żają w ślad za nim, dokądkolwiek się udaje.1 Czy to wszystko są jedynie wątłe alegorie, wymyślone postaci? Chyba jednak nie. Istnieją powody, żeby przypuszczać, iż ta personifikacja cech należy raczej do pradawnych funkcji religijnych z czasów, w których siły i moce, którymi człowiek czuł się otoczony, nie przybierały jeszcze ludzkich postaci. Umysł ludzki, zanim jeszcze wykoncypował bogów w ludzkiej postaci, przejęty bezpośrednio tajemniczością i niesamowitością, jaką zagrażała mu natura i życie, nadaje wszystkim rzeczom, które go przytłaczały lub uwznioślały, nazwy nieokreślone. Dostrzega je już jako istoty, choć nie widzi jeszcze ich postaci.2
Z takich pradawnych zainteresowań umysłowych zdają się jeszcze wywodzić na pół prymitywne, na pół szkolarskie personifikacje, którymi Empedokies zaludnia świat podziemny: „bezradosne miejsce, gdzie Mord i Zgryzota, i rzesze innych złowieszczych bogów, wyniszczające choroby i zgnilizna, i produkty rozkładu krążą w ciemności po łące rozpaczy".3
„Były tam Matka Ziemia i dalekowzroczna dziewica Słońca, krwawa Waśń, spokojnie i poważnie spoglądająca Harmonia, Piękno i Brzydota, Pośpiech i Opieszałość, i urocza Prawdziwość, i czarnowłosa Niejasność."4
|
Upersoniftkowane abstrakty
Rzymianie, ze swą godną uwagi archaiczną świadomością religijną, zachowali ową prymitywną funkcję bezpośredniego personifikowania wyobrażeń, które my nazwalibyśmy abstraktami, w praktykach zw. indigitamenta i ustalili dla nich
1 Theogonia 227 n., 383 n.
2 Por. Gilbert Murray: Anthropology and the Classics, wyd. R.R. Marett, Oxford 1908, s. 75.
3 Frg. 121; Capelle, op. cit., s. 242.
4 Frg. 122; por. H. Diels: Fragmente der Yorsokratiker II, s. 219.
technikę sakralną, przywykli bowiem w pewnych wypadkach gwałtownego podniecenia społeczeństwa, a także zapewne w zamiarze utrwalania stale istniejących trosk lub niepokojów, tworzyć postaci nowych bogów. Znali więc np. Pałłor i Pavor, Blady Strach i Trwogę, Aius Locutius — od głosu, który ostrzegł przed Gallami, Rediculusa, który skłonił Hannibala do odwrotu, Domiducę, która odprowadzała do domu. Stary Testament również dostarcza przykładów personifikacji pojęć abstrakcyjnych w czterech osobach Miłosierdzia, Prawdy, Sprawiedliwości i Pokoju, które spotykają się i wymieniają pocałunki w Psalmie 85, a także w postaci Mądrości w Księdze Mądrości. U Indian Haida w Kolumbii Brytyjskiej wspomina się boginię, którą zwie się Pani Własność — rodzaj bogini szczęścia, ponieważ obdarza bogactwem.1
We wszystkich tych wypadkach usprawiedliwione jest pytanie, jak dalece owa funkcja kształtowania osobowego wynika z postawy duchowej, którą nazwać by można przeświadczoną wiarą. Czy wszystkie te zobrazowania nie są raczej od samego początku jedynie igraszką ducha ? Przykłady z czasów późniejszych sugerują taki właśnie wniosek. Św. Franciszek z Asyżu oddaje cześć swojej oblubienicy, Ubóstwu, w świętym uniesieniu i pobożnym zachwycie. Lecz jeśli zadamy trzeźwe pytanie, czy wierzył on przy tym w duchową istotę, w postać niebiańską imieniem Ubóstwo, czyli w istotę, która rzeczywiście była ideą ubóstwa, zaczynamy się już wahać. Nawet zadając owo pytanie w tak trzeźwych i logicznych słowach, gwałcimy uczuciową zawartość wyobrażenia. Św. Franciszek wierzył w nie i jednocześnie w nie nie wierzył. Kościół nie upoważniał go — przynajmniej nie wyraźnymi słowy —do tego rodzaju wiary. Nastrój, wyobrażenie ubóstwa oscylować musiało pomiędzy obrazem poetyckim a podanym do wierzenia dogmatem, choć może grawitowało raczej w kierunku dogmatu. Najzwięźlej określić można ten proces
Mauss: Essai sur k Don, s. 112.