necki i Milberg poprowadzili przeciwnatarcie, a piechota polska posuwając się z zapałem i z pieśnią na ustach Jeszcze Polska nie zginęła naprzód, po krwawej walce wyparła nieprzyjaciela z Olszynki. Piechota rosyjska ustępowała w rozsypce, ponosząc dotkliwe straty. Był to przełomowy moment bitwy. Po długiej jeszcze walce, kiedy około godziny 15.00 Chłopicki został ranny, oddziały rosyjskie wyparły Polaków z Olszynki. Kiedy zaś przeciwnik przygotowywał wielką szarżę kawalerii, która miała zadać armii polskiej ostateczny cios, wówczas — za sprawą Prądzyńskiego — weszła do akcji bateria rakietników. Ustawieni na wzgórzach, nieco w tyle, rozpoczęli rzucać na kawalerię, nieznane w wojsku carskim race kongrewskie, przyczyniając się do zniweczenia ataku jazdy rosyjskiej. Około godziny 18.00 Dybicz wstrzymał ruchy swej armii. Straty poniesione tego dnia były olbrzymie. Zginęło, zostało rannych lub Wzięto do niewoli ponad 16 000 ludzi, po stronie polskiej — 7300, po rosyjskiej — 9400. Jednakże napór nieprzyjaciela na Warszawę został powstrzymany.
Wieczorem u rogatek praskich zebrała się rada wojenna. Obok książąt Adama Czartoryskiego i Michała Radziwiłła, generałów Umińskiego, Szembeka, Skrzyneckiego obecni byli Ignacy Prądzyński i Klemens Kołaczkowski. W czasie przerwy w posiedzeniu Kołaczkowski wraz z generałem Małachowskim udali się na
szaniec przedmostowy, aby wzmocnić go piechotą i artylerią. W toku obrad dokonano oceny położenia i powzięto decyzję o wycofaniu całej armii na lewy brzeg Wisły.
Od godziny 21.00 rozpoczął się odwrót kawalerii, a 26 lutego od godziny 1.00 — całej piechoty.
W nocy zatem z 25 na 26 lutego wycofywała się po krwawej walce armia polska, zmęczona,, ale nie pobita i nie załamana, armia, która zadała przeciwnikowi straty większe od tych, które otrzymała sama. Jej męstwo podziwiał nie tylko jej dawny wódz — wielki książę Konstanty, ale także cała Europa.
69