wość, a w ślad za nimi posuwał się nieprzyjaciel, tak że oddział pułkownika Wojniłłowicza znalazł się nieco na tyłach wojsk Waldecka. Nie dostrzegając zagrożenia, mimo ostrzeżeń Radziwiłła, że w tym może kryć się jakiś podstęp, Waldeck zwiększył nacisk na ustępujące w dalszym ciągu chorągwie litewskie. W tym właśnie momencie zameldowano mu o pojawieniu się Tatarów w górze rzeki, na północ od Prostek. I dopiero wtedy zrozumiał swój błąd. Uznał jednak, że w obliczu nieprzyjaciela nie może rozpocząć wycofania się i przerzucenia przez rzekę swych wojsk. Gdyby siły Gosiewskiego przesyły w tym momencie z obrony do ataku, mogło to grozić klęską. Wobec tego licząc na szybkie połączenie się z oddziałami Henryka Wallenrodta oraz swego brata Jozjasza, wysłał w górę rzeki dla jej ubezpieczenia przed Tatarami — regiment jazdy i część dragonów. Jednakże wobec niepokojących meldunków o działaniach Tatarów wzdłuż górnego brzegu rzeki, wysłał tain jeszcze grupę Bogusława Radziwiłła. Wskutek unikania walki przez chorągwie litewskie nieprzyjaciel uzyskał wprawdzie znaczny teren, do rozstrzygającego jednak starcia nie doszło dzięki dużej ruchliwości jazdy litewskiej.
- Subchan Ghazi-aga, otrzymawszy od hetmana zadanie obejścia nieprzyjaciela z lewego skrzydła i niedopuszczenia do połączenia się maszerującej z Ełku piechoty Wallenrodta z wojskami szwedzko-brandenburskimi znajdującymi się w
i
76
obozie, caiym czambułem zapadł w lasy na północ od wsi Ostrokół, kontynuując jednocześnie rozpoznanie, okolicznych brodów. Brandenbur-czycy prowadząc walkę ogniową nie dostrzegli, że na lewym skrzydle przeprawił się przez rzekę znaczny oddział tatarski i znalazł się na ich tyłach. Inna grupa Tatarów została wysłana w stronę Ełku, by powstrzymać maszerującą piechotę przeciwnika. W tym właśnie czasie nadciągnął z regimentami szwedzkimi Bogusław Radziwiłł wysłany przez generała Waldecka na pomoc walczącym. Subchan Ghazi-aga, nie czekając aż Radziwiłł wejdzie do walki, skierował przeciw niemu część swego oddziału, a odwód w sile około 400 "koni wysłał na rozkaz hetmana pod Prostki w celu wywołania paniki wśród nieprzyjaciół.
Na przestrzeni około 3 kilometrów rozgorzały ogniska zaciekłych walk, a€wycie ordyńców i ich bojowe okrzyki: Ałłach! Allach! przeplatały się z gardłowymi przerażonymi głosami Szwedów i Brandenburczyków.
Generał Waldeck nie mógł udzielić pomocy walczącym z Tatarami oddziałom, wydał więc rozkaz wycofania się przez most na wschodni brzeg rzeki.
Gosiewski stał na wzniesieniu ze swoim sekretarzem Franciszkiem Medekszą i bacznie obserwował przebieg bitwy.
— Wycofują się! — powiedział hetman do
■77