W hymnie Rigvedy X, 90 mamy parafrazę dawniejszego i w założeniu znanego już materiału, powstałą dzięki mis-tyczno-rytualnej fantazji kapłanów-ofiarników. Praistota Pu-rusza, czyli mężczyzna, była tworzywem, z którego powstał kosmos.1 Z ciała jego powstało wszystko: „zwierzęta istniejące w powietrzu, w dzikiej głuszy i na wsi — księżyc powstał z jego ducha, z oka powstało słońce, z ust Indra i Agni, z tchnienia jego powstał wiatr; z pępka powstała przestrzeń powietrzna, z głowy powstało niebo, ze stóp ziemia, z ucha powstały obszary niebios; "tak stworzyli oni (bogowie)2 światy". Spalili potem Porusza jako dar ofiarny. Pieśń ta jest pełna splecionych ze sobą motywów prymitywnie mitycznych i spekulatywnie mistycznych. W wersecie jedenastym pojawia się właśnie znana nam już forma pytania: „Gdy pokroili Purusza, ile części z niego uczynili ? Co nazwane zostało jego ustami, co ramionami, co udami, co zaś stopami?"
Podobne pytania zadaje Gangleri w Snorra Edda: „Co było początkiem ? Jak się to zaczęło ? Co było przedtem ?“ W barwnym nagromadzeniu motywów następuje z kolei opis powstawania świata: najpierw powstaje wskutek zetknięcia się gorącego prądu powietrza z warstwą lodów praolbrzym Ymir. Bogowde zabijają go i czynią z jego ciała ziemię, z jego krwi morze i jeziora, z jego kości góry, drzewa z jego włosów, z jego czaszki niebo itd. Snorri cytuję te szczegóły z różnych poematów’,
'Relacja ta nie wydaje się podobna do najpierwotniejszego, prastarego zapisu żywego mitu. Jest to bowiem, przynajmniej w wypadku Eddy, materiał tradycyjny, który z dziedziny kultu niemal w całości pogrążył się w sferę literatury i przez umysłowość późniejszą zakonserwowany został jako czcigodna pamiątka kultury dla przyszłych pokoleń. Wspominaliśmy już wyżej, że traktat Gylfaginning. w którym to wszystko się dzieje, całą swoją budową, tonem i tendencją zdradza cechy już nie całkiem poważnej gry starymi motywami. Otwarta pozostaje jednak nadal kwestia, czy sfera, w której powstało całe to obrazowanie, od samego początku nie odznaczała się już pewną jakością ludyczną. Innymi słowy (powtarzamy tu to, co ogólnie na temat mitu powiedzieliśmy już wyżej): powątpiewać można, czy Hindusi lub dawni Germanowie rzeczywiście kiedykolwiek ze świadomym przekonaniem wierzyli w takie wydarzenie, jak w powstanie świata z części ludzkiego ciała. W każdym razie takiej rzeczywistej wiary niepodobna udowodnić. Można jednak pójść jeszcze dalej: wydaje się to nieprawdopodobne.
Skłonni jesteśmy zazwyczaj uważać personifikację pojęć abstrakcyjnych za wytwór późniejszy, za szkolarski wynalazek: za alegorię, za zużyty przez sztuki plastyczne i literaturę wszystkich epok chwyt stylistyczny. Istotnie, z chwalą gdy metafora poetycka nie działa na poziomie prawdziwej i pierwotnej mityczności i nie stanowi już części czynności sakralnej, wiarygodność personifikacji staje się na wskroś problematyczna, żeby nie rzec — iluzoryczna. Personifikacja stosowana jest całkiem świadomie jako środek poetycki, nawet wówczas, gdy pojęcia, które służą do jej sformułowania, uważane są za święte. Na pierwszy rzut oka wyrokowi temu podlegają także koncepcje, które spotykamy już u Homera, np. Ate, zaślepienie, które wkrada się do serc ludzkich, idące za nią Litai, modlitwy błagalne, brzydkie i zezowate — wszystko córki Zeusa. Równie bezkształtne i bezbarwne, i pozornie sztucznie wymyślone wydają się liczne personifikacje u Hezjo-da, który jako potomstwo złej Eris przedstawia nam cały szereg pojęć abstrakcyjnych: Mordęgę, Zapomnienie, Boleści, Głód, Zabójstwa i Morderstwa, Waśnie, Oszustwo, Zazdrość. Dwoje dzieci, które Styks, córka Okeanosa, spłodziła z tytanem Pallasem, zwane Kratos i Bia, czyli Siła i Przemoc, .zawsze mają siedzibę swoją tam, gdzie przebywa Zeus, i podą-
197
Por. pieśni Rigvedy X, 90, 8, 13—14, 11.
Mit kosmogoniczny zawsze musi wstawiać jakiś primum agens przed wszelkim istnieniem.