— Na wiosnę będzie 18 roków — odpowiedział Stasiek.
— A umiesz ty się z bronią obchodzić?
— Tak, jeszcze jak mały byłem, strzelałem do kaczek ze śrutu, a później w oddziale naczelnika wprawy nabrałem.
Callier uśmiechnął się blado.
— Dobrze, zostaniesz u mnie. Tylko u mnie rygor wielki i trudów niemało, ale widzę, żeś chętny do walki, a takich nam potrzeba.
Nazajutrz Callier skierował się ku Wojsławicom, gdzie obozował Taczanowski, aby odebrać od niego instrukcje i uzgodnić dalszy plan walki. Niechętnie jechał do niego, nigdy nie byli w dobrych stosunkach, a dzielące ich różnice w kwestii prowadzenia walki doprowadzały niekiedy do ostrych spięć. Przybył do Wojsławic 18 lipca. Rozległy obóz generała nie przypominał obozu partyzanckiego. Oczywiście jazda górowała nad piechotą.
Kawaleria prezentowała się okazale. Była jednolicie umundurowana i uzbrojona, a konie dobrane maścią i wzrostem. Wszystko to przypominało regularne wojsko. Mundur ułana stanowiła granatowa czapka z amarantowymi wypustkami i biała konfederatka, uzbrojenie zaś — szabla, rewolwer, lanca lub sztucer. Szwadrony doskonale wykonywały wszystkie obroty. Zwijanie się kolumn i rozwijanie w plutony
1 aiwaJioii,/, a&urża plutonami -w-etnyflilsO tył*
wykonywane szybko i szykownie. Flank ierska
musztra nie pozostawiała nic do życzenia. Pułk pod względem musztry niewiele ustępował wyćwiczonemu wojsku.
Brygada Taczanowskiego była popierana przez szlachtę. Znajdowali się w niej głównie synowie właścicieli ziemskich z województwa kaliskiego i Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Całkowicie wyekwipowana, zaopatrzona i uzbrojona przez ziemian, reprezentowała interesy szlachty i pod względem politycznym hołdowała zasadom głoszonym przez obóz „białych”.
Taczanowskiemu nie można było zarzucić braku ani rzeczywistego patriotyzmu, ani dobrych chęci. Miał wyższe wykształcenie fachowe, ale, niestety, nie było u niego tej chłodnej odwagi, którą powinien mieć każdy wyższy oficer. Otaczając się doradcami z kręgów organizacji „białych”, stał się do pewnego stopnia narzędziem w ich rękach.
Szefem sztabu Taczanowskiego był pułkownik Pini, człowiek o niewielkiej wartości moralnej. Jako oficer czynny, w czasie walki był bez żadnej wartości, tracił bowiem przytomność umysłu przy pierwszym świście kuli nieprzyjacielskiej. W takich sytuacjach wzmacniał się alkoholem.
Taczanowski przyjął Calliera uprzejmie, aczkolwiek chłodno:
— Przyjechałeś, pułkowniku, to dobrze. Musimy omówić sytuację. Jakie plany macie na naj-bHónrrn tpgnHnin?
Callier milczał. Spodziewał się, że otrzyma
89