jor Gruszczyński. Oba skrzydła przyjęły nieprzyjaciela gęstym ogniem krzyżowym. Obustronna strzelanina trwała godzinę. Powstańcy dzielnie strzelali, kryjąc się grupkami po kilku za kępkami krzaków lub pniami sosen. Nieprzyjaciel wkrótce począł się cofać, ścigany przez powstańców. O ósmej wieczorem właściwie zwycięstwo byłoby po stronie oddziałów Calliera, gdy zwiadowcy donieśli, że nowy oddział wojsk nieprzyjacielskich zdąża od strony Kazimierza. Callier, przywoławszy Gruszczyńskiego, zastanawiał się chwilę nad powzięciem decyzji.
— Majorze! Prawe skrzydło wstrzyma napór wroga — rozkazał. — Natychmiast wykonać!
Sam zaś, uszykowawszy środek, poprowadził swych kosynierów na plac boju. Pułkownik Raczkowski bronił tyłów. Rosjanie całą siłą uderzyli na pozycje, z których uprzednio zostali wyparci. Raczkowski nie oparł się przeważającej sile nieprzyjaciela i został zmuszony do cofnięcia się. Jednak do ostatniej chwili bronił odwrotu i z zadziwiającym męstwem wstrzymywał ataki kawalerii oraz ogień kartaczy. Tymczasem Callier, nie widząc wyjścia z trudnej sytuacji, sformował oddział do odwrotu, wyznaczając kierunek marszu ku lasom ruszkowskim.
Wczesnym świtem 11 czerwca Edmund stanął w Ruszkowie. Przy sobie zostawił tylko 40 strzelców, tyluż kosynierów i kawalerzystów. Resztę strudzonych żołnierzy rozpuścił nn trzydniowy urlop, zatrzymując jedynie broń. Zmęczeni nieustannymi potyczkami ludzie zasługiwali na wypoczynek. W bitwie pod Kleczewem wielu powstańców odniosło rany, a między innymi: major Henryk Mierzyński, oficer z powstania 1831 roku, pułkownik Raczkowski, Mikołaj Swiderski — włościanin z Kujaw, oraz adiutanci — Antoni Markiewicz i Franciszek Dąbski. W oddziale Calliera był też Niemiec — baron von Kranich, który w stopniu kapitana dowodził 2 kompanią strzelców. Dzielny Niemiec, walcząc w pierwszych szeregach pod Kleczewem, zginął śmiercią żołnierską. Edmund ceniąc jego poświęcenie dla sprawy polskiej, zgotował mu pogrzeb w obecności całego oddziału. W kilku słowach, które wypowiedział nad mogiłą, uczcił jego pamięć, wystawiając mu świadectwo pełne chwały.
Callier, działając energicznie i bezwzględnie, szybko podporządkował sobie dowódców działających samodzielnie oddziałów partyzanckich, zaprowadzając większy ład i dyscyplinę. W większym stopniu niż Mielęcki rozciągał swą władzę wojskową na tefen całego województwa, usuwając od dowodzenia ludzi, do których nie miał zaufania osobistego. Na ich miejsce mianował oddanych sobie dowódców, widzących jedyny cel w walce o wolność. Opornych karał niezwykle ostro, nie wahając się w razie potrzeby przed wydawaniem surowych wyroków. Budził podziw swoją energią i ruchliwością oraz wolą walki.
Jego posunięcia wywoływały niejednokrotnie sprzeciwy niektórych dowódców, toteż popadał
77