ludność zgotowała powstańcom gorące owacje gratulując zwycięstwa. Kilka wózków służących do wożenia węgla wymoszczono słomą, poukładano na nich rannych i przewieziono do Kielc. Pochowano też w lesie zabitych żołnierzy carskich we wspólnym grobie.
Około godziny szóstej po południu Kalita zarządził wymarsz. Oddział skierował się do Cisowa, docierając tam na godziną przed północą. Kapitan Jagielski zajął się rozkwaterowaniem żołnierzy i zdobyciem dla nich ciepłej strawy. Major Rębajło zaś zmęczony nieludzko i zziębnięty udał się ze swoim adiutantem do leśniczówki, gdzie kwaterował generał Bosak,
Wszedłszy do pokoju generała, znalazł go zaniepokojonego, z twarzą zgaszoną. Na widok Kality rzucił się ku niemu z wyciągniętymi rękoma i rzekł martwym głosem:
— Więc wyratowałeś się z tej strasznej klęski?
Rębajło stanął zdziwiony, ale przyłożywszy prawą rękę do batorówki zameldował:
— Generale, mam zaszczyt zaraportować, że po pańskim wyjeździe z mego obozu zostałem zaalarmowany strzałami wroga. Nie znając sił wojsk carskich postanowiłem przyjąć bitwę, która trwała dwie godziny. Przeciwnikiem moim był major Bentkowski z sześciuset pięćdziesięcioma żołnierzami i pięćdziesięcioma kozakami. Wroga rozbiliśmy. Zdobyliśmy też czterdzieści osiem karabinów. Ciężko rannych odesłałem do Kielc, a zabitych Rosjan kazałem pochować we wspólnej mogile. Bitwa pod Hutą Szczeceńską została wygrana. To wszystko, panie generale. Ale... Jedno jeszcze chciałbym zameldować. Z placu boju umknął po raz drugi porucznik Czarnecki z 'kawalerią i porucznik Hubert z trzydziestoma strzelcami, których za tchórzostwo upraszam stawić pod sąd.
Gdy skończył, generał Bosak odetchnął głęboko i ściskając mu mocno ręką rzekł:
— Dziękuję ci, majorze Rębajło, za tak świetne zwycięstwo. Ja już tu opłakiwałem ciebie, uważając twój oddział za stracony. A tę hiobową wieść przynieśli mi właśnie Czarnecki i Hubert.
Długo w nocy gawędzili obaj. Nazajutrz szeregi powstańcze stanęły na wzgórzu, wyciągniętym frontem ku leśniczówce. Na widok generała Rębajło wydał rozkaz:
— Baczność, w prawo patrz, prezentuj broń!
Generał Bosak uśmiechnięty przeszedł przed
frontem piechoty i kosynierów, salutując szczęśliwym powstańcom. Następnie przemówił do nich donośnym, energicznym głosem. Radość biła z jego twarzy:
— W imieniu Ojczyzny i Rządu Narodowego dziękuję wam, żołnierze polscy, za odniesione świetne zwycięstwo nad wrogiem. W tak małym zastępie roznieśliście trzykrotnie silniejsze jego siły. Na mocy nadanej mi władzy
89