dający do rzeki na wysokości północnego skraju Prostek. Część prawobrzeżna, zachodnia — położona była wyżej, na bardziej suchym terenie, a rzadko stojące drzewa stwarzały lepsze warunki do prowadzenia walki kawaleryjskiej.
Lustrując okolicę Gosiewski zatrzymał swój wzrok na moście, zastanawiając się nad sposobem jego opanowania. Znaczne obawy wzbudził u hetmana znajdujący się na wzniesieniu za rzeką dość rozległy obóz otoczony świeżo usypanymi szańcami, na których powiewały chorągwie brandenburskie i szwedzkie. Od strony południowo-zachodniej znajdowało się 6 dział wycelowanych w kierunku mostu. Gosiewski podał lunetę pułkownikowi Wojniłłowieżowi i po krótkiej chwili zapytał:
— Co sądzisz waszmość o moście?
— Jest silnie broniony artylerią, a i okop szwedzki jest dobrze położony — odrzekł pułkownik. Myślę, że czołowy atak z pokonaniem rzeki pod ogniem artylerii i piechoty z szańców nie przyniesie sukcesów.
— I ja tak sądzę — powiedział hetman.
Subchan Ghazi-aga oderwał swój bystry wzrok
od obozu i stwierdził krótko: — Pewnie czuje się wróg za szańcem pod osłoną ognia.
Hetman zamyślił się, a potem rzekł: — Może to i lepiej...
Dał ręką znak, by podążono do koni.
Po wstępnym rozpoznaniu dowództwo polskie zorientowało się, że w danej chwili przeciwnik jest liczebnie słabszy. Znajdował się on jednak za okopem i rzeką, a więc w trudnym do zdobycia terenie. Postanowiono więc wywabić, jeśli to możliwe, oddziały Waldecka na prawy brzeg rzeki, a jednocześnie przeszkodzić Wallenrod-towi w połączeniu się z nimi. To ostatnie zadanie zlecono Tatarom, którzy poszukując brodów, udali się w górę rzeki.
Zadanie wywabienia Waldecka' za rzekę i związanie go walką, aż do chwili podejścia całości sił dywizji, powierzono chorągwiom litewskim. Aby wyciągnąć nieprzyjaciela zza okopów, hetman Gosiewski użył starego wschodniego sposobu, tj. pozorowanej ucieczki.’
Oddziały litewskie rozstawiono naprzeciw mostu, a jednocześnie w głębi na.prawym skrzydle stanął w ukryciu pułkownik Gabriel Wojni-łłowicz z chorągwiami liczącymi około tysiąca koni. Z chwilą rozpoczęcia walki ogniowej oddziały litewskie niby nie wytrzymując ognia zaczęły się wycofywać w nieładzie, pozorując panikę.
Generał Waldeck licząc na łatwe zwycięstwo, tym bardziej że już doszły do jego obozu regimenty szwedzkie pod dowództwem księcia Bogusława Radziwiłła i generała Israela Ridder-hjelma, nie czekając na podejście oddziałów z kierunku Ełku, rzucił swe wojsko na prawy brzeg rzeki.
Oddziały litewskie w dalszym ciągu cofały się, opuszczając całkowicie zniszczoną miejsco-
75