechęć do niego za to, że przerwał mu rozsądne przygotowania wojenne.
Zawsze mam konflikty z dowódcami. Czyżby to była moja wina? — zastanawiał się w duchu. I tym razem czuł, że współpraca z Chmieleńskim nie ułoży się dobrze. — Gdybym sam mógł decydować o wszystkim!
Przecież rzemiosło wojenne zna świetnie, czemu nie pozostawią mu wolnej ręki? Pewnie nie mają zaufania? Pomijają go, nie zawsze nawet dostrzegają. Mimo wszystko gotowy był dalej spełniać wszelkie polecenia, byleby one przybliżały ową wymarzoną niepodległość.
Około godziny ósmej major Kalita zbliżał się do Szczecna, wysłał więc do Chmieleńskiego odpowiedni meldunek. Adiutant powrócił z odpowiedzią, że pułkownik osobiście wyda majorowi rozkazy.
Rębajło podjechał do dworu, w którym stacjonował pułkownik. W bramie stało kilku oficerów. Jednym z nich był właśnie Chmieleń-ski. Szczupły, może nawet za bardzo, z czarno-kasztanowatymi włosami, wyglądał na 26—27 lat. Kalita uważnie zlustrował jego postać. Nie wydała mu się sympatyczna.
Zameldowawszy przybycie oddziału spytał
0 rozkazy. Chmieleński kazał wystawić for-poczty i czekać na dalsze wskazówki. To 'było na razie wszystko.
Wieczorem po wykonaniu poleceń Rębajło wraz z kapitanem Piotrem Lewandowskim
1 kilkoma innymi oficerami postanowił udać się do Chmieleńskiego, tym razem w celu dokonania prezentacji.
Pojechali do dworu. Salon, do którego wzeszli, świadczył o zamożności jego właściciela. Wspaniałe dywany i kobierce, fotele pokryte drogą materią stwarzały atmosferę zbytku. Salon był wypełniony oficerami siedzącymi na
69