przyjacielską. Błotnisty teren nie pozwalał na wprowadzenie do akcji naszych ciężkich dział. Dzień miał się już ku końcowi, gdy generał Skrzynecki wydał rozkaz do przerwania boju. Trochę to zdziwiło nawet oficerów ze świty naczelnego wodza. Czyżby tyle wysiłku żołnierzy miało pójść na marne? Wprawdzie z ciężkim sercem, ale zbierają się dowódcy do wypełnienia rozkazu naczelnego wodza — działa nawyk i mus posłuszeństwa na polu bitwy. Ale na polu walki staje się coś niebywałego. Bogusławski, który dotychczas zadowalał się stałym pouczaniem swych żołnierzy: „Do oficerów strzelaj, z wolna mierz, chciałeś rewolucji, teraz dobrze zabijaj, bo jak nie zwy-ciężym, bieda będzie” — mimo rozkazu i rozlegających się już sygnałów trąbek na „odbój” po raz pierwszy w życiu zbuntował się. Do dowódcy brygady przybywa jeden i drugi adiutant naczelnego wodza, aby zaprzestał ognia. Jak mieli się zatrzymać dzielni piechurzy Bogusławskiego na grzęzawisku i przerwać ogień!
Odpowiedział więc adiutantom Skrzyneckiego:
— Przestać nie mogę, nieprzyjaciela trzeba zniszczyć, bo jeśli to nie nastąpi, to jutro czeka nas zaciętsza bitwa.
Gdyby Skrzynecki miał trochę bodaj orientacji, kazałby całej piechocie, stojącej bezczynnie na szosie, ruszyć naprzód, za brygadą Bogusławskiego. Jeden śmiały krok, a losy walki potoczyłyby się inaczej. W Bogusławskim odezwał się instynkt bojowego dowódcy czwartaków. Gdy po raz trzeci doręczono mu rozkaz o zaprzestaniu walki, spojrzał gniewny na adiutanta naczelnego wodza i gromko zawołał przez nos, jak zwykle, gdy się podenerwował:
— Jak to, ja w tym błocie mam nocować? Wiarusy, naprzód, tam — wskazując na zabudowanie folwarku Dębego — nocować będziemy.
1 batalion 4 pułku majora Wodzyńskiego na głos ulubionego generała rzuca się naprzód, zdobywa działa, reszta pułku podąża za nim. Podprowadzone nasze dwie ciężkie armaty sypią kartaczami, zmienia to radykalnie sytuację. Ocenia ją wnet szef sztabu głównego, generał Wojciech Chrzanowski, i radzi zarządzić szarżę jazdy, aby zwycięstwo było całkowite. Jego rada dochodzi do skutku. Szarża dywizji jazdy do reszty rozbiła i rozproszyła nieprzyjacielskie pułki i bataliony.
Zwycięstwo, niewątpliwie niekompletne, zawdzięczamy myśli strategicznej Prądzyńskiego, szybkiej i tak trafnej orientacji na polu bitwy Chrzanowskiego i kawaleryjskiemu rozmachowi naszych ułanów. Za mało jednak ocenia się trud i poświęcenie mniej efektownej szarej piechoty i takich jej dowódców, jak Bogusławski. On to — wbrew rozkazowi zatrzymania
105